Rozdział 13

653 25 6
                                    

- Clara? - patrzyłam na nią, wryta w ziemię 

- Cześć - odezwała się z bladym uśmiechem. Patrzyłam na nią przez jakiś czas po czym się otrząsnęłam i wpuściłam ją do środka. 

- Pewnie wiesz już o wszystkim - powiedziała, siadając na kanapie 

- Naturalnie - powiedziałam krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. 

- Ja.. 

- Nie obchodzi mnie czy chcesz mnie przeprosić czy nie, wpuściłam Cię wyczekując wyjaśnień. Tylko daruj sobie daremne wymówki bo tylko bardziej siebie upokorzysz. 

Westchnęła

- Tak, chciałam Cię zniszczyć. Ale przemyślałam to wszystko i bardzo tego żałuję. Tini, błagam wybacz mi. -Nabrałam powietrza.

- Wyjdź - powiedziałam 

- Ale.. 

- Wyjdź! - podniosłam głos.Wstała z kanapy i skierowała się w stronę drzwi, a po chwili usłyszałam głośny huk zamykanych drzwi. 

- Co tu się stało? - w pokoju pojawił się Diego 

- Clara tu przylazła - powiedziałam, bezwładnie rzucając się na kanapę 

- Przepraszała? 

- Chciała, ale nie chciałam jej słuchać. Czuję do niej wstręt, niewyobrażalny niesmak. Nienawidzę jej z całego serca - powiedziałam, zaciskając dłonie w pięść 

- Tinita nie przejmuj się. Żyj tak jak żyłaś bez niej - powiedział, siadając obok mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie.

- A kto umarł ten nie żyje - zaśmiałam się i wstałam. Zawtórował mi i odebrał dzwoniący telefon. 

- No cześć. Tak, pewnie. Za dziesięć minut będziemy - po czym się rozłączył 

- Kto dzwonił? - spytałam jak zwykle ciekawska 

- Jorge już jest, więc zaprasza nas na kawę u niego. 

- Nas? - spytałam z podniesionymi brwiami 

- Ciebie, Mechi i mnie 

- A rugg? 

- Go nawet w pokoju już nie ma - zaśmiał się. Rozejrzałam się wzrokiem po pomieszczeniu i przyznałam rację czarnowłosemu. 

- Wołaj Mechi, spotykamy się przed mieszkaniem - powiedział i wyszedł. Poinformowałam o wszystkim blondynkę, a sama lekko się ogarnęłam. 

- Lambre, jesteś gotowa? - spytałam, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni. 

- Tak - odpowiedziała i wyszła z łazienki. 

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i ruszyliśmy do Blanco. 

*** 

Przywitał się z wszystkimi, przytulając a następnie wpuszczając do środka. 

- Kiedy przyjechałeś? - zaczął rozmowę Diego 

- Jakieś trzy godziny temu, ale miałem trochę do ogarnięcia, z góry przepraszam, że dopiero teraz was zaprosiłem 

- Nic nie się stało - odezwałam się z delikatnym uśmiechem.Odwzajemnił uśmiech po czym wszyscy usiedliśmy na krzesłach przy stole. Zaparzył dla nas kawy i postawił każdemu napój. 

- Co dzisiaj mieliście na zajęciach? 

- Powtórzenia, cały tydzień ma tak być - odezwała się tym razem blondynka 

Przytaknął 

- A Tobie jak minęła podróż? - spytał Diego 

- Komplikacji nie było, nie narzekam - odpowiedział i upił łyk kawy 

- Mamy nowego lokatora - zaczęła nowy temat Lambre - Nazywa się Ruggero Pasequarelli i jest mega przystojny - powiedziała po czym się wszyscy zaśmieliśmy 

- No co, Tini może potwierdzić - wskazała na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i przytaknęłam, czułam na sobie wzrok szatyna jednak postanowiłam to zignorować.

- Chciałbym wam powiedzieć, że tutaj się większe ryzyko na zaatakowanie oxy'ów. Bądźcie czujni cały czas. - Przytaknęliśmy i upiłam łyk kawy, zaczęliśmy rozmowę i tak upłynął nam czas. 

*** 

- Dziękuje, że przyszliście i w ogóle - zaczął się żegnać z każdym po kolei jednak mi kazał zostać 

- Porozmawiajmy 

- O czym? - skrzyżowałam ręce

- O nas. - Głośno parsknęłam.

- Od kiedy jesteśmy "my"? To TYLKO przyjaźń nic więcej - podkreśliłam jedno słowo. Zaśmiał się.

- Twoje zdanie - ułożył dłonie w geście obronnym. Przewróciłam oczami.

- Coś jeszcze? - podniosłam jedną brew do góry 

- Może tak może nie - podszedł do mnie ryzykownie blisko. Stałam ze skrzyżowanymi rękoma, patrząc w jego oczy . Ujął dłonią mój policzek po czym mnie pocałował. Nie mam pojęcia co wtedy mną kierowało, ale odwzajemniłam go, rękoma oplatając jego szyję. Zaczęliśmy z pocałunku na pocałunek go pogłębiać, jednak w pewnym momencie zadzwonił telefon szatyna. 

Za pierwszym razem nie odebrał kontynuowaliśmy, niestety zaraz potem znów zadzwonił. Odsunęłam się od niego.

- Odbierz - powiedziałam. Odebrał 

- Co się znowu stało? - spytał zirytowany - Co? zwołuj wszystkich natychmiast! - powiedział i się rozłączył. Zmarszczyłam brwi. 

- Jorge co się stało? - spytałam jedną dłoń kładąc na jego ramieniu

- Oxy zaatakowały

***

684 słowa!

Hejka kochani!

Jak wam wakacje mijają? Ponieśliście jakieś obrażenia odnośnie nawałnic, które przeszły nad Polską? Mam nadzieję, że nie. 

Dzisiaj przychodzę do was z nowym rozdziałem :D. Przepraszam, że wcześniej się nie pojawił, ale przez kilka dni nie miałam internetu i nie miałam możliwości napisania czegokolwiek. 

Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie o to źli :C 

Zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz, będzie mi bardzo miło :) 

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz