Rozdział 25

532 23 6
                                    

Jorge's POV

Musiałem iść na zajęcia i dzięki temu choć troszeczkę zapomniałem o przytłaczającej rzeczywistości. W dodatku podobno mam wstawić się jeszcze dzisiaj do szefa, który nadzoruje całym wojskiem zdać mu raport i muszę spytać czy mogę użyczyć wojska do planu, którego planuje. A planuje udać się do wojska Petera i odzyskać Martinę, przechodzą mnie ciarki na myśl jak ona może teraz wyglądać. Obłęd.

Wsiadłem do swojego prywatnego samochodu i ruszyłem w kierunku Rosario (od aut. jest to piąte pod względem liczby mieszkańców miasto Argentyny) - miasta, w którym znajduję się główne biuro. Zaparkowałem i ruszyłem do środka. Wjechałem windą na 20 piętro i wyszedłem z niej po czym zacząłem szukać drzwi z napisem "Sebastian Hemmings". W końcu natrafiłem na drzwi z numerem 20 i jego imieniem oraz nazwiskiem. Zapukałem, a kiedy usłyszałem ciche "proszę" wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi.

Sebastian to pięćdziesięcioletni generał, szef całego wojska jak i człowiek o anielskim sercu. Sporo pieniędzy wydaje na akcje charytatywne, ale to nic dziwnego przecież jest milionerem. Jego córka zmarła z powodu białaczki, jego jedyne dziecko. Jest wysoki i ma delikatnie siwe włosy.Ma szeroki uśmiech na ustach jednak dzisiaj jest najwidoczniej bardzo zapracowany bo nawet na mnie nie spojrzał, a wzrok ma cały czas wlepiony w stertę roboty, ciężka robota.

- Dzień dobry - przywitałem się i usiadłem na krześle naprzeciwko jego biurka

- Jorge - uśmiechnął się pogodnie - miło Cię znów widzieć, chłopcze. Powiedz, jak sprawy się miewają? - odłożył długopis, a całą swoją uwagę skupił na mnie.

- Nie powiem, że dobrze bo tak nie jest. Jak Pan wie..

- Proszę, nie mów do mnie Pan czuję się wtedy taki stary - zaśmiał się, a ja się uśmiechnąłem. Zawsze zapominam.

- Dobrze, a więc jak wiesz ostatnio strasznie na nasz oddział zaczęły atakować oxy i damary, obaj na zmianę. Kiedy wszystko chociaż odrobinę się uspokoiło zaczęli na nowo i tym razem nie skończyło się to najlepiej. Martina Stoessel.. moja dziewczyna zresztą została porwana jak i ja czy Mercedes Lambre, Diego Dominguez i Ruggero Pasquarelli. Wydostałem się z stamtąd ja, Mercedes, Diego i Ruggero, a tam została Martina.. Uh, chciałem Cię prosić, abyś udostępnił mi wojsko. Chcę tam się udać i zaprowadzić porządek - ostatnie zdanie starałem się wypowiedzieć z pewnością siebie, ale wyszło jak zawsze.

Westchnął

- Przykro mi, ale nie mogę na to pozwolić - i na co ja liczyłem? - to zbyt duże ryzyko, a dobrze wiesz, że jeżeli się nie powiedzie poniesiemy ogromne straty. Nie jestem w stanie Ci na to pozwolić, a na własną rękę nie masz siły.

- Pomóż mi skoro nie mogę sam - nie odpuszczę. Zdobędę ją żywą i tylko żywą.

- Nie możemy. To ryzyko, Jorge, ryzyko. Dobrze wiesz co się stanie jak nie uda się nam jej zdobyć

- Musisz mi pomóc. Pomyśl, że to właśnie jest twoja córka - głupio się czuję wypominając mu o tym - która jest w niebezpieczeństwie, albo o tym co czują jej rodzice, którzy kompletnie nie wiedzą czy jeszcze żyje.

Uśmiechnął się blado

- Czy w ogóle jeszcze żyje.

- Nie! Ży..

- Jorge, nie rozumiesz? Jest mała szansa, że ona nadal jest żywa. Obydwoje dobrze wiemy z kim ona tam przebywa i wcale nie jest to dobra osoba. Nie możemy ryzykować i nie dyskutuj ze mną, koniec tematu. I nie próbuj się tam wybierać, sam zginiesz - mówił to z kamienną twarzą. Jestem załamany i wręcz wkurwiony, jak tak można? Chyba zbyt szybko go oceniłem to jest człowiek z gównem nie z sercem.

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz