Rozdział trzeci: Dotknięcie Syriusza

6.5K 623 532
                                    

Notka od autorki: Kilka istotnych scen w tym rozdziale. I, oczywiście, kompletnie nieodpowiedzialny Syriusz.

* * *

- Witaj, Harry.

Harry zamrugał. Śnił; był tego pewien, ponieważ znajdowała się tu mroczna postać skulona w przestrzeni zdecydowanie dla niej za małej i wrzeszcząca z bólu, i druga, zamknięta w przestrzeni tylko odrobinę większej, która jęczała i trzęsła się. Ale po raz pierwszy nie patrzył na nie, jakby były obrazami w jego głowie. Zdawał się stać tyłem do nich, w chłodnym i suchym pomieszczeniu.
Rozejrzał się. Za nim znajdowała się kamienna ściana, zupełnie jak te w holach w Hogwarcie. Rozciągała się jak płachta między nim a postaciami, zakręcała wokół nich i ginęła z pola widzenia. Harry zbadał podłogę. Też zdawała się być z kamienia, ale była przysypana piaskiem.

Pomyślał, że pewnie powinien być bardziej przestraszony, niż jest. Przynajmniej, pomyślał, czując w rękawie znajomy ciężar, wciąż mam swoją różdżkę.

- Witaj, Harry - powtórzył głos i tym razem Harry zauważył, że ktoś opiera się o ścianę, stojąc tuż obok niego. Obrócił głowę.

Był to młody człowiek, dość wysoki, by wyglądać na ucznia z szóstego czy siódmego roku. Jego twarz miała ostre rysy. Miał ciemne włosy. Harry odkrył, że automatycznie szuka jakichś blizn, ale nie był w stanie żadnych znaleźć. Miał długie palce, co nasunęło Harry'emu skojarzenie ze Snape'em. Zaczął się zastanawiać, czy ten człowiek też czasem nie jest mistrzem eliksirów.

- Witaj, Harry - powtórzył mężczyzna po raz trzeci. Tym razem w jego głosie pojawiły się zniecierpliwione nuty.

Harry nie widział powodu, dla którego miałby odpowiadać komuś, kto się pojawił w jego śnie, skoro może to być tylko część snu. Obserwował go więc tylko i nic nie powiedział. Trzymał różdżkę w pogotowiu, gotów wyjąć ją w każdej chwili.

Nieznajomy zrobił krok w jego stronę i Harry wyciągnął różdżkę. Mężczyzna się zatrzymał. Przechylił głowę na bok i Harry poczuł krótkie ukłucie bólu w czole. Był to podobny rodzaj bólu do tego, który czuł w trakcie roku szkolnego, kiedy Quirrell usiłował dostać się do miejsca, w którym ukryto kamień filozoficzny. Cóż, to ma sens, pomyślał Harry. W końcu to był kolejny proroczy sen, choć trochę dziwny.

- Nazywam się Tom Riddle - powiedział wreszcie mężczyzna. - Słyszałeś o mnie?

Harry pokręcił głową. Uznał, że najlepiej teraz będzie nic nie mówić i mieć się na baczności. Mógłby spróbować użyć kurtuazji czystokrwistych, która zwykle pozostawiała pewien dystans między rozmówcami, ale nie kojarzył imienia Riddle z dowolnym rodem czystej krwi, dlatego nie był pewien, czy ten go w ogóle zrozumie.

- Tak właśnie myślałem, że nie - powiedział Tom w zamyśleniu, po czym zerknął na dwie postacie. Po chwili mrugnął, jakby nie rozumiał tego, na co patrzy. Wreszcie westchnął i machnął ręką.

Obrazy zniknęły. Harry zobaczył kolejną kamienną ścianę tam, gdzie były. Podniósł swoją różdżkę i przywołał tarcze. Być może Tom Riddle był tylko snem, ale nie ufał nikomu, kto umiał używać bezróżdżkowej magii. Harry nauczył się jej tylko dlatego, że chciał ochronić Connora. Kto wie, jakie powody, złe i pokręcone, mogły prześwietlać innym?

Tom odwrócił się z powrotem w stronę Harry'ego z uśmiechem. Harry zastanawiał się, czy obecność wizerunków mu przeszkadzała i dlatego się ich pozbył. Następnie się skrzywił. Nawet, jeśli się ich pozbył z takiego powodu, to nie tłumaczy go to z używania bezróżdżkowej magii w moich snach.

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz