Rozdział 15

648 24 6
                                    

Obudziłam się w szpitalu. Na początku obraz przed oczami miałam zamazany jednak po kilku mrugnięciach okiem wszystko już wróciło do normy. Wokół siebie zobaczyłam Mechi i Jorge. Byłam pod różnymi kabelkami, które sama nie wiem po co były mi potrzebne.  Momentalnie przypomniałam sobie, że zostałam trafiona. Dotknęłam brzucha, ale nie poczułam żadnego bandażu, niczego. Zmarszczyłam brwi i podniosłam kołdrę 

Wtedy zauważyłam, że bandaż nie znajduje się na brzuchu tylko na nodze. Tylko dlaczego krew była na brzuchu? Westchnęłam tym samym zwracając uwagę szatyna i blondynki 

- W końcu się obudziłaś - pierwsza powiedziała Mechi 

- Po co mi te kabelki? - spytałam patrząc na nie i podnosząc jeden z nich 

- Muszą podtrzymać twoje serce - powiedział z zawahaniem Jorge 

- Jak moje serce? Przecież z nim się nic nie stało - powiedziałam, a oni wlepili wzrok w podłogę 

- Tak, ale.. - zaczęła Lambre, ale nie skończyła 

- Ale? - nalegałam 

- Masz zaburzenia rytmu serca - powiedziała w końcu. Zmarszczyłam brwi.

- Co to oznacza? 

- Musisz zrezygnować z wojska - oburzyłam się. 

- Jakim prawem? 

- To niebezpiecznie dla twojego zdrowia 

- Ale wojsko to moje marzenie! - podniosłam głos i podniosłam się do pozycji siedzącej 

- Połóż się - nagle w sali pojawił się lekarz. Położyłam się spowrotem. 

- O co chodzi z tymi "zaburzeniami rytmu serca"? - spytałam dając przy okazji z palców cudzysłów 

- To inaczej arytmia. Jesteś często bardzo zmęczona, denerwujesz się i przez to wszystko wynikło. To można leczyć jeżeli się na to zgodzisz. Powiedz mi ostatnio było ci słabo, miałaś zawroty głowy i tym podobne? 

- Było mi słabo, ale po pewnym czasie przechodziło więc winiłam o to pogodę bo często przy zmianach pogód tak mam. - Przytaknął.

- Więc co dalej? 

- Musisz teraz odpoczywać w domu lub w wojsku. Nie możesz na razie tam wrócić i nie wiadomo czy w ogóle wrócisz. Musisz być spokojna i nie używać kawy czy innych używek. Zrelaksuj się - polecił. Mruknęłam "tak". Popatrzył na mnie przez kilka sekund, a następnie wyszedł. 

- Dopilnuje żebyś z tego wyszła - powiedziała stanowczo blondynka. Spojrzałam na nią naburmuszona. 

- Ale ja się nie denerwuje - chociaż i tak zaczynałam się już denerwować 

- Spokojnie - odezwał się Jorge 

- Łatwo Ci mówić. To nie Ty teraz leżysz pod jakimiś kabelkami - wskazałam na nie - i nie musisz się martwić o to czy wrócisz do wojska - odpowiedziałam 

- Nie, ale gdybyś wtedy mnie nie zasłoniła to ja bym tu leżał, nie Ty. - powiedział, a ja automatycznie zamilkłam - Za co Ci dziękuje - uśmiechnął się delikatnie w moją stronę i złapał za rękę. Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. 

- Kiedy będę mogła stąd wyjść? - spytałam 

- Na pewno nie wcześniej niż za tydzień - odpowiedziała Mercedes. Westchnęłam.

- Tylko odwiedzajcie mnie często - zaśmiałam się na co mi zawtórowali 

- Diego i Rugg też tu byli - powiedziała 

- Naprawdę? Gdzie teraz są? - spytałam z uśmiechem 

- Niestety musieli iść. Dopiero rano skończyła się walka z oxami, to jeszcze nie wszystko na co ich stać. Musieli pomóc w sprzątaniu, a wojsko teraz poniesie wysokie koszty za naprawienie wielu rzeczy. - powiedziała trochę smutna 

- Damy radę, państwo na pewno nas wspomoże - powiedział Jorge 

- Zgadzam się z tym - spojrzałam na nich z uśmiechem 

- Moi rodzice wiedzą, że tu jestem? 

- Nie i nikt nie dzwonił. Stwierdziliśmy, że gdybyśmy im teraz powiedzieli to na pewno w tym momencie nie siedzielibyśmy tu my tylko oni. Nie chcieliśmy ich martwić, jeszcze by w pośpiechu coś się stało. 

Przyznałam jej rację. 

***

Jorge i Mechi późnym popołudniem musieli już wracać. Kilka godzin potem na salę przywieziono młodą dziewczynę. Czytałam w spokoju książkę w tym czasie próbowała do mnie zagadać 

- Cześć - powiedziała. Spojrzałam na nią i odparłam z uśmiechem:

- Hej 

- Jak się nazywasz? - spytała 

- Martina Stoessel, a Ty? - zaznaczyłam w książce gdzie skończyłam czytać 

- Karol Sevilla - odpowiedziała z uśmiechem 

- Masz ciekawe nazwisko - zaśmiałam się 

- Tak, wiele osób mi to mówi. Sama się czasem zastanawiam skąd mogło się wytrzasnąć takie nazwisko - zawtórowała mi - Jeżeli mogę spytać czemu leżysz tutaj? 

- Jestem w wojsku i wczorajszego dnia zaatakowali wrogowie zostałam postrzelona w nogę i okazało się, że mam chore serce - wzruszyłam ramiona. Zrobiła skwaszoną minę.

- Oh, przepraszam, że spytałam 

- Nic się nie stało, za tydzień wychodzę. Przynajmniej będę miała z kim porozmawiać - uśmiechnęłam się szczerze - a Ty dlaczego tu jesteś? 

- Chodzę na zajęcia karate i w domu trochę ćwiczyłam. Dobrze to się dla mnie nie skończyło -Przygryzłam wargę.

- Współczuję. 

- Również za tydzień wychodzę więc fajnie się zgrałyśmy - również uśmiechnęła się szczerze - Co czytasz? - Spojrzałam na tytuł książki.

- Gwiazd naszych wina 

- Ah niedawno skończyłam czytać tę książkę! Jest cudowna! - powiedziała podekscytowana na co się zaśmiałam. Tak rozmawiałyśmy kilka godzin. 

***

809 słów!

Hej! Przepraszam, że tak późno pierwszy rozdział, ale nic nie mogę na to poradzić. 

Pójdę się wykąpać po czym biorę się za 2 rozdział a potem 3. 

Trzymajcie kciuki!

Zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz będzie mi bardzo miło :) 

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz