Rozdział 19. Zdrada

972 96 70
                                    

27 kwietnia 2017 r., czwartek

– Więc o czym chciałaś porozmawiać? – obie dziewczyny znajdowały się w salonie rozmawiając, tak jak zaplanowały wczoraj.

– O niczym szczególnym, po prostu chciałam spędzić z tobą czas, Ayano – odpowiedziała i usiadła na jednej z kanap.

Na początku było trochę drętwo, w końcu Oka nie należy do jakiś najbardziej wygadanych osób, zresztą tak jak Ayano.

Po jakimś czasie obie dziewczyny się rozgadały do tego stopnia, że nie zauważyły jak czas szybko leci. Teraz po prostu grały w pytanie i wyzwanie aby się lepiej poznać.

– Pytanie czy wyzwanie? – zapytała się dziewczyna z klubu okultystycznego.

– Pytanie – odpowiedziała i uśmiechnęła się.

– Znów któryś raz z kolei! No dobra, to bardziej odważne... który chłopak ci się podoba?

– Naprawdę? – westchnęła. – Przecież wiesz. 

– No tak... Ale powiedz, przyznaj się w końcu, tak osobiście.

– Dobrze, a więc, podoba mi się Taro Yamada – zarumieniła się.

– Uuu, jak oficjalnie, podoba mi się – uśmiechnęła się lekko złośliwie.

Potem Ayano sama zrobiła zemstę w postaci: Kogo wolisz: Shina czy Daku?

– No ja... yyy, Shina, bo jest bardzo miły i jest zastępcą klubu – tym razem ona się zarumieniła.

Tak minęły dwie godziny w dobrym towarzystwie. Nadal grały w tą grę, jednak po każdej rundzie coraz bardziej się nudziły, więc zrezygnowały.

Całe spotkanie mijało w świetnej atmosferze, nawet nie wiedziały, że tyle czasu minęło. Jednak Oka Ruto włożyła gwóźdź do swojej trumny dając do zrozumienia nie koniecznie dobrą informację. Ayano zrobiła się czerwona, nie z zawstydzenia lecz ze złości.

– Co ty powiedziałaś?! – krzyknęła zaciskając dłoń.

– Tak jak mówiłam, że zakochałam się w nim, nie potrafię go sobie odpuścić, on jest... niezwykły. Zdałam sobie sprawę, że nie będę mogła widzieć cię z nim, to będzie bolało. Odpuśćmy go razem, nie walczmy.

– On... będzie mój! Taro jest mój i na zawsze będzie! – wkurzyła się.

– Ayano... nie denerwuj się, to najlepsze rozwiązanie po prostu.

Wstała i pospacerowała się, a dziewczyna siedząc na kanapie tylko patrzała jak odchodzi do kuchni. Wyjęła nóż i trzymała go w ręku, wiedziała, że teraz ma okazję której kiedy indziej nie będzie prawdopodobnie miała. Z gniewu nie umiała się opanować więc wyszeptała tylko:

– Wyłaź z mojego domu albo... 

– Ayano, zostanę z tobą, przecież nie zostawię cię przez tylko zwykłą kłótnie... uspokój się – odezwała się niepewnie.

– No dobrze. Kiedy powinnaś wracać do domu? – zapytała chowając nóż za plecy przechadzając się po pokoju, była już prawie za plecami dziewczyny.

– Właściwie, jeszcze z dziesięć minut będę i chyba będę się zbierać... – zaczęła krzyczeć nie widząc już zupełnie nic. – Co ty robisz?! To nie jest śmieszne! Przestań!

Poczuła zimno metalu przy swojej szyi, po chwili zaczęła drzeć się w niebo głosy czując ból i płynącą powoli krew.

– Proszę... Czemu to robisz, Ayano? – wyszeptała, czując ból w gardle.

– Zagrażasz mi i mojej miłości, naszej miłości wraz z Senpai'em...

– Niemożliwe. Ty naprawdę jesteś Yandere... – otworzyła szeroko oczy chcąc zobaczyć swoją oprawczynie ale nadal miała zakryte oczy dłonią.

– Jednak możliwe – uśmiechnęła się. – Szczerze nie wiedziałam, że taka jesteś. W szkole cicha myszka, a w towarzystwie taka rozgadana... i jeszcze ten plan odpuścimy sobie razem Taro zabawne.

– No ej, chciałam tylko abyśmy, żyły w zgodzie, ale wyszło jak wyszło – zaczęła płakać.

– Do zobaczenia na tamtym świecie – dokończyła i odłączyła jej głowę od reszty ciała. – Papatki, przyjaciółko.

Rozejrzała się po pokoju trzymając jej głowę w rękach, wyglądało tu na niezłą demolkę. Cała kanapa we krwi z leżącym ciałem, które jeszcze krwawiło, no i sama Ayano pobrudzona krwią. Ręką otarła swoją twarz, rzuciła jej głowę na ziemię i poszła do łazienki się umyć. Rozwiązała włosy, przebrała się w inne ciuchy i postanowiła, że zaniesie jej ciało do piwnicy.

– It's been a long day, without you my friend –zaczęła nucić sobie piosenkę pod nosem biorąc jej ciało do rąk, pakując do worka i idąc wprost do piwnicy. – And I'll tell you all about it, when I see you again...  ♫*

Śpiewała sobie, bo bardzo lubiła tą piosenkę i to idealnie pasowała do sytuacji z teraz.

Otworzyła drzwi od piwnicy, już uspokoiła się. Dopadł ją zapach zgniłego ciała, cóż, leżało to już od jakiś kilku tygodni. Była to zmarła Osana Najimi, wyglądała jeszcze gorzej od ostatniej wizyty.

– Witaj, moja najukochańsza Osano. Możemy se kiedyś zrobić wieczór panieński! Albo teraz, tak jak prawdziwe przyjaciółki będziemy gadać całą noc i oglądać filmy! Haha – uśmiechnęła się, a potem zrozumiała, że przecież mówi tylko do trupów.

Zdjęła zwłoki Osany i wpakowała ją do worka, a w drugim trzymała już Okę. Kiedyś wyniesie śmieci i spali te zwłoki, przy okazji.

Podniosła kasetę która była w rogu piwnicy, już o niej całkiem zapomniała. Potem przypomniała sobie, że to nie w tym rogu ją zostawiła co ostatnio, spojrzała na drugi i była tam jeszcze jedna. Zebrała już dwie kasety. Była ciekawa co na nich się znajduje.

Ale przecież nie mam nawet żadnego odtwarzacza... – pomyślała, a potem do głowy przyszedł jej świetny pomysł. – Pracownia komputerowa to jest miejsce gdzie można dowiedzieć się wszystkiego co znajduję się na tych tajemniczych nagraniach.

***

It's been a long day, without you my friend (...)* - jest to tekst piosenki ,,See you again", autor to Wiz Khalifa (feat. Charlie Puth), napisałam to jakby ktoś nie wiedział albo nie znał tytułu czy coś w tym stylu.

Szepty głosu serca ||Yandere SimulatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz