Rozdział 2

846 25 2
                                    

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM

***

Kiedy otworzyłam oczy usłyszałam, głośne, mocne uderzenie. Okazało się, że to burza. Chyba. Jedyne co mnie teraz ciekawi to, czy będziemy mieli normalnie ćwiczenia.

- Dziewczyny? - Powiedziałam podnosząc się z łóżka, ale nikogo nie zastałam. Skierowałam się do łazienki

- Halo? - Jednak tak również nie było nikogo. Ubrałam kapcie i otworzyłam drzwi i okazało się, że to wcale nie była burza.

ONI SIĘ UCZYLI STRZELAĆ.

Okej, są bardzo miłe. Nawet mnie nie obudziły. Grabicie sobie laski.

Mruknęłam pod nosem, zamykając z powrotem drzwi. Kiedy już miałam w ręce rzeczy zaczęłam kierować się do łazienki jednak ktoś wszedł do środka i uniemożliwił mi moje plany.

- No w końcu - Powiedział Jorge. O co mu chodzi?

- Coś się stało? - Spytałam zapalając światło do łazienki

- Nie, tak, nie, tak, tak stało się - Powiedział plącząc się, ja jedynie patrzałam na niego próbując chociaż trochę zrozumieć o co mu chodzi.

- No więc? - Poganiałam

- Dostałem list od szefa całego wojska i mam przyśpieszyć wasze uczenie się.

- Czyli? - Spytałam, nie bardzo rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi.

- Eh... - westchnął, jednak dodał - za pięć miesięcy będziecie mieli egzamin z powodu potrzeby ludzi do obrony.

Zamrugałam kilka razy i znów na niego spojrzałam

- To znaczy, że nadciąga wojna? - powiedziałam zszokowana

- Nie, w sumie nie do końca - Podrapał się po karku -  Jak wiesz, lub nie wiesz, żołnierze z naszego oddziału wojska są w różnych częściach państwa i dużo z nich poległo w walkach przeciwko oxom* jak i przeciwko damarom*

- Czyli.. - powiedziałam analizując powoli słowa, które do mnie powiedział - W razie konieczności jest możliwa wojna, tak? - Spytałam

Jesteśmy dość nietypowym oddziałem, nikt nigdy nie słyszał o nich jednak oni istnieją* i z nami walczą. To bardzo źli ludzie, mają dużo oddziałów, które roją się od tego świństwa. Od lat jest toczona walka z nimi

- Mmmm, tak można powiedzieć - Powiedział, spoglądając na mój ubiór - Ubierz się i chodź do dziewczyn - Rzucił i wyszedł.

Będzie ciężko, wiem to.

***

Kiedy wyszłam na zewnątrz tu i tam, dosłownie WSZĘDZIE byli jacyś ludzie, którzy dawali broń do strzelania lub sami strzelali. Trzeba było trafić w zaznaczony punkt, lub po prostu w papierowego ludzika. Nawet całkiem fajna zabawa. Chociaż nie, to przygotowania na wojnę.

- Cześć "przyjaciółki" - rzuciłam z sarkazmem

- Oh, hejka Martina - Odpowiedziały i dalej zajęły się swoim zajęciem.

- Wytłumaczy mi ktoś, dlaczego nikt mnie nie obudził, a tym bardziej nie przekazał wiadomości, którą miał dla nas szef? - Stałam z założonymi rękoma na wysokości ramion, czekając na jakąkolwiek odpowiedź.

- Chciał sam to każdemu powiedzieć, a my tak byłyśmy zdenerwowane, że po prostu to było takie szybkie i już byliśmy na dworze w strojach żołnierskich - Odpowiedziała Candelaria.

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz