Notka od autorki: Rozdział Dracona, przygotowanie do walki.
* * *
Draco był za Harrym, więc nie mógł zobaczyć wyrazu jego twarzy, kiedy po raz pierwszy odczytał napis na kamieniach. Ale zobaczył jak lód wspina się po ścianach i z całą pewnością poczuł jak rosnąca magia Harry'ego pozbawiła go przytomności.
Na szczęście tylko na kilka chwil. Kiedy się ocknął i zebrał w sobie, żeby wstać, profesor McGonagall zagradzała Harry'emu drogę w dół korytarza.
- Nie, Harry - powiedziała stanowczo, kładąc mu rękę na ramieniu. Draco widział, że jest strasznie blada, ale nie miała zamiaru się wycofać. - Muszę wiedzieć, gdzie idziesz.
- On idzie uratować swojego brata, pani profesor - powiedział Draco, zmuszając się do przeciągania zgłosek. Włożył rękę do kieszeni, żeby poczuć ciepło szklanej butelki i uspokoić się, że jego Harry wciąż gdzieś tam jest, nawet jeśli teraz przykryła go zimna furia. - A ja mu w tym pomogę. Proszę zejść nam z drogi.
McGonagall odwróciła się gwałtownie w jego stronę i spojrzała na niego z zaskoczeniem. Draco podniósł brwi. Musiała być bardziej roztrzęsiona niż mu się wydawało, kosmyki włosów powysuwały się z jej koka. To dla niego przeważyło sprawę.
- Panie Malfoy, nie mogę pozwolić dwójce uczniów wejść prosto w niebez... - zaczęła cięto.
- W takim razie będzie pani musiała mnie powstrzymać.
Draco zamknął oczy i zwalczył ból głowy, który próbował go zwalić z nóg kiedy Harry zwrócił całą swoją uwagę na profesor McGonagall. Harry był zły i to była złość ponad wszystko, co Draco kiedykolwiek widział. Lód wciąż wspinał się po ścianach, jego delikatne wici penetrowały coraz więcej korytarza i zaczynały się pojawiać na suficie.
- Panie Potter - powiedziała McGonagall. W jej głosie nie było strachu, ale w końcu była Gryfonką, prawda? Draco wiedział, że oni nie kulą ogonów pod siebie i nie uciekają, nawet kiedy rozsądek tego nakazuje. - Nie pozwolę, żeby kolejni uczniowie znaleźli się w niebezpieczeństwie.
- Tom Riddle ma mojego brata.
Draco zaryzykował i spojrzał na twarz Harry'ego, a potem żałował, że to zrobił. Twarz Harry'ego przecinały ponure linie, ale jego oczy wrzeszczały nieprzerwanie, po prostu nie wydawał z siebie żadnego dźwięku.
- Co nie znaczy, że musi pan narażać życie, panie Potter - powiedziała McGonagall, krzyżując ręce na piersi.
Wścibska stara klępa, pomyślał Draco. Żałował, że to nie profesor Snape ich znalazł. On przynajmniej zrozumiałby, dlaczego Harry koniecznie potrzebuje pomóc swojemu bratu. Przecież dzielił z Harrym umysł.
Draco też, dlatego rozumiał, że Harry'ego nie da się teraz przekonać do zmiany zdania. Najlepsze, co można zrobić, to być cicho i iść razem z nim na misję ratowniczą, tak żeby Harry wiedział, że istnieje przynajmniej jedna osoba, która go rozumie i której nie da się opętać i zwrócić przeciwko niemu. Draco był pewien, że jeśli z nim nie pójdzie, to Harry pójdzie tam, gdzie Riddle przechowuje jego brata - prawdopodobnie Komnaty Tajemnic - kompletnie sam. I nie miał zamiaru mu na to pozwolić.
- Owszem, oznacza - powiedział Harry. Mówił teraz przez zaciśnięte zęby, jakby sam się zmagał z bólem głowy, a jego wężyca ześlizgnęła się po jego ramieniu i wystawiła łeb spod rąbka jego mankietu. - Jestem tu najlepszym człowiekiem, który może go uratować, z przyczyn, których w tej chwili nie mogę pani wyjaśnić.
CZYTASZ
Żadne usta poza wężowymi
FanfictionDrugi tom Sagi Poświęcenia AU KT, Ślizgoński!Harry. Harry wraca do Hogwartu, zdeterminowany do dalszego chronienia swojego brata, Connora, który jest Chłopcem, Który Przeżył, przy jednoczesnym nie wychylaniu się z cienia. W zeszłym roku jednak dwóch...