Notka od autorki: Przepraszam, że w tym rozdziale pojawi się tyle nowych i zagadkowych wątków, ale naprawdę będę ich potrzebować do skończenia tej książki i w następnej. No i przyznajcie, nie lubicie sobie pozgadywać?
* * *
Harry wziął głęboki oddech i nie był pewien, czy robi to we śnie, czy w prawdziwym świecie. Ale wiedział, że tym razem rozwiąże zagadkę dwóch ciemnych postaci, albo obudzi się próbując.
Wciąż się przed nim unosiły, takie same jak wcześniej - solidne figury wypełnione czernią, żadnych znaków charakterystycznych, które mogłyby wskazać na to, kim są i czy na pewno są ludźmi. Jedna zwinięta w kłębek w niewielkiej przestrzeni i płacząca, jej głos tak zniszczony bólem, że Harry miał wrażenie, że już nie może być zdrowa umysłowo. Czy to był ktoś z Azkabanu?
Druga figura wierciła się na przestrzeni, którą Harry wreszcie ostrożnie uznał za łóżko. Te jęki były głośniejsze i ta postać miała zdecydowanie więcej miejsca niż ta po lewej, ale Harry nie mógł nic więcej o niej powiedzieć. Co sprawiało jej ból? Tego Harry też nie wiedział.
No to najwyższy czas się dowiedzieć.
Jego sny o Quirrellu były ostrzeżeniem i być może tak samo było teraz. Harry naprawdę chciał zrozumieć je zanim coś się stanie. Na nic mu to wszystko nie przyjdzie, jeśli za każdym razem będzie się za późno orientował przed czym próbowały go ostrzec. Jeśli w wyniku zaniedbania snów coś się stanie Connorowi, to Harry sobie tego nigdy nie wybaczy.
Postacie nagle zniknęły. Harry zmarszczył brwi. Czyżby się budził?
Ale wtedy przypomniał sobie, kiedy coś takiego się stało ostatnim razem i tym razem był gotów na Toma Riddle'a, który wpadł do jego umysłu niczym anioł zemsty.
Harry opadł niżej, robiąc unik, po czym przetoczył się wokół Riddle'a w jednym płynnym ruchu, po czym spróbował go ściągnąć w stronę swoich tarcz oklumencyjnych. Wolał go zgubić i oszołomić nieprzebraną ilością mgły, niż znowu wezwać swoją magię, żeby go stąd wykurzyć. Nie miał zamiaru znowu lądować w skrzydle szpitalnym.
Był zaskoczony tym jak spokojnie to tego wszystkiego podchodzi.
No nic. Będę panikował jak się obudzę.
- Przestań się wiercić! - wrzasnął Riddle, głosem ciętym niczym bicz, okrążając Harry'ego i próbując go złapać. Harry znowu zrobił unik i usłyszał jak Riddle wzdycha z irytacją. - Co, aż tak się boisz stawić mi czoła? - zakpił.
- To działa tylko na Gryfonów - zauważył Harry, po czym wezwał Sylaranę.
Chwilę potem była przy nim, a jej syk wibrował w sieciach wokół nich. Harry'emu przemknęło przez głowę, że Sylarana musi być już bardzo mocno splątana z jego myślami, więc zatrzymał się, żeby się uspokoić i złapać oddech. Wężyca będzie w stanie obronić go równie dobrze co on sam.
Sylarana rzuciła się na Riddle'a i owinęła sieci wokół niego. Riddle sięgnął w dół, jakby chciał je złapać i znowu zacząć je niszczyć.
Nie, pomyślał Harry i słowo to rozległo się w jego umyśle jak uderzenie dzwonu. Nie. Nie mogę mu na to pozwolić, nie kiedy wreszcie udało mi się znowu zbliżyć do Connora.
Tym razem to nie ciemność, a światło odpowiedziało z głębin jego umysłu, czerwono złota, niczym ogień i śpiewająca jak... Harry jeszcze nigdy nie słyszał czegoś tak pięknego, ale całym sercem pragnął usłyszeć ją ponownie. Światło i pieśń uderzyły w Riddle'a i bez trudu wyrzuciły go z umysłu Harry'ego. W mgnieniu oka Harry znowu był sam w swojej głowie, mrugając, lekko oszołomiony. Sylarana krążyła wokół niego, sycząc, że ma się w tej chwili obudzić.
CZYTASZ
Żadne usta poza wężowymi
FanfictionDrugi tom Sagi Poświęcenia AU KT, Ślizgoński!Harry. Harry wraca do Hogwartu, zdeterminowany do dalszego chronienia swojego brata, Connora, który jest Chłopcem, Który Przeżył, przy jednoczesnym nie wychylaniu się z cienia. W zeszłym roku jednak dwóch...