Rozdział 14. Samobójstwo

1K 119 21
                                    

20 kwietnia 2017 r., czwartek

Godzina 8:00 wybija, każdy udaje się w stronę swoich klas.

Ayano patrzy utęsknionym wzrokiem na Senpai'a, zmierzając do swojej klasy na nudne lekcje. Taro nie myśli o niczym jest zmęczony tym wszystkim. A Kizana cała idzie zestresona, nie spoglądając na nikogo.

Wszystkie obelgi jakie dotąd usłyszała zobaczyła w jednej chwili, na jednej rzeczy - ławce szkolnej. Uczniowie którzy przebywali obok niej, mieli na sobie chamskie uśmieszki, inni za to tylko patrzyli, a niektórzy widać było, że byli smutni.

– Ja... – próbowała coś wypowiedzieć ale nie była w stanie, wymruczała coś pod nosem co tylko ona usłyszała i wybiegła z sali wprost do łazienek szkolnych.

Siedziała tam płacząc, nie umiała powstrzymać się od tej czynności. Najpierw małe plotki, potem biały kwiat oznaczający życzenie śmierci a na końcu cała ławka popisana miłymi życzeniami. Wszystko wymknęło się z pod kontroli.

– Chyba serio zasługuje tylko na śmierć, nic więcej... – wyłkała przez łzy.

Zaczeła znów strasznie płakać, już nie powstrzymywała swoich emocji, nagle słyszała czyiś głos:

– Hej, nie zasługujesz przecież tylko na śmierć...

– Co-o? Kim jesteś?! – zapytała zdziwiona.

– Można powiedzieć... jednym z twoich koszmarów. Obgadywałam cię wiele razy, może i robiłam to z chęcią ale inni też to robili. Ja... przepraszam – dokończyła i słychać było tylko dźwięk biegnięcia.

– Może ja już mam schizy? Tak, to nienormalne i to bardzo... – zastanawiała się. – Przepraszam cię Senpai, jak widać będę kolejną ofiarą w tej szkole. Ja tak bardzo nie chcę ale nie mam już tutaj życia. Nie mam możliwości...

Płakała bez końca, wymawiając w głowie listę swoich grzechów, co zrobiła źle, co dobrze. Nastąpiła chwila gdzie wiedziała już co powinna zrobić.

Pobiegła do domu, były lekcje nikt nie zauważył. Nikogo wtedy nie było. Nagle jakimś cudem sznur pojawił się w jej szafce, kupiła go wczoraj na wypadek gdyby.

Napisała list do swojej rodziny i odłożyła długopis. Poszła na dwór, biorąc taboret, znalazła znajome z dzieciństwa drzewo na którym kiedyś się bawiła. Teraz tutaj nikogo w pobliżu nie było. Odłożyła przedmiot na którym mogła stanąć, zawiązała linę i obwiązała ją wokół własnej szyji.

– Przepraszam, Senpai – mówiąc to kopnęła taboret i zaczęła mieć drgawki przez niedopływ powietrza.

Ktoś przechodził tamtędy, przeraził się i zadzwonił na pogotowie. Przyjechali i zbadali jej ciało, było już za późno. Wzięli Kizanę do szpitala aby zatwierdzić jej zgon.

***

Hej! Jak podobał się rozdział? Mi bardzo 😂 Nie lubiłam jej, była taką egoistyczną dziewczyną, chciałam pozbyć się jej jak najszybciej.

Szepty głosu serca ||Yandere SimulatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz