- Jak to zaatakowały? - poczułam jak w klatce piersiowej moje serce przyśpieszyło bieg
- Od północnej strony, musimy szybko się przebrać i ruszyć do walki - pociągnął mnie za rękę i otworzył drzwi
- Idź się ubierz i biegnij szybko po broń. Uważaj na siebie - przyciągnął mnie i pocałował w czoło. Nie zdążyłam nic powiedzieć ponieważ zaraz potem go już nie było. Westchnęłam patrząc na swoje drżące dłonie Przełknęłam ślinę i wbiegłam do mieszkania.
- Rugg, Diego, Mechi?! - krzyknęłam, Wszyscy pod razu pojawili się przede mną.
- Co się stało? - spytał Ruggero patrząc na mnie niezrozumiale
- Oxy zaatakowały - odpowiedziałam patrząc na każdego po kolei
Diego pierwszy pobiegł po strój, dopiero potem pozostała dwójka się otrząsnęła i również pobiegli po strój. Sama nie stałam jak słup tylko od razu zaczęłam ubierać strój żołnierski i specjalne akcesoria, które miały być kuloodporne. Kiedy usłyszałam pierwszy strzał byłam już przy drzwiach czekając na resztę. Kilka sekund później biegliśmy już do miejsca, w którym znajdują się bronie. Każdy brał byle jaką broń, którą podawał chłopak, który był odpowiedzialny za broń i wszystkie materiały wybuchowe. Wbiegliśmy do "rowów", z których mieliśmy możliwość strzelania schronieni. Drżącymi dłońmi nabiłam amunicję do broni i zaczęłam strzelać. Chwilę później pierwszy raz w życiu zabiłam człowieka.
Byłam zdesperowana i zszokowana jednocześnie. Jednak nie mogłam przestać, musiałam to kontynuować. Czułam poczucie winy, chociaż to było w celu obrony. Może wojsko to nie miejsce dla mnie?
Jejku Martina ogarnij się, sama tego chciałaś, nie możesz się już wycofać. Wzięłam głęboki wdech i znów nabiłam amunicję. Strzelałam dopóki prawie jedna kula nie trafiła mnie w ramie. Schowałam się i głośno oddychałam po czym drżącymi dłońmi chwyciłam ponownie w dłoń broń i przebiegłam w stronę drzew. Trzeba w końcu wypróbować swoje umiejętności. Czołgałam się pomiędzy trawą, a krzakami aż w końcu schowałam się idealnie za drzewem gdzie miałam dobry widok na cały teren i byłam mniej więcej bezpieczna. Dlaczego mniej więcej bezpieczna?
To nieuniknione, że posiadali ox'ów, którzy mieli AWP dzięki któremu mogli bez problemu mnie znaleźć, wycelować i trafić. Prawie za każdym razem trafiłam w przeciwników aż w końcu zauważyłam biegnącego w moją stronę oxa. Chciałam uciekać, ale dobrze wiedziałam, że jeżeli zacznę uciekać to wyciągnie broń i zacznie strzelać. Więc rozpoczynamy PVP.
Wyciągnęłam nóż i czekałam aż podbiegnie. Kiedy podbiegł uśmiechnął się chytrze, a ja z twarzą bez wyrażającej żadnych emocji pierwsza uderzyłam. Jak każdy może się domyślić moje pierwsze uderzenie poszło w czułe miejsce. Chciałam podejść i zadać kolejne jednak złapał mnie za nogę i pewnie chciał przewrócić jednak zdążyłam złapać się drzewa tym samym ciągnąc go za sobą.
Uderzył mnie z nogi w brzuch, nie powiem zabolało. Syknęłam po czym uderzyłam go prosto z łokcia w brzuch, jednocześnie podkładając mu haka. Przewrócił się, a ostatecznie dźgnęłam go nożem prosto w serce, jednak zdążył mnie zranić w nogę.
Syknęłam ponownie, ale pobiegłam dalej. Musiałam dać radę i walczyć.
***
Kucałam koło naszego wozu, którzy znajdował się bliżej oxów. W między czasie oderwałam dłuższy kawałek materiału ze stroju i zawinęłam wokoło ranę. Szczypało niemiłosiernie. Strzelałam cały czas, już się tak nie trzęsłam jak wcześniej, jedynie nadal czułam wyrzuty sumienia za to, że zabijam ludzi. Ale przecież jeżeli nie ja ich zabiję to oni zabiją mnie. Można to uznać za taki łańcuszek.
Byłam cała spocona, ale nie tym mogłam się teraz przejmować. Usłyszałam za sobą śmiech i w tamtym momencie moje serce stanęło. A potem usłyszałam dźgnięcie nożem i się obróciłam.
Jorge zaatakował oxa, który chciał mnie zabić.
- Jorge - uśmiechnęłam się blado. Stanęłam przy okazji sycząc.
- Co się stało? - spytał, podchodząc do mnie
- Nic takiego. Dziękuje za pomoc - odpowiedziałam, a kiedy usłyszałam kolejne strzały ukucnęłam ciągnąc ze sobą Blanco
- Wróć do..
- Nie - przerwałam. Westchnął.
- Uważaj na siebie, błagam. Nie mogę Cię stracić - pocałował mnie w usta, a ja to odwzajemniłam. Kiedy usłyszałam strzały, które wydawały się być niebezpiecznie blisko powiedziałam:
- Musimy iść - powiedziałam i wstałam powoli się wysuwając. Przebiegliśmy na drugą stronę i poszliśmy delikatnie kucając.
Z daleka zobaczyliśmy przeciwników więc zaczęliśmy strzelać. W pewnym momencie przestałam i spojrzałam na Blanco.Patrzyłam na niego przez kilka sekund i tamtym momencie zrozumiałam, że go kocham. Tak, to nie jest zauroczenie. Jestem tego 100% pewna.
- Musimy dalej iść - spojrzał na mnie jednocześnie wybudzając mnie z zamyśleń. Przytaknęłam i ruszyliśmy dalej.
Schowaliśmy się w jednym miejscu i ciągle stamtąd strzelaliśmy. W pewnym momencie usłyszałam jakby ktoś się z tyłu skradał, w idealnym momencie się odwróciłam. Z tyłu stał ox, który centralnie już chciał strzelać w Jorge. Wstałam i podbiegłam za niego.
Obraz zamazał mi się przed oczami i upadłam na ziemie. Złapałam się na brzuch, a następnie na dłoń. Krew. Zostałam trafiona. Ostatecznie spojrzałam na tego oxa, który zdążył być trafiony przeze mnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Zaczęłam pluć krwią.
- Cholera jasna Tini - wziął mnie na ręce i zaczął biec ile tylko sił miał w nogach - Czemu to zrobiłaś?
- Chciał Cię zabić - zdążyłam powiedzieć, a potem już tylko ciemność..
***
830 słowa!
Hejka!
Jak wam mija końcówka wakacji?
Jestem kompletnie załamana, nie chcę wracać do szkoły.
Jak wam się podobał rozdział?
Hm.. czy Tini przeżyje?
Kocham was zostawiać w niepewności!
Dziękuje za przeczytanie rozdziału ♥
Zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz będzie mi bardzo miło :)
![](https://img.wattpad.com/cover/105750350-288-k24098.jpg)
CZYTASZ
my stupid heart | jortini
FanfictionMartina od małego marzyła, aby przystąpić do wojska i stać na czele obrony kraju. Jej rodzice nie podzielali jej radości do tego, ale zgodzili się. Po skończeniu liceum dziewczyna udała się do wojska dla początkujących. Czy to co ją tam spotka jest...