Epilog

907 27 14
                                    

2 miesiące później

Dzisiaj są moje urodziny i ślub Carol. Jestem z Pepe już od prawie 3 miesięcy, a z Jorge nie mam kontaktu. Zauroczyłam się w Pepe, a moja miłość do Jorge przygasła, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jestem aktualnie u fryzjera, który robi mi pięknego koka, a makijażystka wykonuje makijaż. Moja piosenka "My Stupid Heart" odniosła wielki sukces. Powoli staję się profesjonalną piosenkarką, a właśnie jestem w trakcie pisania piosenek na moją pierwszą płytę, która będzie miazgą. Miałam na sobie piękną, długą do kostek pudrowo różową sukienkę na przeźroczystych ramiączkach. W połowie ramion szerokie, luźno zwisające ramiączko w tym samym kolorze.

- Dziękuje, jest ślicznie - przygryzłam wargę, oglądając się w lustrze. Fryzjerka i makijażystka właśnie skończyły wykonywać swoją pracę. Podziękowałam jeszcze raz, a następnie podałam odpowiednią sumę pieniędzy i z uśmiechem na twarzy wyszłam po czym wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu.

- Gotowi? - usłyszałam głos mamy, w tym samym momencie kiedy weszłam do domu.

- Jasne - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem, tym samym zwracając uwagę taty i mamy.

- Martina, cudownie wyglądasz - powiedział komplement mój tata

- Dziękuje - podeszłam i pocałowałam go w policzek.

- Idziemy - Francisco i Pepe zeszli po schodach. Odwróciłam się w ich stronę, aby spotkać się z ślicznym uśmiechem mojego chłopaka

- Pięknie wyglądasz, kochanie - pocałował mnie w usta, z uśmiechem odwzajemniłam pocałunek.

- Ty też niczego sobie - musnęłam jego usta

- Tini - zatrzymała mnie moja mama - idźcie, muszę pogadać chwilę z córką - powiedziała tym razem mama do chłopaków, którzy skinieniem głowy wyszli z domu.

- Jesteś z nim szczęśliwa?

- Tak, pewnie. Jest świetnym chłopakiem - odparłam.

- Ale nie tak dobry jak..

- Proszę mamo, nie kończ tego. On zalicza się do przeszłości, zaczęłam życie z Pepe - westchnęłam na końcu - Idziemy? - spytałam, a kiedy skinęła głową z uśmiechem ruszyłyśmy ku samochodowi, który czeka na nas na zewnątrz. Usiadłam z tyłu po prawej stronie obok Pepe, tata i mama siedzieli z przodu, a Fran po lewej stronie Pepe. Barroso splótł nasze palce razem, kładąc je na swoim udzie, co skomentowałam delikatnym uśmiechem. Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się pod kościołem. Tam też czekała osoba towarzysząca Francisco - Martina, moja najlepsza przyjaciółka.

- Martina - zaśmiałam się i przytuliłam ją

- Martina - odpowiedziała i tym razem obydwie zaczęłyśmy się delikatnie śmiać. Weszliśmy do kościoła, Pepe i reszta poszli zająć miejsca, a ja stanęłam przy ołtarzu, ponieważ zostałam druhną Carol. Przywitałam się z Xabim delikatnym uśmiechem i w momencie kiedy obejrzałam się w stronę wejścia do kościoła, organy zaczęły grać, a po czerwonym dywanie zaczęła kroczyć Carol w pięknej, białej, długiej sukni, która została uszyta na miarę. Pół minuty później stała już przy ołtarzu ze szerokim uśmiechem, rozpoczęliśmy ceremonię.

***

Na salę dotarliśmy kilka minut po siedemnastej. Ślub mojej przyjaciółki w dzień moich urodzin to najlepszy prezent jaki mogłam dostać. Cieszę się jej szczęściem, cieszę się, że jest szczęśliwa.

Zajęłam miejsce przy stole pary młodej, dokładnie na przeciwko Carol, a Pepe siedział na przeciwko Xabianiego. Na początku goście dawali telegramy i składali życzenia parze młodej, potem był wzniesiony toast za małżeństwo, a jakiś czas potem obył się pierwszy taniec pary młodej, później każdy mógł już tańczyć.

- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną? - przede mną pojawił się Pepe, który z uśmiechem i wyciągniętą dłonią w moją stronę czekał na moją reakcję.

- Ależ oczywiście panie Bl, Barroso - uśmiechnęłam się sztucznie i delikatnie, mając nadzieję, że Pepe nie usłyszał tego co wcześniej chciałam powiedzieć. Chciałam powiedzieć "Blanco" zamiast "Barroso". Pierwszy raz od naprawdę dłuższego czasu wymieniłam prawie że nazwisko Jorge. Nienawidzę tego, że myśli o nim znowu mnie nachodzą, ale Bogu dzięki nie w takiej ilości jak miesiąc temu. Tylko mam nadzieję, że Jorge jest szczęśliwy, tylko to się liczy. W tym samym momencie puścili wolny kawałek

- Przeznaczenie - zaśmiał się cicho Pepe po czym położył swoje dłonie na moich plecach, a ja oplotłam swoimi jego szyję.

- Nie wierzę w przeznaczenie - zrobiłam zniesmaczoną minę

- Dlaczego?

- Wierzę w przypadek, przeznaczenie nie istnieje - wierzyłam w przeznaczenie. Do czasu.

- Jesteś taka piękna, Tini - oglądał moją twarz. Przygryzłam niewidocznie wargę, po moim ciele rozeszła się gęsia skórka. Do końca piosenki nic nie mówiliśmy, tańczyliśmy w przyjemnej atmosferze.

- Uwaga, uwaga, a teraz czas na wyrzucenie bukietu kwiatów przez pannę młodą! - powiedział do mikrofonu mężczyzna, jeden z orkiestry, która gra na weselu. Z uśmiechem ustawiłam się wraz z innymi kobietami, tworząc małą grupkę. Carol stanęła do nas tyłem, dwa metry od nas. Zamachnęła się pierwszy raz, drugi po czym odwróciła się, a ja patrzyłam na to co robi ze zmarszczonymi brwiami. Podeszła do mnie z głupim uśmiechem po czym wręczyła mi bukiet. Zszokowana patrzyłam na to wszystko, a kiedy spojrzała za mnie natychmiast się odwróciłam, a moim oczom ukazał się Pepe, który uklęknął przede mną i wyciągnął z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko.

- Zostaniesz moją żoną? - spytał z uśmiechem, a ja patrzyłam na to wszystko zdumiona. W przypływie emocji przytaknęłam energicznie, a do moich oczu napłynęły łzy. Założył pierścionek na mój palec serdeczny u prawej dłoni. Przytulił mnie z całej siły do siebie, a ja wtuliłam się w niego. Z moich oczu popłynęły pierwsze łzy.

Płaczę bo jestem zdumiona i płaczę bo teraz na zawszę muszę zamknąć dział z Jorge i zostawić go za sobą. Zaczynam nowe życie. Z Pepe.

***

Jest 6 rano, wszyscy śpią po weselu, na 10 są poprawiny, a ja siedzę w łazience i patrzę tępo to w pierścionek to w naszyjnik, który dostałam rok temu od Jorge.

- Tak bardzo Cię przepraszam Jorge, mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Bo jeżeli Ty jesteś szczęśliwy to ja też, wiesz? - mówiłam cichutko przez łkanie - Bo ja nigdy nie przestałam Cię kochać, nigdy.. - wyszeptałam i zacisnęłam powieki, z których wypłynęły kolejne łzy.

***

972 słowa!

Dotarliśmy do końca.. PIERWSZEJ CZĘŚCI! Będę pisać drugą część bo sama czułabym taki niedosyt po takim zakończeniu.

ZAPRASZAM NA MÓJ PROFIL GDZIE WIDNIEJE JUŻ DRUGA CZĘŚĆ!

Co sądzicie o pierwszej części? Przypadła wam do gustu?

[Edit]: 18.03.2018r. Oficjalny koniec korekty! ✔️

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz