Leżałam, myślałam i nie mogłam przestać. Jak możliwe jest to, że Peter jest szefem wojska skoro nie żyje? Może to było po prostu planowane? I jestem po części zła na siebie bo za szybko ulegam ludziom. Powinnam za to, że Jorge mówił tak nie inaczej być zła, ale Jezu zbyt bardzo go kocham. Zaraz w końcu ubieram się w mój strój żołnierski, który tak długo nie nosiłam. Wyniki w sprawie serca się o wiele poprawiły więc czuje, że wygrałam tą sytuację. W końcu będę mogła normalnie spędzać dnie z przyjaciółmi. Do moich nozdrzy wdarł się kwiatowy zapach, jakby ktoś dopiero co wyciągnął pranie z automatu, spojrzałam w prawą stronę a tam rozwieszał pranie Jorge. Podśmiewałam się pod nosem.
- I co jest takiego śmiesznego? - spytał, kątem oka zerkając na mnie
- Jeszcze nie widziałam Cię wieszającego pranie - odparłam i podniosłam się do pozycji siedzącej przy okazji owijając się kołdrą bo nadal jestem naga.
- Teraz już widzisz - skończył wieszać pranie i odłożył miskę na stolik
- Jest tam gdzieś mój strój? Chciałabym się ubrać - podniosłam brwi do góry i oczekiwałam aż poda mi moje ubrania
- Są, ale pierw proszę o mój amulet - wskazał na swoje usta. Wstałam, szczelniej owijając się kołdrą
- Nie musisz się tak owijać, widziałem Cię bez ubrań - dodał, a ja jednym ruchem położyłam kołdrę na łóżku. W jego oczach pojawił się błysk, jednak muszę pokrzyżować jego plany. Podeszłam i pocałowałam delikatnie jego suche wargi, on natomiast chciał mnie złapać w tali jednak zatrzymałam jego dłonie.
- Idę się ubrać - musnęłam szybko jego wargi i poszłam do łazienki po drodze chwytając strój.
***
Gotowa wyszłam na zewnątrz gdzie wzrokiem odnalazłam Diego i pozostałych. Pewnie Jorge ich powiadomił, że zguba się znalazła.
- Cześć - podeszłam do nich z szerokim uśmiechem. Wszyscy od razu się na mnie rzucili
- Boże, Tinita - Mechi załamywał się głos, a ja się śmiałam.
- Udusicie mnie - zaczęłam teatralnie kasłać, od razu się odsunęli i zaczęłam się ponownie śmiać.
- Mercedes powinna Cię zabić za to, że odeszłaś tak nagle bez słowa, a ja z ręką na sercu bym jej na to pozwolił
- Przepraszam was za to, chciałam sobie pewne sprawy przemyśleć, ale odejście bez słowa nie było dobrym pomysłem. Kocham was i dlatego wróciłam - mniej więcej wytłumaczyłam dlaczego to zrobiłam. Będę tego żałować najprawdopodobniej do końca życia. Poczucie winy i wyrzuty sumienia nigdy nie odejdą.
- Przyjazd Tini będziemy świętować wieczorem, a teraz chodźmy na ćwiczenia - odezwał sie Ruggero i ruszyliśmy.
***
Jak powiedział Ruggero też tak było. Wieczorem siedzieliśmy przy alkoholu i jedzieniu. Byłam ja, Diego, Ruggero i Jorge. Nie obyło się bez gry w butelkę czy Nigdy nie..
- Okej więc teraz zagramy w butelkę - Ruggero wziął pustą butelkę po napoju i usiedliśmy w kółku i zakręcił. Wypadło na Mechi
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - zawsze brała wyzwania, jestem zdziwiona że wzięła tym razem pytanie.
- Byłaś kiedyś zakochana? - blondynka się speszyła, ale odpowiedziała
- Tak - i już wszystko było wiadome, ona jest zakochana w Pasquarelli! Chwyciłam swoją lampkę i jednym chlustem wypiłam całą zawartość. Takie informacje nie przejdą na trzeźwo. Kolejnym razem wypadło na mnie
- Wyzwanie - mam stracha bo wiem, że ona jest zdolna do wszystkiego, ale raz się żyje - usiądź Jorge na kolanach i pocałuj go z języczkiem - usłyszałam w jej głosie nutkę nietrzeźwości. Skoro i tak wszyscy już skoro wypili to nikt nie powinien tego pamiętać. Usiadłam Jorge na kolanach i rękoma pociągnęłam go za szyję po czym wpiłam się w jego usta. Czułam jak odwzajemnia, a jego dłonie błądziły po moich plecach przy czym poczułam podniecenie. Odsunęłam od siebie nieczyste myśli i skupiłam na wyzwaniu, które już wykonałam. Stwierdziłam, że nie zejdę Jorge z kolan bo podłoga jest zimna, a cóż on to grzejnik czy kaloryfer. Jak to woli. Z czasem wypadło 2 razy na Diego, 5 na Mechi i 3 na Jorge. Na mnie na szczęście potem ani razu, a teraz przyszła gra na Nigdy nie.
- Zasady są proste: jeżeli to robiłaś - pijesz. - krótko i na temat wytłumaczył Rugg i zaczęliśmy.
- Nigdy nie napisałem piosenki - napiłam się ja i Diego. Posłaliśmy sobie uśmiechy.
- Wczoraj się nie pieprzyłam - powiedziała Lambre, a napiłam się ja i Blanco - wiedziałam, wiedziałam! Mówiłam wam, że skoro jej walizka tu stała to tam było gorąco! - wszyscy wpadliśmy w śmiech, a przy okazji ja spaliłam buraka.
- Nigdy nie miałem dziewczyny - powiedział Diego, a napił się on, Jorge i Ruggero.
- Nigdy nie chciałam zostać piosenkarką - tym razem powiedziałam ja. Napiłam się ja, Jorge i Diego.
- Nigdy nie całowałem się z języczkiem - powiedział Blanco. Napiliśmy się wszyscy. Potem jeszcze było kilka kolejek, a po tym zasnęliśmy na podłodze. Diego, najmądrzejszy z nasz znalazł w sobie resztki siły i poszedł spać do łóżka, ale ja miałam prywatny materac - Jorge. Oprócz tego że było mi wygodnie to i ciepło - dwa w jednym.
Jednak.. nikt nie zdawał sobie sprawy co działo się na zewnątrz.
***
844 słowa!
Hej! Jak wam sobota minęła? Ja cały dzień jak zwykle przesiedziałam w domu, ale nauczyłam się mniej więcej korzystać z gimpa! Bądźcie dumni :D
Co myślicie o rozdziale? Co dzieje się na zewnątrz?
Dziękuje za przeczytanie rozdziału, zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz będzie mi bardzo miło :)
![](https://img.wattpad.com/cover/105750350-288-k24098.jpg)
CZYTASZ
my stupid heart | jortini
FanfictionMartina od małego marzyła, aby przystąpić do wojska i stać na czele obrony kraju. Jej rodzice nie podzielali jej radości do tego, ale zgodzili się. Po skończeniu liceum dziewczyna udała się do wojska dla początkujących. Czy to co ją tam spotka jest...