Rozdział 11

657 21 4
                                    

DZIEŃ WYJAZDU

Wszyscy biegali, sprawdzali czy na pewno wszystko spakowali. Biegali, krzyczeli, pchali się byleby zdążyć na czas. Razem z Mechi kończyłyśmy się pakować, dokładaliśmy ostatnie rzeczy do walizek, a następnie siadając na nie zapinałyśmy je. Cóż.. czy będę tęsknić za tym miejscem? Nie wiem.

Na pewno zawsze będzie mi się to kojarzyło z cudownymi osobami, które poznałam, z niesamowitym wojskiem, wymagającymi zajęciami, kłótniami, jednym atakiem i innymi rzeczami.
Cudownie było spędzić tu kilka miesięcy w nauce i zdobywaniu doświadczenia. Było warto.

- Tini? - usłyszałam głos blondynki z pokoju

- Tak? - odwróciłam się na chwilę do tyłu, lecz od razu powróciłam do wykonywania poprzedniej czynności.

- Możesz mi pomóc zapiąć tą chorą walizkę? - spytała

- Jasne, że pomogę zapiąć Ci tą chorą walizkę - odpowiedziałam, podchodząc do niej z uśmiechem na ustach. Klęknęłam i zajęłam się zapięciem walizki. Po jakimś czasie osiągnęłam spektakularny sukces.

- Nice baby - uśmiechnęła się i poklepała mnie po plecach. Przewróciłam oczami i podeszłam do swojej walizki, pociągając ją za rączkę. Ostatni raz przejechałam wzrokiem po wszystkich pomieszczeniach i uśmiechnęłam się do siebie. Przed oczami zaczęły mi się przewijać tysiące wspomnień. Tych złych i dobrych. Złapałam ręką medalik, który miałam na swojej szyi.
W ten przypomniało mi się, że nie pożegnałam się z Jorge.

- Zaraz wracam! - krzyknęłam i wybiegłam z domu. Biegłam aż w końcu dobiegłam do pomieszczenia, w którym przebywa Blanco.

- Jorge? - spytałam zdyszana, po chwili odszukując jego twarz.

- Co się stało? - wstał, podchodząc do mnie.

- Zapomniałam się pożegnać - uśmiechnęłam się Odwzajemnił uśmiech, odkładając książkę, którą aktualnie czytał na pobliski stół.
Rozłożył ramiona, a ja z uśmiechem przytuliłam się do niego. Zaciągnęłam się jego zapachem, po czym wypuściłam powietrze ustami. Odsunęliśmy się od siebie pozostawiając w niewielkiej różnicy odległości

- Do zobaczenia - powiedziałam z delikatnym uśmiechem

- Do zobaczenia - odpowiedział po czym nagle mnie pocałował. Oddałam pocałunek. Z pocałunku na pocałunek zaczął się pogłębiać. Poczułam niesamowicie przyjemne uczucie w brzuchu.

Tak zwane MOTYLKI? Chyba..

W końcu otrzeźwiałam i odsunęłam się od szatyna

- Przepraszam.. - zaczął

- Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam się na to godzić - zaśmiałam się nerwowo

- Jednak chciałaś - powiedział. Spojrzałam na niego spod swoich rzęs, po czym usłyszałam swoje imię.

- Muszę iść.. - powiedziałam, wskazując kciukiem za siebie, delikatnie idąc w tył

- Tak, do zobaczenia - pomachał mi ręką, odwrócił się i wrócił na swoje miejsce. Wyszłam na świeże powietrze, głośno wzdychając.

- Tutaj jesteś - obok mnie pojawiła się Mercedes - musimy już iść - powiedziała i pociągnęła mnie w stronę samochodów wojskowych.

***

Jechaliśmy cztery godziny co chwilę trzęsąc się z nadmiaru dziur, w które wjeżdżaliśmy.Połowę drogi przespałam, a drugą połowę obgadałam z blondynką, jednak w reszcie zajechaliśmy.

- No jesteśmy na miejscu - powiedział Diego, który siedział obok mnie. Wyszliśmy z wozu, a po chwili podszedł do nas jakiś mundurowy.

Miał nas zaprowadzić do naszego budynku. A, tak dla jasności mam pokój z Mercedes, Diego i jakimś tam jeszcze chłopakiem. Z powodu tego, że jest mało miejsc dali po 2 dziewczyny i 2 chłopaków na jedno mieszkanie.
Po kilku minutach chodzenia za tym gościem doszliśmy do naszego mieszkania. Było naprawdę w porządku.

2 łóżka piętrowe, mini kuchnia, łazienka, telewizor, grzejnik. Podstawowe rzeczy, które powinny się w mieszkaniach znaleźć. Zajęłam łóżko na dole. Nie lubię spać na górze, boję się tam spać. Natomiast Mercedes z radością zajęła łóżko na górze. Dobrze, że mogłam komuś sprawić przyjemność.

- Ten dzień mamy na rozpakowanie i na zapoznanie się z nowym miejscem. Natomiast tydzień, który zaczniemy od jutra zajmiemy się powtórką tego co nauczyliśmy się w wojsku - powiedział Diego, który akurat otwierał walizkę.
Drzwi się otworzyły.

- Przepraszam za spóźnienie jednak jestem z innego wojska i ja w ostatnim wozie pojechałem bo niestety zaspałem - podrapał się nerwowo po karku. Puścił rączkę od walizki i podszedł do nas.

- Jestem Ruggero - uśmiechnął się i podał nam wszystkim dłonie. Przywitaliśmy się z nim i przedstawiliśmy. Jest naprawdę bardzo miły i zabawny. Dobrze mieć takiego współlokatorka.

- Rozumiem skończyliście pierwszy rok nauki - wszyscy przytaknęliśmy.

- Może w celu poznania się zagramy potem w butelkę? - zaproponowała Mercedes, która od początku poznania szatyna, patrzy się w niego zahipnotyzowana. Znów wszyscy przytaknęliśmy.Chyba w tej kwestii jesteśmy zgodni

***

- Ruggero Pasquarelli, urodzony 10 września 1993 inaczej prostszej mówiąc mam 23 lata. - powiedział z uśmiechem

- Diego Domínguez, urodzony 13 października 1991, tak jak rugg wspomniał prostszej mówiąc mam 25 lat. - odpowiedział z lekkim śmiechem

- Mercedes Lambre, urodzona 5 października 1992, 24 lata. - odpowiedziała z uśmiechem

- Martina Stoessel, urodzona 21 marca 1997, 20 lat - odpowiedziałam

- Jesteś najmłodsza - zauważył Rugge

- Tak - odpowiedziałam z uśmiechem.Zagwizdał.

- Diego, starcu ehh - poklepał jego plecy.Zmroził go wzrokiem.

- Może chodźmy już spać? - zaproponowała blondynka - późno już jest. Wszyscy się z nią zgodziliśmy i poszliśmy spać.

***

814 słów!

Hejka!

Jak wam kochani wakacje mijają?

Ja 17 lipca w nocy wróciłam do domu i tak sobie żyję.

Jestem bardzo opalona i jestem z tego zadowolona.

Jak wam się podobał rozdział? Przejdzie?

Mi osobiście nawet nawet.

Zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz! <3

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz