Musica unosił się nad jakimś miastem. Patrzył, choć nie chciał. Ból, cierpienie,
częścią jego. Chciał się wyrwać, chciał uciec, ale nie mógł. Krew zaczęła mu płynąć po policzku, wytarł ją, na ręce nic nie pozostało. Ukłucie, nic nie ma. Cięcie na brzuchu, zagoiło się. Czuł wszystko, co ci sprzed 400 lat. Nie chciał patrzeć, nie chciał czuć, nie chciał tu BYĆ. Zwijał się z bólu, próbował uciec. Ciemność. Niczego nie było. Tylko pustka. Nagły przebłysk światła. Ogień, krew, ciała, rozpacz... miał dosyć. Ciemność.
Zaczął powoli otwierać oczy. Głowa go bolała niesamowicie, jednak w tamtym momencie niezbyt się przejmował TĄ rzeczą. Otóż nad jego „ciałem" stał Gosner trzymający w dłoniach łopatę. Musica spojrzał na prawo, a potem na lewo. Zobaczył jedynie gołą ziemię.
- Ej, ja żyję... Nie zakopujcie mnie – poprosił piskliwym głosikiem. – Ja żyję.
- A kto cię niby zakopuje? – Lucy spojrzała w dół. – Po prostu jak zemdlałeś wpadłeś do tego wykopanego grobu.
- A ty jak byś się czuła, budząc się tak jak on? – zapytał Natsu, trzymając w rękach drabinę, a następnie zsuwając ją w dół. – Właź.
- Dziękuję. – Musica grzecznie zaczął wychodzić do świata żywych. – To ... - przełknął głośno ślinę - ... było straszne.
- To świetnie, a teraz do mnie dzieciaki!!! – rozkazał nagle Gosner, który wciąż był poirytowany zachowaniem „młodzieży".
- A co się stało z duchami? – zapytał Musica, kiedy już szli w stronę kanciapy grabarza.
- Gdy dotknąłeś broni po prostu znikły – odpowiedziała mu Lucy.
- Uwolniłem je? – Nie do końca rozumiał, to co się wydarzyło, więc przestał o tym myśleć. – Widziałem TO. Natsu... - Zaczął mówić do przyjaciela. – To było straszne. Nie dziwię się, że chcą to wszystko zakończyć, że chcą pójść na odpoczynek wieczny. Zniszczmy to po prostu ...
-ZAMKNĄĆ SIĘ!!! – Nagle usłyszeli ryk Gosnera, który stał już pod swoją „kryjówką". – Jestem dawnym Dragon Slayerem Ognia ... to prawda. Dlatego daję wam radę dzieciaki. Nie wpierdzielajcie się tam, gdzie nie trzeba. Powtarzam : TO NIE JEST WASZ OBOWIĄZEK.
- To ty się zamknij! – Natsu nie wytrzymał. Nie mógł uwierzyć, że jego poprzednik jest w stanie wygadywać takie rzeczy. – To nasza DECYZJA! To jest nasza wola!! – Odwrócił się i zaczął iść stronę statku. Po chwili to samo uczynił Musica. Jednak Lucy na chwilę została. Podeszła do Gosnera.
- Dlaczego? – Chciała wiedzieć. – Czym jest „Królestwo"?
- Czyli wiesz więcej niż te dwa głąby? – Chwycił pudełko z cygarami i odpalił jedno. – Skąd?
- Jeden zły nas ściga i chce otworzyć bramy... tego czegoś ... i zostać Władcą Świata. – Dziewczyna zamilkła. Czuła się z tym źle, biorąc pod uwagę fakt, że powiedziała, o tym obcemu człowiekowi, a Natsu nie.
- Królestwo jest w czymś w rodzaju Atlantydy. – Zaczął jej tłumaczyć. – Nie wiem, czym może być, ale zostało odkryte przez Natsu I i właśnie ono było przyczyną wszystkich nieszczęść, jakie spotkały tamten naród. Im bliżej znajdziesz się bramy, tym większą moc zyskujesz. Im większa moc dla Dragon Slayera, tym większe prawdopodobieństwo, że on zamieni się w smoka. Dlatego pomogę, jak będzie trzeba...Mam pewien dług wobec was...
- Dziękuję – powiedziała odchodząc do chłopaków, którzy najprawdopodobniej czekali już na nią. Otworzyła drzwi i ujrzała kolorową tęczę przed sobą, a wokół niej wirującą zupę pomidorową. Przetarła lekko oczy, zamknęła drzwi i jeszcze raz je otworzyła. – CO JEST?! – wrzasnęła widząc coś takiego. – Co się stało? – zapytała Gosnera, jednak gdy się odwróciła, to jego już nie było.
CZYTASZ
Nowe życie, które od Was otrzymaliśmy ✔
FanficW skrócie: Jest to wcześniejsza/ niby zakończona wersja Smoczego Królestwa. Jeśli ktoś czyta regularnie SK, to nie dostanie żadnego spoileru, jeśli ktoś zaczyna SK, to coś tam to opowiadanie może zdradzić.