Rozdział 27

540 27 16
                                    

Na szczęście w tunelu nie było wody, nic nie przemokło i można powiedzieć, że jesteśmy czyści. Zanim doszliśmy do końca tunelu minęły 2 godziny. Dostaliśmy zegarek od pani Elizabeth, abyśmy mogli się orientować, która jest godzina.

- Mamy iść tędy? - wskazałam głową na drabinkę, która prowadziła w górę. Zapewne jest to studzienka.

- Ktoś musi to sprawdzić, nie wiadomo w którym dokładnie miejscu się znajdujemy - odezwał się Damien. Zgodziliśmy się z nim.

- Ja pójdę - stwierdził Jason i wszedł po drabince. Jedną ręką trzymał się za drabinkę, a drugą uchylił kopułę.

- Widzę jakieś miasteczko, które jest otoczone lasami, ale nie jesteśmy tu bezpieczni - przez moje ciało przeszedł dreszcz

- Jak to? - Lali podeszła bliżej Jasona

- Tak to. Są tam wozy wojskowe i żołnierze, a więc Peter już tu jest - powiedział zrezygnowany

- Możemy stąd jakoś wyjść kiedy wejdą do jakiegoś sklepu i w tym czasie wejdziemy na drzewo, może tam nas nie znajdą - przedstawiłam swój plan

- To zbyt łatwe dla nich, Martina. Doskonale wiedzą jakie mają umiejętności mamy i, że schowamy się na drzewie.

- W takim razie ma ktoś lepszy pomysł? - spojrzałam na każdego po kolei, ale nikt nie odezwał się słowem.

- Możemy też zaryzykować i wybiec stąd do lasu - odezwał się Damien - i biec, biec aż w końcu gdzieś dobiegniemy. I może ktoś nam pomoże

- Tutaj raczej nie powinniśmy liczyć już na jakąkolwiek pomoc - powiedziała Lali osuwając się po "ścianie"

- Nie możemy tutaj zostać. Albo zaryzykujemy i się nam uda, albo zostaniemy tutaj na wieki i nikt nas nie znajdzie - powiedziałam swoją opinię.

- Masz rację.. a więc - Jason ponownie delikatnie uchylił kopułę - musimy. Poszli do sklepu mamy niecałe dwie minuty.

- Dwie minuty? - spojrzałam na niego niezrozumiale. Skąd może wiedzieć ile zajmie im pobyt w sklepie?

- Jak myślisz, ile będą siedzieć w sklepie? - spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami.

- Trzy..dwa.. jeden.. wychodzę! - odliczył Jason i jako pierwszy wyszedł. Potem był Damien, a następnie ja i Lali. Przykryliśmy kopułę i uciekliśmy do lasu. Czułam się obserwowana pomimo tego, że nikt na mnie nie patrzy.

Biegliśmy, biegliśmy aż w pewnym momencie usłyszeliśmy czyjeś głosy. Jak na rozkaz wszystko wdrapaliśmy się na drzewo.

- Nawet gdyby tu byli to i tak długo nie pożyją, przecież zmierzamy na wojsko Jorge, a więc ten las jest już nasz - mówił jakiś facet. Strasznie się boję o moich przyjaciół i Jorge.. nie widziałam go już prawie 18 dni.

- Musimy wiać i to jak najszybciej - oznajmił Jason, kiedy mężczyźni byli już daleko od nas.

- Dlatego teraz musimy zachować szczególną ostrożność. Trzymamy się razem, pamiętajcie - powiedziałam i zaczęliśmy schodzić z drzewa.

***

Jorge's Pov

Jestem gotowy razem z moim wojskiem i antyterrorystami na atak. Jestem cały spięty i nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłoby się nie udać. Taka opcja nie wchodzi w grę.

Spojrzałem na wozy wojskowe pełne żołnierzy i antyterrorystów. Nabrałem jeden głęboki wdech i nakazałem kierowcy, aby ruszył. Przejechaliśmy niecały kilometr i zostaliśmy zaatakowani przez wojsko Petera. Jak to możliwe?

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz