Piasek wirował po ziemi, tworząc wzory podobne do tornada. Piękny powietrzny statek, którego pierwotnym przeznaczeniem było odkrywanie dróg morza, szybował po błękitnym niebie. Gdy lądował na pustyni, wszyscy byli przygotowani do zejścia na ląd. Kiedy tylko została zarzucona kotwica, zeskoczyli i pobiegli w stronę ruin.
- Jejku, ale problem ... - powiedział, schodząc z pokładu jako ostatni. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, po czym zapalił jednego.
- Szefie szybko! – usłyszał wołanie, rzucił wypalonego w tylko niewielkiej części papierosa i pobiegł w stronę kamratów.
- Co się stało ? Ducha zobaczyliście czy jak ...? – gdy dotarł do ich, zamarł. – Cholera jasna ! Oni żyją ? – zapytał się niedowierzając.
- Na szczęście tak. – powiedział Hughes*. Następnie spojrzał na swojego szefa, który z przerażeniem w oczach patrzył na dwójkę nieznanych ludzi.
- Musica, to leżało obok nich, musisz to zobaczyć! – odezwał się Tamaki, po czym podał szkatułkę i fragment skorupy smoka. Musica zaczął dokładnie oglądać znalezisko. Po chwili zdecydował się otworzyć pudełko, gdy spojrzał do niego, opadł na kolana.
- Co do ...? – nie dokończył, gdyż rzucił się do dziewczyny, odsłaniając jej „oczy". Wszyscy, który to zobaczyli, zszokowany zasłonili usta, rękoma. – Szybko, na statek! Musimy ich szybko przetransportować do Sarycji !!! – kilku ludiz pobiegło po nosze, a reszta zaczęła się zajmować dwójką ludzi. Musica dokładnie im się przyglądał. Byli wychudzeni, brudni, cali w ranach, siniakach. Miejsce, gdzie kiedyś była ręka wyglądało obrzydliwie, ale oczy tej dziewczyny. W głębi duszy, modlił się do Boga o cud, bo bał się, że ludzkie ręce mogą niewiele pomóc w tej sytuacji. – Zrobię to ! – postanowił, po czym chwycił kawałek skóry smoka i pobiegł do statku. – Macie mi nie przeszkadzać, chyba że im się pogorszy. I pełna para, mamy dotrzeć na miejsce, jeszcze przed zmrokiem ! – zarządził, po czym zamknął się w swojej kajucie.
Ludzie Musici przetransportowali Natsu i Lucy na statek, po czym ruszyli. Nie czekali na nic, próbowali jak najszybciej dolecieć do Sarycji, gdzie liczyli na pomoc króla. Podróż była zadziwiająco spokojna, nie napotkali na niebie żadnych zwierząt, pogoda była idealna, wszystko sprzyjało temu, by statek mógł się jak najszybciej znaleźć w obcym kraju.
Słońce delikatnie zaczęło zachodzić, gdy na lądowisko nagle znalazł się statek.
- Szybko do króla ! – krzyknął Musica – Bierzcie ich na nosze! – rozkazał swoim ludziom – Z drogi !!!!!!!!!! – wrzasnął do przechodniów.
- Co się stało ? – gdy weszli do zamku od razu ich zobaczył Król Sarycji, Ustan III. Spojrzał on na ludzi na noszach i od razu wydał rozkaz – Sprowadźcie Komuia, a wy zanieście ich do Sali operacyjnej.
- Królu ! – odezwał się Musica, po czym wyjął szkatułkę z kieszeni płaszcza – Są w niej oczy.
- Że co ?! – Ustan poderwał się i od razu podbiegł do Musici
- Co się stało? – zapytał podając je królowi
- Czy któryś z nich stracił oczy ? – Musica przewrócił oczyma, po czym wskazał na nosze, na których leżała Lucy
- Ona.- pokazał palcem
- Daj to Komuiowi, niech je wszczepi. – oddał mu szkatułkę z oczyma
- Chciałbym się więcej dowiedzieć, ale zgaduję, że teraz nie ma na to czasu. – oparł się rękoma o biodra i zaczął iść w kierunku sali operacyjnej.
CZYTASZ
Nowe życie, które od Was otrzymaliśmy ✔
FanfictionW skrócie: Jest to wcześniejsza/ niby zakończona wersja Smoczego Królestwa. Jeśli ktoś czyta regularnie SK, to nie dostanie żadnego spoileru, jeśli ktoś zaczyna SK, to coś tam to opowiadanie może zdradzić.