Obudziłam się w szpitalu. Na początku obraz przed oczami miałam zamazany jednak po kilku mrugnięciach okiem wszystko już wróciło do normy. Wokół siebie zobaczyłam Mechi i Jorge. Byłam pod różnymi kabelkami, które sama nie wiem po co były mi potrzebne. Momentalnie przypomniałam sobie, że zostałam trafiona. Dotknęłam brzucha, ale nie poczułam żadnego bandażu, niczego. Zmarszczyłam brwi i podniosłam kołdrę
Wtedy zauważyłam, że bandaż nie znajduje się na brzuchu tylko na nodze. Tylko dlaczego krew była na brzuchu? Westchnęłam tym samym zwracając uwagę szatyna i blondynki
- W końcu się obudziłaś - pierwsza powiedziała Mechi
- Po co mi te kabelki? - spytałam patrząc na nie i podnosząc jeden z nich
- Muszą podtrzymać twoje serce - powiedział z zawahaniem Jorge
- Jak moje serce? Przecież z nim się nic nie stało - powiedziałam, a oni wlepili wzrok w podłogę
- Tak, ale.. - zaczęła Lambre, ale nie skończyła
- Ale? - nalegałam
- Masz zaburzenia rytmu serca - powiedziała w końcu. Zmarszczyłam brwi.
- Co to oznacza?
- Musisz zrezygnować z wojska - oburzyłam się.
- Jakim prawem?
- To niebezpiecznie dla twojego zdrowia
- Ale wojsko to moje marzenie! - podniosłam głos i podniosłam się do pozycji siedzącej
- Połóż się - nagle w sali pojawił się lekarz. Położyłam się spowrotem.
- O co chodzi z tymi "zaburzeniami rytmu serca"? - spytałam dając przy okazji z palców cudzysłów
- To inaczej arytmia. Jesteś często bardzo zmęczona, denerwujesz się i przez to wszystko wynikło. To można leczyć jeżeli się na to zgodzisz. Powiedz mi ostatnio było ci słabo, miałaś zawroty głowy i tym podobne?
- Było mi słabo, ale po pewnym czasie przechodziło więc winiłam o to pogodę bo często przy zmianach pogód tak mam. - Przytaknął.
- Więc co dalej?
- Musisz teraz odpoczywać w domu lub w wojsku. Nie możesz na razie tam wrócić i nie wiadomo czy w ogóle wrócisz. Musisz być spokojna i nie używać kawy czy innych używek. Zrelaksuj się - polecił. Mruknęłam "tak". Popatrzył na mnie przez kilka sekund, a następnie wyszedł.
- Dopilnuje żebyś z tego wyszła - powiedziała stanowczo blondynka. Spojrzałam na nią naburmuszona.
- Ale ja się nie denerwuje - chociaż i tak zaczynałam się już denerwować
- Spokojnie - odezwał się Jorge
- Łatwo Ci mówić. To nie Ty teraz leżysz pod jakimiś kabelkami - wskazałam na nie - i nie musisz się martwić o to czy wrócisz do wojska - odpowiedziałam
- Nie, ale gdybyś wtedy mnie nie zasłoniła to ja bym tu leżał, nie Ty. - powiedział, a ja automatycznie zamilkłam - Za co Ci dziękuje - uśmiechnął się delikatnie w moją stronę i złapał za rękę. Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Kiedy będę mogła stąd wyjść? - spytałam
- Na pewno nie wcześniej niż za tydzień - odpowiedziała Mercedes. Westchnęłam.
- Tylko odwiedzajcie mnie często - zaśmiałam się na co mi zawtórowali
- Diego i Rugg też tu byli - powiedziała
- Naprawdę? Gdzie teraz są? - spytałam z uśmiechem
- Niestety musieli iść. Dopiero rano skończyła się walka z oxami, to jeszcze nie wszystko na co ich stać. Musieli pomóc w sprzątaniu, a wojsko teraz poniesie wysokie koszty za naprawienie wielu rzeczy. - powiedziała trochę smutna
- Damy radę, państwo na pewno nas wspomoże - powiedział Jorge
- Zgadzam się z tym - spojrzałam na nich z uśmiechem
- Moi rodzice wiedzą, że tu jestem?
- Nie i nikt nie dzwonił. Stwierdziliśmy, że gdybyśmy im teraz powiedzieli to na pewno w tym momencie nie siedzielibyśmy tu my tylko oni. Nie chcieliśmy ich martwić, jeszcze by w pośpiechu coś się stało.
Przyznałam jej rację.
***
Jorge i Mechi późnym popołudniem musieli już wracać. Kilka godzin potem na salę przywieziono młodą dziewczynę. Czytałam w spokoju książkę w tym czasie próbowała do mnie zagadać
- Cześć - powiedziała. Spojrzałam na nią i odparłam z uśmiechem:
- Hej
- Jak się nazywasz? - spytała
- Martina Stoessel, a Ty? - zaznaczyłam w książce gdzie skończyłam czytać
- Karol Sevilla - odpowiedziała z uśmiechem
- Masz ciekawe nazwisko - zaśmiałam się
- Tak, wiele osób mi to mówi. Sama się czasem zastanawiam skąd mogło się wytrzasnąć takie nazwisko - zawtórowała mi - Jeżeli mogę spytać czemu leżysz tutaj?
- Jestem w wojsku i wczorajszego dnia zaatakowali wrogowie zostałam postrzelona w nogę i okazało się, że mam chore serce - wzruszyłam ramiona. Zrobiła skwaszoną minę.
- Oh, przepraszam, że spytałam
- Nic się nie stało, za tydzień wychodzę. Przynajmniej będę miała z kim porozmawiać - uśmiechnęłam się szczerze - a Ty dlaczego tu jesteś?
- Chodzę na zajęcia karate i w domu trochę ćwiczyłam. Dobrze to się dla mnie nie skończyło -Przygryzłam wargę.
- Współczuję.
- Również za tydzień wychodzę więc fajnie się zgrałyśmy - również uśmiechnęła się szczerze - Co czytasz? - Spojrzałam na tytuł książki.
- Gwiazd naszych wina
- Ah niedawno skończyłam czytać tę książkę! Jest cudowna! - powiedziała podekscytowana na co się zaśmiałam. Tak rozmawiałyśmy kilka godzin.
***
809 słów!
Hej! Przepraszam, że tak późno pierwszy rozdział, ale nic nie mogę na to poradzić.
Pójdę się wykąpać po czym biorę się za 2 rozdział a potem 3.
Trzymajcie kciuki!
Zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz będzie mi bardzo miło :)
CZYTASZ
my stupid heart | jortini
Fiksi PenggemarMartina od małego marzyła, aby przystąpić do wojska i stać na czele obrony kraju. Jej rodzice nie podzielali jej radości do tego, ale zgodzili się. Po skończeniu liceum dziewczyna udała się do wojska dla początkujących. Czy to co ją tam spotka jest...