Trzy lata później...
Jej piękne, długie, blond, sięgające aż do pasa włosy falowały na ciepłym, letnim wietrze. Stała wśród majestatycznych wysp unoszących się nad pustą przestrzenią. Promienie słoneczne padały na jej twarz, ogrzewając ją. Czuła się wspaniale. Wiedziała, że może wracać, że nie będzie już wstydziła się za swoje klęski i niepowodzenia. Była silna, opanowała w pełni te moce. Zacisnęła swoją pięść, patrząc na nią z nostalgią w oczach. Uśmiechnęła się delikatnie, a następnie odwróciła się.
- Dziękuję – powiedziała do staruszki, która stała za nią, bacznie się jej przyglądając.
- A proszę moje drogie dziecko. – Kobieta uśmiechnęła się do niej szeroko. – Teraz idziesz po NICH?
- Oczywiście, że tak. Nie mogę się już doczekać! – odpowiedziała jej szczerze. – Jak już będzie po wszystkim ... wrócę – obiecała szamance. – Na pewno wrócę! – Delikatnie machnęła ręką. Po chwili tuż przed nią pojawił się portal, o kolorze złota, który wirował tuż przed dziewczyną, czekając aż w niego wejdzie. – Do widzenia... babciu. – Pomachała jej, a potem weszła do wnętrza koła.
- Lucy? – Usłyszała znajomy głos. Nie czekała. Szybko pobiegła w stronę ukochanego, by rzucić się mu na szyję i z całej siły zbić w usta. – Tęskniłem kochanie.
- Ja też tęskniłam. – Wtuliła się w niego z całej siły, tak jakby nigdzie nie chciała więcej go puszczać bez siebie.
- A mnie nikt nie przytuli? – Oboje zaśmiali się, gdy zobaczyli stojącego Gosnera z otwartymi ramionami. – No trudno – powiedział zrezygnowany, gdy domyślił się, że Lucy nie puści swojego męża.
- I jak tam trening? – zapytała go szybko, wiedząc że ciekawość zaraz ją zeżre.
- Żyję i to się liczy! – rzekł pewnym głosem. – A ty jak tam?
- Teraz nikt mi nie podskoczy! – Napięła swój biceps. – Normalnie mięśnie ze stali.
- Ty nie pomawiaj się po Gajeelu. – Przyciągnął ją do siebie i ponownie pocałował.
- Czuje się odrzucony – szepnął Gosner do samego siebie. – SŁUCHAJCIE!!! – wrzasnął na cały cmentarz tak bardzo, że zmarli mogliby wstać ze swoich grobów.
- Jak głośno. – Lucy zatkała swoje uszy z wrażenia. – Żyjesz Natsu? – Spojrzała na swojego męża, jednak ten zemdlał na stojąco, doznając poważnego uszkodzenia słuchu. – Ty debilu, coś mu zrobił? – Wściekła pani Dragneel podeszła do grabarza i z całej siły uderzyła go w głowę.
- Dobrze... żyję. – Natsu odezwał się, by dać jakikolwiek znak. – Ojejku. Może chodźmy do Musici? Pewnie już zaczyna się o nas martwić.
- Mając trening Komui'em? Pewnie spędzili te trzy lata cały czas podglądając panienki. – Blondynka podeszła do niego. Nagle zatrzymała się i machnęła ręką tuż nad jego głową. – U...urosłeś? – zapytała niepewnie.
- A ja wiem? Chyba nie powinienem być wyższy? Chociaż ... - skierował wzrok na swoją żonę - ... faktycznie zrobiłaś się jakaś mniejsza.
- Zamknij się! – syknęła ostro.
- No to lecimy do Musici! – Szybko odwrócił się, zaczynając zmierzać w nieznanym nikomu kierunku.
- Chodź tu! – rozkazała blondynka. – I mnie nie denerwuj! – Patrząc na niego surowym wzrokiem, prawiła mu morały. Gosner stał tylko i śmiał się z całej tej sytuacji.
CZYTASZ
Nowe życie, które od Was otrzymaliśmy ✔
FanficW skrócie: Jest to wcześniejsza/ niby zakończona wersja Smoczego Królestwa. Jeśli ktoś czyta regularnie SK, to nie dostanie żadnego spoileru, jeśli ktoś zaczyna SK, to coś tam to opowiadanie może zdradzić.