Znacie to uczucie, kiedy sobie słodko śpicie i nagle wasz budzik da o sobie znać? Po cholerę nastawiałam go wczoraj wieczorem. Niechętnie wstałam z łóżka, podeszłam do szafy i wyjęłam z niej krótkie szorty, białą bokserkę i czystą bieliznę. Z przygotowanymi ubraniami ruszyłam do łazienki. Po szybkim prysznicu ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy. Z racji tego, że już obiecałam Val, że dziś przyjdę na trening spięłam moje włosy w warkocz, żeby mi nie przeszkadzały. Zrobiłam lekki makijaż i ruszyłam do kuchni po coś do jedzenia. Po drodze zabrałam moją torbę sportową i wrzuciłam do niej carne spodenki i koszulkę z logiem mojego klubu.
Gdy przekroczyłam próg kuchni zobaczyłam Luke'a i Nikolę, którzy siedzieli przy stole. Weszłam do kuchni nie odzywając się do nich. Dalej byłam na niego wściekła o to, że mi nic nie powiedział.
-Am. Musimy pogadać. Nie możesz cały czas się do mnie nie odzywać, tylko dlatego, że nie powiedziałem ci o Nikol. Sama po wypadku zadecydowałaś, że nie chcesz znać swojej przeszłości...
-Nie miałeś prawa mnie okłamywać!
-Chciałem cię tylko chronić.
-Chronić? Przed czym jak nie ma przed czym. Eric to była pomyłka z mojej winy i winy ojca...-widziałam, że zrobiło mu się głupio, a ja za bardzo przegięłam, ale nie zamierzałam go w tym momencie przepraszać.-Kto to jest Marisa?
-Co?
-No pytam się po ludzku. Przeliterować ci?
-Przed wypadkiem tańczyłaś z nią w klubie. I Dom razem z wami- powiedział spuszczając wzrok na podłogę.
Nic więcej nie odpowiedziałam, tylko zabrałam butelkę wody ze sobą i torbę. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami, ale teraz to mnie to szczerze gówno obchodziło. Jak mogłam o tym wszystkim nie pamiętać? Czekajcie... Ja umiem tańczyć? Na pewno nie...
Moje rozmyślenia przerwał czarny motocykl, który przejeżdżał koło mnie. Od razu we mnie zaświeciła się kontrolka uzależnienia. Popatrzyłam się w stronę maszyny, która zatrzymała się koło mnie. Na motocyklu siedział nie kto inny jak Dom.
-Czyżby okres?- zapytał nawet na mnie nie patrząc.
-O co ci do kurwy chodzi?
-Słyszałem twoje krzyki aż u mnie w domu.
-Nie twój zasrany interes.-powiedziałam po czym ruszyłam znów przed siebie. Dlaczego ten idiota musi jechać za mną.
-Czyli okres.-powiedział, po czym zaczął się śmiać.-Chodź podwiozę cię.
Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
-Serio nie masz ciekawszych zajęć?
-Niż wkurzanie cię? Nie-odpowiedział z kpiną w głosie.-No nie wkurwiaj się już, tylko wsiadaj.
Zrobiłam to z niechęcią, ale tak naprawdę cieszyłam się, że tu jest. Od dłuższego czasu był jedyną osobą, która mnie rozumiała. Po chwili zorientowałam się, że doskonale wie gdzie jechać. Gdy zatrzymaliśmy się pod budynkiem popatrzyłam na niego jak na idiotę.
-Co?
-Skąd wiedziałeś gdzie jechać?
-Przecież byłem wczoraj z tobą na rozmowie z Val, jak się umawiałyście na trening.
No tak...Boże jaka jestem głupia.
Dominik zobaczył moją minę i zaczął się śmiać.
-Chodź pójdę z tobą.- powiedział po czym ruszyliśmy do budynku.
Jak ja dawno tu nie byłam. Wszytko było takie samo, nawet zapach talku i płynów do czyszczenia był ten sam.
-Zostajesz?-zapytałam.
-Jeśli chcesz to mogę zostać. Będę na trybunach.
Powiedział, po czym ruszył w kierunku miejsca, gdzie miał być. Skąd on wie, że tam są trybuny. Przecież nigdy tu nie był. Chyba...
Zdziwiona ruszyłam do szatni, gdzie nikogo nie było. Przebrałam się w przygotowane rzeczy i wyszłam z szatni. Ruszyłam prosto na maty, gdzie zaczęłam się rozgrzewać. O dziwo nikogo nie było oprócz mnie i Dominika. Właśnie Dominik... Odszukałam go wzrokiem i zobaczyłam, że gada z Val. Ciekawe o czym. Po chwili trenerka podeszła do mnie, a brunet zaczął się we mnie intensywnie wpatrywać.
-Dobrze Am. Z racji tego, że nie było cię długo zacznij od... może salta?
Pokiwałam głową i stanęłam na końcu sali. Wzięłam rozbieg i odbiłam się na rękach. Zrobiłam salto, ale nie tak jak powinno wyglądać. Skończyłam ze zgiętymi nogami, a tak nie powinno być.
-Spróbuj jeszcze raz.
Zrobiłam to co kazała mi Val, ale znów nie wyszło.
Próbowałam to robić chyba z godzinę i w końcu się udało. Nie sądziłam, że będę w takiej złej formie.
-Amber, widzę, że ci zależy, ale musisz troszkę wyluzować. Musisz w siebie uwierzyć, bo to jest najważniejsze. Nie poddawaj się. Widzimy się jutro.
-Dobrze do widzenia.
Zdenerwowana pobiegłam do szatni i zaczęłam się przebierać. Nie mogę się poddawać. To nie w moim stylu. Muszę ćwiczyć, bo niedługo zawody. Wszystko będzie dobrze.
Ubrana wyszłam z szatni i ruszyłam do holu, gdzie stał Dominik. Mięliśmy wychodzić, kiedy złapała nas jeszcze Val.
-Amber posłuchaj. Nigdy nie było tak jak dziś z tobą. Musisz zacząć pracować, bo zawody będziesz mieć przegrane. Nie wiem z jakiego problemu jesteś taka roztargniona, ale rozwiąż to, bo źle to na ciebie działa.
Po tych słowach Val nas zostawiła, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wszystko na raz musi się pieprzyć. Dlaczego teraz?
-Amber? Wszystko dobrze?-zapytał zmartwiony Dominik.
-Nic kurwa nie jest w porządku.
Wybiegłam zrozpaczona z budynku. Czułam się taka bezsilna. Nie wiedziałam co mam robić. Za dużo rzeczy docierało do mnie za szybko. Miałam nie wracać do przeszłości, ale ona sama się chce ujawnić. Nie wiem nawet, kiedy zaczęłam płakać. Biegłam po tym chodniku nawet nie wiem gdzie.
Po chwili poczułam, że coś łapie mnie za łokieć i odwraca w swoją stronę, po to, żeby mnie przytulić. Poznałam po perfumach, że to Dominik. Zaczęłam się szarpać, nie chciałam, żeby mnie dotykał.
-Zostaw mnie!
-Amber uspokój się. Ja ci nic nie zrobiłem-Wziął moją twarz w swoje ręce i zmusił żebym na niego spojrzała.-Popatrz na mnie!-Zrobiłam to niechętnie.-Ja ci nic nie zrobiłem. Nie możesz mnie obwiniać za to, co zrobił Luke i Nikola.
-Gówno masz do gadania, bo wiedziałeś o tym wszystkim od początku.-puścił mnie i teraz tylko na mnie patrzył.-Nie powiedziałeś mi też, że tańczyłam razem z tobą i Marisą. Jak możesz być takim egoistą i nic mi nie powiedzieć na ten temat. Wiem, że sama nie chciałam znać prawdy, ale...
Nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam usta Dominika na swoich. Nie chciałam tego. Cholernie tego nie chciałam, ale nie potrafiłam się od niego odsunąć. Całował tak świetnie. Na chwilę zapomniałam o całych problemach...Liczył się tylko on i ja. Nikt więcej. Gdy się oderwaliśmy od siebie, posłał mi jeden z tych boskich uśmiechów.
-Nie wiedziałem jak inaczej cie uciszyć.
Po jego słowach uśmiechnęłam się szeroko i znów złączyliśmy usta, w delikatnym pocałunku.
TA DAM!
O mój boże 1000 słówww....
Dziękuję z całego serca za te wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i przemiłe komentarze. Jesteście najlepsi i to tylko dzięki wam ta książka jeszcze jest.
Do następnego.
CZYTASZ
Other than forever
Action-Niby wiesz o mnie wszystko?!-wykrzyczałam wprost w jego twarz-To gdzie byłeś przez te pieprzone dwa lata? -Cały czas przy tobie... Amber 16-letnia dziewczyna, której los nie nagrodził bogatymi rodzicami, wspaniałym chłopakiem... Wręcz przeciwnie. N...