Rozdział 26

534 24 5
                                    

- Właściwie to gdzie zmierzamy? - spytał Jason kiedy weszliśmy na polanę

- Do wojska - odparłam, a oni spojrzeli na mnie zszokowani

- Chcesz tam wrócić?! - niemal wykrzyczeli

- Niee, do wojska, w którym ja jestem - odparłam, a oni się uspokoili

- Hej, zobaczcie! Tam jest jakiś domek i widzę tam jakąś starszą kobietę - Lali się skrzywiła

- Może pójdziemy tam? Jesteśmy głodni, a ja jestem cała w ranach

- Dobry pomysł, chodźmy - pobiegliśmy tam.

Starsza kobieta patrzyła na nas ze strachem i szokiem. Nie wiem jak dokładnie wyglądam, ale patrząc na moich towarzyszy oni nie wyglądają zbyt dobrze.

- Mogę w czymś pomóc? - spytała drżącym głosem

- Tak. Niech się pani nas nie boi, uciekliśmy od.. właściwie pani się domyśla od kogo i potrzebujemy pomocy. Prosimy - odezwałam się niemal błagalnym tonem.

- Tak, pewnie. Wchodźcie - rozluźniła się i wprowadziła nas do swojej skromnej chatki, w której zastaliśmy jej męża.

- Martin oni potrzebują pomocy, patrz jak wyglądają. Uciekli od Petera - odezwała się staruszka

- Wchodźcie, ale wiedzcie, że nie możecie zostać tutaj długo. Maksymalnie dzień - dwa, oni się teraz szykują do ataku na wojsko Jorge Blanco, znacie prawda? - patrzył na każdego z nas, a dla mnie się świat zatrzymał. Co ja zrobiłam..

- Wszystko w porządku? - odezwał się Martin

- Tak, tak mi się wydaje - wyszeptałam

- Musimy się opatrzyć dziecko, wyglądasz fatalnie - zniesmaczył się. Weszliśmy najprawdopodobniej do ich sypialni, a ja moją już i tak nienadającą się do niczego bluzkę ściągnęłam. Byłam brudna i w ranach.

- Dziecko kochane - oczy starszej pani się zaszkliły - wyglądasz jak mój syn, który nie żyje. Idziemy się pierw umyć, obyć nie dostała zakażenia! Obyś! - lamentowała. Ich łazienka była skromna, ale nie najgorsza.

- Twoje ubrania pójdą od razu do pieca, a bieliznę dam Ci czystą tak samo jak ubrania, dobrze? - przytaknęłam. Wlała mi wody do wanny

- Dziękuje - uśmiechnęłam się pokrzepiająco

- Nie masz za co. Macie przyszłość przed sobą - odparła i wyszła zamykając za sobą drzwi. Ściągnęłam z siebie wszystko i spojrzałam w lustro.

Okropna. Wyglądam okropnie. Weszłam powoli do wody, a w moich oczach pojawiły się łzy. To szczypie cholernie. Kiedy usiadłam na swoje ciało nałożyłam mydło, a z oczu poleciały łzy.

Po półgodzinnej kąpieli byłam gotowa, bieliznę miałam czystą tak samo jak i ubrania. Czuję się jak nowo narodzona. Położyłam się do łóżka, w którym miałam spać ja i Lali, a w drugim Jason i Damien.

- Martina - do pokoju wszedł Jason - muszę Ci coś powiedzieć..

Podniosłam się do pozycji siedzącej

- Tak?

- Wiem, że masz chłopaka, ale.. Kocham Cię i dopilnuje tego żebyśmy wszyscy,a w szczególności Ty dotarli do twojego chłopaka, który pewnie wariuje z tęsknoty za Tobą - słuchałam go i analizowałam każde słowo. On mnie kocha, a ja go uwielbiam jako przyjaciela.

- Jason ja uwielbiam Cię jako przyjaciela, ale cieszę się, że jesteś ze mną szczery i powiedziałeś mi to co czujesz. Mam nadzieję, że przez to uczucie nie skończysz ze mną znajomości - zaśmiałam się, a ten pokiwał przecząco głową. Chwilę później do pokoju weszli Damien i Lali.

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz