Wokół stołu zebrała się cała załoga, próbując obmyślić plan dotyczący włamania się na przyjęcie księcia La Predleya. Natsu stukał długopisem o blat stołu, Musica chodzi wokół stołu, a Lucy co chwilę ziewała.
- Czy wy zespół zakładacie czy co!? – niespodziewanie wrzasnął Kurtis. – Potrzebujemy planu. Do-bre-go pla-nu.
- Nie krzyk tak! – skarciła go dziewczyna, której na myśl nie przychodził żaden sensowny plan.
- Wymyśl coś... - Natsu spojrzał na nią znudzonym wzrokiem. – Masz wyobraźnię, więc, w czym problem?
- Na dobrą sprawę każdy ją ma. – Szepnęła pod nosem. – Może Amelia...
- Ona ma siedzieć w tej zapyziałej dziurze, do końca naszej wyprawy! JASNE! – wszystkich przeszył przerażający wzrok Hamrio [jakby ktoś zapomniał, tak jak ja, Musica ma na imię Hamrio J].
- No to wymyśl coś. – Dziewczyna poczuła, jak ktoś dźga ją w prawy bok.
- Idziemy? – powiedział cicho Natsu. Lucy kiwnęła głową i wyszła razem z nim.
- A oni, dokąd? – zapytał się zdziwiony, Tamaki.
- Popatrzeć na wschód słońca. – Wyjaśnił jemu Kurtis.
- Ale po co? – nagle zamilkł. – Acchhhhhhhhh!!! Miłość! Nigdy nie wiadomo, kiedy kwiat miłości, zakwitnie. – Złapał się za głowę i zaczął wykonywać dziwne ruchy.
- U ciebie to już dawno zwiądł. – zażartował sobie z niego Hughes.
- Haha. U mnie tylko kwiat, a u ciebie działo artyleryjskie stoi zakurzone od lat. – Po tych słowach szybko zwiał.
- Hahahahahahahaa!!!!! – w najlepsze śmiała się cała załoga.
Lucy i Natsu powoli zaczęli wspinać się po linach, aż dotarli na belkę masztu. Wygodnie się ułożyli i zaczęli czekać. Powoli pierwsze promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez chmury, tworząc niespotykane barwy.
- Pięknie... - szepnęła dziewczyna. – Chciałabym codziennie patrzeć na taki wschód słońca.
- A co zakochałaś się we mnie? – zapytał niespodziewanie chłopak. Lucy o mało co nie spadła z wrażenia. Całe szczęście, że Natsu udało się ją przytrzymać. Spojrzała na niego wilczym wzrokiem. – No co? – zapytał niewinnie.
- Wiesz, o co chodzi! Co ty tak nagle z tym wyskoczyłeś? I co ma słońce do ciebie? - rzuciła w Natsu gradem pytań.
- Jesteśmy stworzeni z ognia. – Odpowiedział szybko. – Ale skoro tak się oburzyłaś, to może odpuszczę. – Szczenięcy wzrok.
- No dobra ... przepraszam.
- Ostatnio tak się zastanawiałem ... - wziął głęboki oddech – Co by było, gdybyśmy jednak nie przeżyli? Albo co by było, gdybyśmy w ogóle nie zostali oskarżeni o tą zbrodnię?
- I co wymyśliłeś? – mocniej wtuliła się w niego, dzięki czemu mogła poczuć ciepło z obu stron.
- Gdybyśmy byli w Fairy Tail, nie zmieniłbym się. – Trochę smuciła go ta myśl, jednak nagle Lucy spojrzała na niego i dotknęła jego policzka.
- Nie potrzebowałeś się zmieniać. Fakt. Ha. – Zaśmiała się cicho. – Wiele razy niszczyłeś, rozbijałeś, spalałeś i tym podobne sprawy, ale to byłeś ty.
- A gdybyśmy zginęli...nie przeżyłbym TEGO. Widzisz ... chcę korzystać z życia. Chcę je poznać. Mogłem zginąć i co wtedy? Nie pocałowałbym cię, nie ożenił się z tobą ...nic by nie było. – Splótł palce swojej dłoni z jej. – Wiem, że się nie kochamy, tak powinno się kochać małżeństwo, ale... nie wiem, czy nie jesteśmy lepsi niż inni...
CZYTASZ
Nowe życie, które od Was otrzymaliśmy ✔
FanficW skrócie: Jest to wcześniejsza/ niby zakończona wersja Smoczego Królestwa. Jeśli ktoś czyta regularnie SK, to nie dostanie żadnego spoileru, jeśli ktoś zaczyna SK, to coś tam to opowiadanie może zdradzić.