Rozdział 10

695 24 1
                                    

Rano wstałam wyspana. O dziwo chociaż długo wczoraj siedziałam,(rozmyślając o Jorge) naprawdę jestem wyspana. Nie wiem co na to wpłynęło.

- Dzień Dobry - usłyszałam głos Diego.Podniosłam się zdezorientowana.

- Co tu robisz? - spytałam

- Stoessel, a przywitanie? - zaśmiał się

- Ah tak, znowu.. Hejka! - zawtórowałam mu.Przytaknął

- Więc, odpowiadając na twoje pytanie zostałem zaproszony przez Mercedes na śniadanie z racji, że za dwa dni opuszczamy to miejsce i ruszamy na obronę kraju - powiedział, siadając przy stole

Racja, za 2 dni wyjazd. Muszę się zacząć powoli dzisiaj pakować.

- Nie mogę uwierzyć, że sprawy tak się potoczyły - powiedziałam, siadając po turecku na łóżku

- Ja też. Dużo osób było temu przeciwnych, ale z władzami nie zwyciężysz - odpowiedział, upijając łyk kawy

- Prawda, jednak moim zdaniem, powinni wziąć pod uwagę również opinię innych. To raczej też jest ważne - podsunęłam

- Tak naprawdę to gówno ich obchodzą ludzie. Liczy się kasa - podsumował

- Wiesz.. jednak masz rację - wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki

- Co ty na to żeby spędzić dzisiaj dzień w czwórkę? - spytał.Spojrzałam na niego zdziwiona.
- W czwórkę? - spytałam, pytaniem na pytanie

- Ja, ty, Jorge i Mercedes - odpowiedział

Właśnie.. Jorge.

***

Gotowa czekałam razem z Diego na Mercedes, która gdzieś poszła i przyszła godzinę później kiedy my byliśmy już gotowi. Niestety blondynka uparła się, że musi się przebrać więc czekamy na nią.

- Jorge wie, że ze mną rozmawiałeś na ten temat? - zagadałam

- Tak, na początku był dosłownie na mnie wściekły, ale jeszcze mi podziękuje - zaśmiał się - Dużo osób z wojska was "shippuje" - pokazał cudzysłów - ich zdaniem tworzylibyście idealną parę. - Zaśmiałam się.

- Co prawda, sama nie wiem co czuję do Blanco. Wydaje mi się, że jestem nim zauroczona. - przyznałam

- Ratowanie na polu bitwy twoim zdaniem jest zauroczeniem? - spytał, podnosząc brwi do góry

- Sama nie wiem - westchnęłam

***

Chodziliśmy wszędzie, rozmawiając. Jorge co prawda wydawał się jakiś przygaszony to i tak normalnie rozmawiał. Poza mną. Unikał mojego wzroku, rozmowy ze mną i wszelakich innych rzeczy. Nie powiem, trochę mnie to uraziło bo serce nie sługa nie wybiera. A on się poddaje tylko dlatego, że nie wiem co do niego czuję. Rozumiem, że może to sprawiać w jakiś sposób ból czy smutek, ale jeśli mam z kimś być muszę to przemyśleć i przede wszystkim być pewna swoich uczuć.

- No to co wracamy? - spytała w pewnym momencie Mechi. Spojrzałam na nią i przekrzywiłam głowę

- No co się tak wszyscy na mnie patrzycie? - spojrzałam na innych i spostrzegłam, że wszyscy wkleili swój wzrok w blondynkę.

- Jak z dziećmi - mruknęła i ruszyła w stronę drogi powrotnej. Diego ruszył za nią, a ja i Jorge zostaliśmy w miejscu.Po pół minucie stania i nie odzywania się, spytałam

- Dlaczego mnie unikasz?

- Nie unikam Cię - odpowiedział, nie patrząc na mnie

- Widać to - powiedziałam.Spojrzał na mnie. Westchnęłam.

- Jesteś taki bo nie powiedziałam co do Ciebie czuję? - skrzyżowałam ramiona na wysokości piersi.Prychnął.

- Nie jesteś pępkiem świata - odpowiedział wyraźnie naburmuszony

Więc tak sobie pogrywasz panie Blanco.

- Owszem nie jestem. Natomiast Ty nie musisz się zachowywać jak ciota - powiedziałam. Roześmiał się

- Nie rozśmieszaj mnie, Stoessel.

Prychnęłam.
- Przyglądnij się sobie. I zastanów się, co możesz zrobić. Zachowujesz się gorzej od kogokolwiek. Nie rozmawiasz ze mną, unikasz. I po co Ci to? Tym tylko sprawisz, że mnie stracisz - wypaliłam. Nie wiem skąd to wzięłam, ale to powiedziałam. Jakby nagle coś zabrało nade mną kontrolę. Zacisnęłam usta w cienką linię i obróciłam się żeby odejść.Jednak ręka tego palanta na moim łokciu mnie zatrzymała.

- Przepraszam, okej? - powiedział.Odwróciłam się w jego stronę.Westchnęłam i zaczęłam się śmiać.

Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale kiedy zobaczył, że nadal się śmieję również zaczął się śmiać. W pewnym momencie przestałam. Spojrzałam na niego chłodnym wzrokiem i powiedziałam:

- Nie będzie tak łatwo, Blanco - strzepnęłam jego rękę i ruszyłam w stronę wojska.

***

Wróciłam do budynku, zmęczona i jednocześnie.. zagubiona. Okej, tak można to uznać.

- Uhu, kogo tutaj przyniosło - powiedziała Mercedes

- Daj spokój - mruknęłam i ruszyłam do łóżka. Usiadłam na nim i oparłam się o ścianę

- O dobry wieczór - dobiegł mnie głos Diego

- Nie wiem czy taki dobry - mruknęłam ponownie

- Chyba nie poszła zbyt dobrze rozmowa z Jorge - powiedział, siadając na przeciwko mnie na krześle

- Daj spokój. Myśli, że jeżeli mnie przeprosi będzie pięknie i zaczną śpiewać ptaszki. Nie jestem taka łatwa jak sobie myśli. Albo sobie zapracuje na mnie i udowodni swoje uczucia albo zgarnie mnie ktoś inny, a on będzie chodził z bólem dupy i użalał się, że mógł mnie mieć na własność, a nie zawalczył - powiedziałam, dając upust emocjom

- Dzielna Martina - uśmiechnął się Diego. Spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem.

Tego było mi trzeba

***

824 słowa!

Kochani, z całego serca chciałabym was przeprosić za to, że tak długo nie było rozdziału, ale niestety mam dużo problemów rodzinnych i nie mam jak dla was pisać. Przy okazji też bardzo często nie było prądu więc nawet nie miałam jak wam napisać cokolwiek.

Niedługo kolejny rozdział z "Egoista | n.h"

Zapraszam!

Jak podobał wam się rozdział? Co myślicie o sytuacji Martiny i Jorge?

A tymczasem miłego dnia/wieczoru!

Kocham was!

my stupid heart | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz