Rozdział 37

218 15 0
                                    

Nie mieli czasu. Musieli stąd uciec zanim wrota na zawsze zostaną zamknięte. Jednak Lucy pamiętała o czymś, o czym inni zapomnieli.

- Zeref! – Wyciągnęła ku niemu rękę, dając mu znak, by uciekł razem z nimi.

- Dziękuję, że chociaż raz mogłem być dla was człowiekiem. – Uśmiechnął się delikatnie.

- Dla-czego? – Z jej oczu zaczęła wypływać szkarłatna ciecz, z pozoru przypominająca łzy. – Królowo – szepnęła cichutko, a następnie wtuliła się w pierś Natsu, dając Czarnemu Magowi wybór.

- Dziękuję. – Jego ciało zaczęło powoli zamieniać się w proch, aż w pewnym momencie po prostu znikło.

***

Leżał na pięknej, kwitnącej polanie, rozkoszując się ciepłem promieniującego słońca. Nagle poczuł coś czego od tak dawna pragnął. Człowieczeństwo. Jego skóra powoli zaczęła topić się, kości zmieszać, mięsnie zanikać. Koniec był coraz bliższy. Jednak wiedział, że teraz może wreszcie odnaleźć wymarzony spokój.

- Dziękuję – szepnął cicho zanim całkowicie odszedł z ludzkiego świata.

[Jakby ktoś nie wiedział: Tak, chodzi o Acnologię]

***

W ostatniej chwili rzucili się przez przejście zanim znikło z naszego wymiaru. Cała trójka zasapana upadła na miękką zieloną trawę, wokół której były zebrane skupiska najpiękniejszych kwiatów.

- Gdzie my jesteśmy? – zapytał w końcu zdziwiony Musica.

- Zaraz. – Lucy wciąż nie mogła wstać, ale jakoś wiedziała, czym jest to miejsce. – To jest...

- Dziękujemy. – Po całej okolicy rozniósł się cichy szept. Wszyscy spojrzeli w jednym kierunku.

W blasku słońca stali wszyscy Wojownicy Smoka uśmiechający się szeroko w stronę Świętych Łowców. Młodzi nie mogli dojrzeć ich twarzy, gdyż uniemożliwiał im promieniujący blask gwiazdy. Nagle Święte Bronie zaczęły po prostu zamieniać się w złoty pył, który powoli szedł w stronę swoich właścicieli. Wszystko do nich wróciło. Nawet oczy Lucy, przez co nie mogła już nic widzieć.

- I tak cię kocham. – Natsu starał się ją pocieszyć.

Powieki miała zamknięte. Tak bardzo chciała je otworzyć i znów ujrzeć promienisty uśmiech swojego ukochanego, jednak nie mogła. Łzy zaczęły spływać po jej bladych policzkach. W tym momencie oczy same jej się otworzyły, ukazując przepiękne, brązowe tęczówki.

- Ja... widzę! – Natsu nie mogąc uwierzyć, w to co się dzieje. Podniósł prawą dłoń, dotykając delikatnie okolice jej oczu. – Ciepła. – Spojrzał na swoją rękę i na znak gildii, który był wyryty na jego ciele.

- Ale... jak? – Jego całe ciało drżało. Spojrzał w stronę odchodzących Smoczych Wojowników.

- Zasłużyliście. – Usłyszeli tylko ciche wołanie, brzmiące jak kilka głosów. – Do widzenia.

- Papa... mamo, tato. – Lucy przeniosła wzrok na swego ukochanego i wtedy zobaczyła to, na co Musica gapił się od kilku minut. Nad Natsu wisiały dwa duchy, tulące swoje dziecko.

- Oni zawsze przy tobie będą. Ja też.

- A ja nic nie dostanę za fatygę? – zapyta zdziwiony Musica.

- Nie tak to bym ujęła. – Pokazała palcem na niego. – Armina i Gajeel są przy tobie.

- Zaraz... oni to moi... - Próbował ich zobaczyć, jednak tak jak Natsu nie mógł tego uczynić. – Dziękuję. – Tylko tyle mógł powiedzieć.

Nowe życie, które od Was otrzymaliśmy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz