Notka od autorki: Ten rozdział ma zęby. Bardzo za to przepraszam.
* * *
Harry przemykał się pośpiesznie kolejnym korytarzem w stronę gabinetu, który Dumbledore przydzielił Syriuszowi. Opuścił obiad przed czasem, co spowodowało protest Sylarany i kwaśną minę u Dracona, który utknął w rozmowie z Blaisem, ale Connora i Rona nie było na obiedzie w ogóle. Teraz Harry miał dodatkowy powód do odwiedzenia Syriusza. Jeśli ci dwaj znowu się w coś wpakowali...
Z ulgą usłyszał głos Rona dochodzący zza uchylonych drzwi gabinetu. Czyli tam byli. Wyglądało na to, że nie on jeden potrzebował porozmawiać ze swoim ojcem chrzestnym.
- ...obślizgły Ślizgon! - zawył Ron wściekle jak tylko Harry dotarł do drzwi.
Harry zamarł. Następnie oparł się delikatnie o ścianę i przechylił głowę, żeby zajrzeć przez szczelinę w drzwiach. Serce mu waliło.
Gabinet Syriusza był w zwykłym dla siebie nieładzie odkąd tylko ten się do niego wprowadził, pełen zdjęć jego z Harrym, czy z Connorem, czy z całą rodziną Potterów, albo tylko z Remusem, przewinęły się nawet zdjęcia ze ślubu Potterów, czy kilka z jego niezliczonej ilości dziewczyn. Jego własna miotła i motor stały w kącie, razem z kilkoma innymi szkolnymi miotłami, które, jak Harry podejrzewał, Syriusz miał sprawdzić na klątwy. Proporce Gryffindoru, albo przynajmniej kawałki materiału transmutowane by tak wyglądały, wisiały niedbale z każdego możliwego haka. Biurko Syriusza stało po środku tego wszystkiego, zakopane pod coraz wyższą ilością papierów i przykryte wielkim rozkładem quidditcha, na którym każdy mecz Gryffindoru był zaznaczony czerwonym i złotym atramentem.
Stały tam również trzy krzesła, teraz ułożone w trójkąt. Syriusz siedział na jednym z nich, z nachmurzoną miną. Connor przysiadł na brzegu drugiego, niemal wibrując z emocji, które Harry rozpoznał jako mieszankę niepokoju i złości. Ron chodził w te i nazad przed nimi, z twarzą zwróconą od drzwi, więc Harry nie widział jego twarzy.
Może to nie jest najlepsza pora, pomyślał Harry.
Podsłuchujesz, wytknęła mu łagodnie Sylarana.
Wiem, burknął Harry w odpowiedzi. Cicho bądź.
Zachichotała w odpowiedzi, co było nieoczekiwaną reakcją. Harry wrócił do słuchania.
- Nie ujdzie mu to na sucho - powiedział Syriusz, a do jego głosu zakradł się warkot. - Ministerstwo nie ma żadnego powodu do zwolnienia twojego ojca, Ron, a już na pewno nie po czymś takim jak mała sprzeczka z Lucjuszem Malfoyem w księgarni.
Ron znowu się obrócił i Harry zobaczył, że jego twarz jest niemal cała czerwona, tak intensywnie, że niemal nie było widać jego piegów.
- Ale co, jeśli to zrobią? - szepnął. - Tata zawsze mi mówił, że Lucjusz Malfoy ma mnóstwo znajomych w ministerstwie i teraz...
- Nie aż tak wielu w porównaniu do czasów, kiedy był śmierciożercą - powiedział Syriusz i prychnął. - Och, tak, ma wpływy - każdy czystokrwisty z pieniędzmi może pomiatać tym kretynem Knotem jak tylko mu się podoba - ale to nie znaczy zbyt wiele teraz, kiedy każdy może spojrzeć na jego lewe przedramię i zobaczyć mroczny znak.
Zamilkł na dłuższą chwilę, po czym na jego twarzy pojawił się leniwy, złośliwy uśmiech.
- No i co teraz, Syriuszu? - w głosie Connora przebrzmiało echo takiego samego uśmiechu. Dobrze wiedział, co Syriuszowi chodzi po głowie, zupełnie jak Harry. Ron patrzył to na jednego, to na drugiego z kompletnym brakiem zrozumienia na twarzy.
CZYTASZ
Żadne usta poza wężowymi
FanfictionDrugi tom Sagi Poświęcenia AU KT, Ślizgoński!Harry. Harry wraca do Hogwartu, zdeterminowany do dalszego chronienia swojego brata, Connora, który jest Chłopcem, Który Przeżył, przy jednoczesnym nie wychylaniu się z cienia. W zeszłym roku jednak dwóch...