- Ron!
- Connor! Wszystkiego najlepszego, stary!
Harry musiał ukryć uśmiech jak zobaczył Connora i Rona biegnących ku sobie jakby byli rozdzieleni ponad rok, a nie zaledwie kilka tygodni. Zdawali się nie bardzo wiedzieć, co powinni ze sobą zrobić, kiedy już się znaleźli obok siebie, ale poradzili sobie za pomocą ściśnięcia ramienia i klepnięcia w plecy. Następnie Connor odstąpił od Rona i rozejrzał się, patrząc po pozostałych Weasleyach, którzy spotkali ich zaraz obok ceglanych murów Dziurawego Kotła.
- Gred i Forge - powiedział z uśmiechem, prawdopodobnie nawiązując do jakiegoś prywatnego żartu, którego Harry nie zrozumiał. - Wynaleźliście ostatnio coś ciekawego?
- Tak - momentalnie odpowiedział jeden z bliźniaków. Harry nigdy nie nauczył się ich rozróżniać, w zeszłym roku za mało czasu spędził w wieży, by temu podołać. Postanowił to nadrobić w tym semestrze. Dzięki temu oddali się jeszcze bardziej od ślizgońskich wpływów, a to mu może wyjść tylko na dobre, zwłaszcza po "ekstremalnych środkach", po jakie profesor Snape sięgnął w zeszłym roku. - Spróbuj. - Wyciągnął w stronę Connora talerzyk z płaskim, żółtym ciastem. Connor spojrzał na nie nerwowo.
- E... nie, dzięki, George - powiedział.
- Jestem Fred - oznajmił bliźniak.
- Nie, to ja jestem Fred - powiedział drugi.
Connor zaśmiał się razem z Ronem. Harry go obserwował. Czasem żałował, że nie potrafi się czuć wśród ludzi równie swobodnie co jego brat. Connor rewelacyjnie się zaadaptował po opuszczeniu Doliny Godryka, kiedy musiał stawić czoła całemu światu czarodziejów. Nauczył się przyjmować za oczywiste rzeczy, które inni przyjmowali za oczywiste, nawet, jeśli nigdy nie pogodził się do końca ze swoją sławą.
Harry czym prędzej odepchnął od siebie pragnienie życia, którego nigdy nie mógł mieć, przypominając sobie, że tak jest lepiej. Gdyby był w centrum uwagi, to poświęcałby za wiele uwagi innym ludziom. A wtedy poświęcałby jej za mało Connorowi.
- Connor, skarbie - powiedziała pani Weasley, obejmując brata Harry'ego tak mocno, że wycisnęła z niego resztki tchu. Harry obserwował przez chwilę jej twarz. Wiedział, że w wojnie przeciw Voldemortowi straciła dwóch braci. Nie okazywała jednak żadnych śladów żalu po ich utracie. Być może straciła ich wystarczająco dawno temu, by móc już się z tym pogodzić. - Tak się cieszę, że rodzice pozwolili ci tu dzisiaj przyjść. - Spojrzała na Lily i Jamesa, po czym wyciągnęła rękę, uśmiechając się przy tym nerwowo. - Molly Weasley. A to mój mąż, Artur. - Kiwnęła głową w stronę rudego, nieco pulchnego mężczyzny, który stał obok niej, zajętego uspokajaniem zaniepokojonej, rudej dziewczynki, prawdopodobnie swojej córki. Kiedy żona na niego syknęła, zerknął na nich z zakłopotaniem, po czym wyciągnął rękę.
- James Potter - powiedział ich ojciec z uśmiechem, ściskając dłoń Artura. - A to moja żona, Lily. - Ich matka kiwnęła głową, przyglądając się jak Connor stoi między bliźniakami i Ronem. Jej twarz rozluźniła się, gdy dziewczynka podeszła do Connora. Harry rozumiał. Ciężej trafić w jego brata, kiedy będzie otoczony przez tak wielu ludzi.
- O naszym synu, Ronie, oczywiście już słyszeliście - pani Weasley zaczęła się krzątać między swoimi dziećmi. - To nasza córka, Ginny. W tym roku idzie po raz pierwszy do Hogwartu. - Ginny kiwnęła głową, po czym zarumieniła się tak mocno, że jej twarz zaczęła stawać w szranki z jej włosami w kwestii czerwieni. - A to nasze bliźniaki, Fred i George... - Wskazała na nich, trochę niepewnie.
- Znowu się pomyliłaś, mamo - powiedział bliźniak po lewej. - To ja jestem George.
Molly Weasley na szczęście ich zignorowała, po czym wskazała na starszego chłopca Weasleyów, który dopiero co wyłonił się zza Artura, z rękoma złożonymi przed siebie.
CZYTASZ
Żadne usta poza wężowymi
FanfictionDrugi tom Sagi Poświęcenia AU KT, Ślizgoński!Harry. Harry wraca do Hogwartu, zdeterminowany do dalszego chronienia swojego brata, Connora, który jest Chłopcem, Który Przeżył, przy jednoczesnym nie wychylaniu się z cienia. W zeszłym roku jednak dwóch...