Nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się rano z strasznym bólem głowy. Wczoraj trochę płakałam. Trochę bardzo.. ważne, że dziewczyny wtedy mi pomogły. Na szczęście rano mogliśmy wrócić do swoich budynków... w sumie nie do końca wszystkich. Niektóre były totalnie zdemolowane i niestety osoby, które przebywały w takich pomieszczeniach są rozmieszczani do wolnych łóżek w różnych budynkach.
Kiedy znaleźliśmy się w środku zauważyłyśmy, że tu nic praktycznie się nie stało. Wszystko stoi jak stało. Z jednej strony dobrze, z drugiej dziwne.
- Mechi, masz coś na głowę? - Zwróciłam się do przyjaciółki.
Tak. Oficjalnie Clarę i Mechi mogę nazwać moimi przyjaciółkami.. nawet najlepszymi.
- Tak, zaraz poszukam - odpowiedziała i zaczęła przeglądać szufladę. Po chwili w ręce trzymała opakowanie z tabletkami przeciwbólowymi
- Trzymaj - podała mi, a ja jej podziękowałam. Połknęłam jedną tabletkę, popijając wodą.
Wzięłam czyste rzeczy i poszłam wziąć prysznic. Co do Jorge to.. na razie żadnych informacji o nim. Starałam się czegokolwiek dowiedzieć, ale zbywali mnie "nie mogę udzielić takiej informacji". Właśnie po tym się rozpłakałam i połowę nocy nie przespałam.
Kiedy się wykąpałam, ogarnęłam twarz i włosy, które w najlepszym stanie nie były. Co mogę na to poradzić?
Dzisiaj mieliśmy wolne z powodu wczorajszego napadu oxów, którzy swoją drogą naprawdę bardzo długo się nie poddawali. Ale w końcu się wycofali. Jednak nikt z nas nie wie czy teraz wrócą oni czy damary.
Nikt.
- Clara naprawdę nie wiesz gdzie jest mój telefon? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Mercedes, która akurat wchodziła do łazienki w poszukiwaniu telefonu
Spojrzałam na parapet
- O tym mówisz? - pokierowałam ją wzrokiem
- Oh, tak - podeszła i wzięła telefon - Dzięki sis! - powiedziała wychodząc z łazienki. Sis? Chyba muszę się z tym oswoić.
Kiedy przebrałam się w czystą bieliznę i czyste ciuchy, strój żołnierski ponownie wstawiłam do pralki. Ustawiłam temperaturę, nalałam płynu i nasypałam proszku.
- Wiecie, że dzisiaj mamy wolne? - Spytałam ogarniając łóżko
- Tak. - odpowiedziały. Pokiwałam głową i zaczęłam trochę sprzątać
***
- Poddaję się - powiedziałam.
Od 30 minut szukamy laptopa Clary, który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.
- Nie sądzisz, że to mogły być oxy? - Spytałam siadając na krześle
- To nie wchodzi w grę - oparła się o ścianę
- No to co teraz zrobisz? - Spytała Mercedes, najwidoczniej zirytowana tym wszystkim tak jak ja. Jeśli coś jej zginęło, a faktycznie nigdzie nie ma tego tutaj to powinna zgłosić to Jorge..
Właśnie, Jorge.
- Wiecie może co z Jorge? - Spytałam, przerywając ich jakże zawziętą pogawędkę
- Podobno czuję się już lepiej - odpowiedziała Clara. Uśmiechnęłam się w duszy
- Leży w schronie jeśli byś chciała tam iść - puściła mi oczko Clara
Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam oby dwie. Ubrałam buty i wyszłam na zewnątrz.
Teraz dopiero zauważyłam jak okropnie tu wszystko wygląda. Wszystko jest zniszczone, wszędzie są jakieś ślady krwi. Dosłownie jak w jakimś horrorze.
Chociaż to jest wojsko. Jedno i to samo. Po drodze do schronu spotkałam Diego- Cześć - uśmiechnęłam się. Chłopak odwrócił się i również przywitał
- Wiesz może co z Jorge? - Spytałam.
- Eh.. wiem, że jest z nim lepiej i, że leży w schronie. Więcej nie wiem - odpowiedział z lekkim smutkiem w głosie.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się i ruszyłam do schronu. Kiedy weszłam do środka, zauważyłam leżącego na łóżku Jorge
- Cze..
Nie zdążyłam dokończyć bo nagle koło mnie pojawiło się dwóch żołnierzy
- Musisz stąd wyjść. - Powtarzał to jeden to drugi
- Niech zostanie - powiedział spokojnym głosem Jorge. Ci spojrzeli na niego, a on tylko pokiwał głową.
Odsunęli się ode mnie, dzięki czemu mogłam znów spojrzeć na Jorge. Przysunęłam krzesełko i usiadłam obok niego
- Hej - uśmiechnęłam się
- Cześć - odwzajemnił
- Jak się czujesz?
- Jest okej - odpowiedział
- Dlaczego wczoraj tam wybiegłeś? - spytałam, naprawdę oczekując odpowiedzi
- Wiesz.. chciałem przekraść się tam. Mają dobrą broń i tym podobne. - dodał - jednak poszło nie tak jak chciałem.
Spojrzałam na niego, a następnie na swoje buty
- Przepraszam, to moja wina - powiedziałam cichym głosem. Złapał mnie za rękę
- To nie twoja wina - uśmiechnął się blado - ja mogłem to bardziej przemyśleć. A to, że podjęłaś się mnie ratować to i tak jest już bohaterstwo.
Uśmiechnęłam się delikatnie.I wtedy przypomniało mi się co wtedy mówił.
- Naprawdę pamiętasz mnie z liceum?
Zmieszał się. Chyba nie chce o tym rozmawiać..
- Jeśli nie chcesz.. - nie dał mi dokończyć
- Tak
Spojrzałam w jego oczy
- I ty naprawdę we mnie.. no wiesz - zaśmiałam się nerwowo
- Um.. - odpowiedział
Spojrzałam na niego
- To dlaczego wcześniej mnie pocałowałeś?
Odwrócił głowę w stronę ściany, zabierając swoją rękę
- Możesz już iść - rzucił Westchnęłam, wstając z krzesełka i wychodząc.
***
Kiedy doszłam do budynku, zauważyłam, że dziewczyn nie ma. Pewnie gdzieś poszły.
Wyciągnęłam gitarę i zaczęłam pisać tekst, który opisywał co w tej chwili czuję. Moje uczucia. Po kilkunastu minutach jako taki fragment powstał.
Odłożyłam gitarę na miejsce razem z kartką. Położyłam się na łóżku i zasnęłam***
830 słów!
Słaboo, słabo..
Godzina 23:25 a ja piszę dla was rozdział
Dlaczego? Bo jutro nie będę miała czasu
Mam nadzieję, że chociaż takie coś wam się spodoba.
Miłego czytania!
CZYTASZ
my stupid heart | jortini
FanficMartina od małego marzyła, aby przystąpić do wojska i stać na czele obrony kraju. Jej rodzice nie podzielali jej radości do tego, ale zgodzili się. Po skończeniu liceum dziewczyna udała się do wojska dla początkujących. Czy to co ją tam spotka jest...