- He? – teraz biedny człowiek już nic nie rozumiał – Ale... jest pan emigrantem?
- Tak ... przybywam z bardzo daleka, aż z tych krain ...
- Trochę jesteś dziwny. – Rzekł gospodarz podczas wycierania umytych kufelków. Na chwilę odwrócił się, by odłożyć przedmiot na miejsce, gdy z powrotem spojrzał na osobnika w płaszczu, ujrzał dwóch wysokich wojowników, którzy stali nad nim, mając dziwnie rozbawione miny.
- Nie chce się gadać!? - krzyknął jeden tuż nad uchem przybysza.
- Tak. – Odpowiedział cicho – Dlatego proszę o chwilę spokoju. - Mężczyźni popatrzyli się na siebie chwilę, a następnie wybuchli śmiechem.
- Robaczku? – zaczepił drugi mężczyzna – Czy wiesz kim MY jesteśmy? He?! – Tajemnicza osoba nie zareagowała. – Bracia Kahgum, Wielcy Wojownicy Morza Północnego! Tymi rękoma ... - wyciągnął dłonie, wystawiając je tuż przed twarzą wędrowca. - ... zabiliśmy trzy smoki. – Szepnął mu cicho na ucho.
- Tymi? – palcem wskazał na jego dłonie. Nagle, niezauważalnym ruchem, tajemniczy osobnik wyjął z pochwy miecz i obciął chwalipięcie ręce w okolicy łokcia.
- Aaaaaaaaaaaa!!! – krzyknął z bólu Leoder Kahgum. – Moje ręce! – drugi z braci wyciągnął ogromny miecz schowany na plecach.
- Zapłacisz za to! – syknął groźnie.
- Hahaha! – zaśmiał się złowieszczo przybysz – Zabiliście smoki?! Zabawne. Nawet nie potrafiliście uniknąć mojego ciosu. – Vitell Kahgum rzucił się na niego, niebezpiecznie wymachując mieczem. Każdy jego cios był z łatwością unikany. Wszyscy byli zszokowani zaistniałą sytuacją.
- Mam cię! – nagle krzyknął walczący brat, zadając cios prosto w głowę.
- Naprawdę? – usłyszawszy głos, uchylił głowę lekko w bok.
- Aaaaa!!! – wrzasnął widząc, że jego potężny miecz został powstrzymany jednym palcem. – Kim ty jesteś?
- Po-two-rem. – Rzekł cicho wędrowiec – Dziękuję za posiłek. – Zwrócił się w stronę gospodarza, który schował się pod ladą w obawie o swoje życie.
- Ppproszę. – Zdołał wydukać. Nagle wszyscy usłyszeli klaskanie. Zebrani odwrócili się w kierunku drzwi. Ujrzeli stojących dwóch mężczyzn w płaszczach, którzy równocześnie bili brawa.
- Piękny występ! – krzyknął jeden z nich, powoli podchodząc do wojownika, który walczył z braćmi Kahgum. – Jak cię zwą? – zapytał mężczyzna, powoli zdejmując płaszcz i ukazując swe oblicze. – Ja jestem Natsu Dragon. – Przed oczyma zebranych ukazał się piękny młodzieniec o jasnoróżowych włosach i promiennym uśmiechu.
- Nie muszę odpowiadać na pytania. – Tajemniczy osobnik ominą go idąc prosto do wyjścia. Niestety drogę zagrodził mu wysoki, tęgi mężczyzna, który przybył z Natsu. – Myślałem, że to wolny kraj?
- Coś takiego nie istnieje. – Odezwał się ogromny mężczyzna – Mam na imię Gajeel Redfox.
- Po cholerę mi wasze imiona! – próbował przejść, jednak towarzysz Natsu, nie chciał zbyt łatwo ustąpić. – Nie macie zamiaru mnie przepuścić?!
- Nie. – Odpowiedzi równocześnie.
- A masz! – usłyszeli nagle krzyk, na Natsu zamierzył się mieczem Vitell Kahgum. Jego oczy płonęły żądzą krwi i mordu.- Hahaha! – Zamachnął się mieczem, kierując go na głowę mężczyzny. Tamten jednak upadł na podłogę, a Vitell poleciał prosto na stół, rozwalając go na drobne kawałeczki.
CZYTASZ
Nowe życie, które od Was otrzymaliśmy ✔
FanficW skrócie: Jest to wcześniejsza/ niby zakończona wersja Smoczego Królestwa. Jeśli ktoś czyta regularnie SK, to nie dostanie żadnego spoileru, jeśli ktoś zaczyna SK, to coś tam to opowiadanie może zdradzić.