Rozdział 22

613 27 8
                                    

Leżałam, myślałam i nie mogłam przestać. Jak możliwe jest to, że Peter jest szefem wojska skoro nie żyje? Może to było po prostu planowane? I jestem po części zła na siebie bo za szybko ulegam ludziom. Powinnam za to, że Jorge mówił tak nie inaczej być zła, ale Jezu zbyt bardzo go kocham. Zaraz w końcu ubieram się w mój strój żołnierski, który tak długo nie nosiłam. Wyniki w sprawie serca się o wiele poprawiły więc czuje, że wygrałam tą sytuację. W końcu będę mogła normalnie spędzać dnie z przyjaciółmi. Do moich nozdrzy wdarł się kwiatowy zapach, jakby ktoś dopiero co wyciągnął pranie z automatu, spojrzałam w prawą stronę a tam rozwieszał pranie Jorge. Podśmiewałam się pod nosem.

- I co jest takiego śmiesznego? - spytał, kątem oka zerkając na mnie

- Jeszcze nie widziałam Cię wieszającego pranie - odparłam i podniosłam się do pozycji siedzącej przy okazji owijając się kołdrą bo nadal jestem naga.

- Teraz już widzisz - skończył wieszać pranie i odłożył miskę na stolik

- Jest tam gdzieś mój strój? Chciałabym się ubrać - podniosłam brwi do góry i oczekiwałam aż poda mi moje ubrania

- Są, ale pierw proszę o mój amulet - wskazał na swoje usta. Wstałam, szczelniej owijając się kołdrą

- Nie musisz się tak owijać, widziałem Cię bez ubrań - dodał, a ja jednym ruchem położyłam kołdrę na łóżku. W jego oczach pojawił się błysk, jednak muszę pokrzyżować jego plany. Podeszłam i pocałowałam delikatnie jego suche wargi, on natomiast chciał mnie złapać w tali jednak zatrzymałam jego dłonie.

- Idę się ubrać - musnęłam szybko jego wargi i poszłam do łazienki po drodze chwytając strój.

***

Gotowa wyszłam na zewnątrz gdzie wzrokiem odnalazłam Diego i pozostałych. Pewnie Jorge ich powiadomił, że zguba się znalazła.

- Cześć - podeszłam do nich z szerokim uśmiechem. Wszyscy od razu się na mnie rzucili

- Boże, Tinita - Mechi załamywał się głos, a ja się śmiałam.

- Udusicie mnie - zaczęłam teatralnie kasłać, od razu się odsunęli i zaczęłam się ponownie śmiać.

- Mercedes powinna Cię zabić za to, że odeszłaś tak nagle bez słowa, a ja z ręką na sercu bym jej na to pozwolił

- Przepraszam was za to, chciałam sobie pewne sprawy przemyśleć, ale odejście bez słowa nie było dobrym pomysłem. Kocham was i dlatego wróciłam - mniej więcej wytłumaczyłam dlaczego to zrobiłam. Będę tego żałować najprawdopodobniej do końca życia. Poczucie winy i wyrzuty sumienia nigdy nie odejdą.

- Przyjazd Tini będziemy świętować wieczorem, a teraz chodźmy na ćwiczenia - odezwał sie Ruggero i ruszyliśmy.

***

Jak powiedział Ruggero też tak było. Wieczorem siedzieliśmy przy alkoholu i jedzieniu. Byłam ja, Diego, Ruggero i Jorge. Nie obyło się bez gry w butelkę czy Nigdy nie..

- Okej więc teraz zagramy w butelkę - Ruggero wziął pustą butelkę po napoju i usiedliśmy w kółku i zakręcił. Wypadło na Mechi

- Pytanie czy wyzwanie?

- Pytanie - zawsze brała wyzwania, jestem zdziwiona że wzięła tym razem pytanie.

- Byłaś kiedyś zakochana? - blondynka się speszyła, ale odpowiedziała

- Tak - i już wszystko było wiadome, ona jest zakochana w Pasquarelli! Chwyciłam swoją lampkę i jednym chlustem wypiłam całą zawartość. Takie informacje nie przejdą na trzeźwo. Kolejnym razem wypadło na mnie

- Wyzwanie - mam stracha bo wiem, że ona jest zdolna do wszystkiego, ale raz się żyje - usiądź Jorge na kolanach i pocałuj go z języczkiem - usłyszałam w jej głosie nutkę nietrzeźwości. Skoro i tak wszyscy już skoro wypili to nikt nie powinien tego pamiętać. Usiadłam Jorge na kolanach i rękoma pociągnęłam go za szyję po czym wpiłam się w jego usta. Czułam jak odwzajemnia, a jego dłonie błądziły po moich plecach przy czym poczułam podniecenie. Odsunęłam od siebie nieczyste myśli i skupiłam na wyzwaniu, które już wykonałam. Stwierdziłam, że nie zejdę Jorge z kolan bo podłoga jest zimna, a cóż on to grzejnik czy kaloryfer. Jak to woli. Z czasem wypadło 2 razy na Diego, 5 na Mechi i 3 na Jorge. Na mnie na szczęście potem ani razu, a teraz przyszła gra na Nigdy nie.

- Zasady są proste: jeżeli to robiłaś - pijesz. - krótko i na temat wytłumaczył Rugg i zaczęliśmy.

- Nigdy nie napisałem piosenki - napiłam się ja i Diego. Posłaliśmy sobie uśmiechy.

- Wczoraj się nie pieprzyłam - powiedziała Lambre, a napiłam się ja i Blanco - wiedziałam, wiedziałam! Mówiłam wam, że skoro jej walizka tu stała to tam było gorąco! - wszyscy wpadliśmy w śmiech, a przy okazji ja spaliłam buraka.

- Nigdy nie miałem dziewczyny - powiedział Diego, a napił się on, Jorge i Ruggero.

- Nigdy nie chciałam zostać piosenkarką - tym razem powiedziałam ja. Napiłam się ja, Jorge i Diego.

- Nigdy nie całowałem się z języczkiem - powiedział Blanco. Napiliśmy się wszyscy. Potem jeszcze było kilka kolejek, a po tym zasnęliśmy na podłodze. Diego, najmądrzejszy z nasz znalazł w sobie resztki siły i poszedł spać do łóżka, ale ja miałam prywatny materac - Jorge. Oprócz tego że było mi wygodnie to i ciepło - dwa w jednym.

Jednak.. nikt nie zdawał sobie sprawy co działo się na zewnątrz.

***

844 słowa!

Hej! Jak wam sobota minęła? Ja cały dzień jak zwykle przesiedziałam w domu, ale nauczyłam się mniej więcej korzystać z gimpa! Bądźcie dumni :D

Co myślicie o rozdziale? Co dzieje się na zewnątrz?

Dziękuje za przeczytanie rozdziału, zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz będzie mi bardzo miło :)

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz