Rozdział dwudziesty dziewiąty: Kieł w kieł

4.2K 540 942
                                    

Notka od autorki: Dotarliśmy do punktu, w którym w pełni oczekuję, że wielu ludzi przestanie czytać. Po tym rozdziale będzie już tylko lepiej, bo nie ma już innego wyjścia jak iść w górę. Tutaj wylądujemy na samym dnie. To jest prawdopodobnie najmroczniejszy rozdział jaki napiszę. W pełni zrozumiem, jeśli po przeczytaniu go niektórzy z Was uznają, że to nie jest lektura dla nich.

Gotowi? No to lecimy w dół.

* * *

Harry poczuł się dziwnie jak tylko wszedł do Komnaty, która była dokładnie taka, jaką ją pamiętał z pudełka: długa, prosta, wąska, pełna filarów i ponurego, zielonego światła, uwieńczona na przeciwnym do wejścia końcu posągiem Salazara Slytherina. Miał wrażenie jakby jego umysł się rozciągał, naciągał, a jego głowa zaczęła boleć. Chwilę później jego blizna zapłonęła oszałamiającym bólem.

Tom Riddle stał tuż przy posągu, niemal w pełni materialny, już nie wspomnienie a ciemnowłosy, młody mężczyzna. Trzymał Connora za kark i wolną ręką dotykał jego blizny. U jego stóp leżał pamiętnik, a grube powiązanie, zielone jak światło, zielone jak Avada Kedavra, rozciągało się pomiędzy notesem a jego ręką.

- Harry Potter - powiedział Riddle. - Witaj. Czekałem na ciebie. - Przycisnął dłoń do czoła Connora.

Harry z radością przyzwał swoją magię. Zaryczała wokół niego, skuwając podłogę wokół niego lodem...

I uruchamiając pułapkę Riddle'a.

Harry poczuł jak jego magia go opuszcza. Wyglądało na to, że wylewa się z niego przez jego bliznę i przelatuje prosto do Riddle'a, idąc po tej samej linii co kiedyś Riddle kiedy uciekł z umysłu Harry'ego po ich pierwszej walce. Riddle przechylił głowę i roześmiał się, absorbując magię, a jego wizerunek zamigotał, po czym pojawił się jeszcze bardziej wyraźnie. W tej samej chwili więź, która łączyła pamiętnik z jego ręką pojaśniała, budząc się do życia, a Connor zawył i zaczął wierzgać z bólu.

Harry jęknął, czując, że zbiera mu się na wymioty, kiedy poczuł katusze, które przeżywał jego brat, spływające na niego więzią, którą zawsze dzielili po prostu z racji tego, że urodzili się w tym samym czasie, ale której nigdy wcześniej nie wyczuł. Pośród agonii wróciły do niego słowa Dumbledore'a, kiedy ten tłumaczył mu zanieczyszczenie zaklęcia.

"Mieliśmy nadzieję ci oszczędzić możliwego niebezpieczeństwa związanego z tego rodzaju więzią z twoim bratem, ale ponieważ jesteście bliźniętami, a nie tylko rodzonymi braćmi, to takie połączenia niesłychanie ciężko zablokować. Wygląda na to, że póki co ta więź ochroniła tylko ciebie, z czego jestem rad. Ale proszę, nie polegaj na niej."

A teraz ta więź została obrócona przeciwko nim. A magia Harry'ego próbowała się podnieść w odpowiedzi na zagrożenie, starając się go chronić, ale zamiast tego była momentalnie wysyłana do Riddle'a i coraz więcej bólu leciało od niego do Connora i od Connora do Harry'ego. Tym razem uczucie było jeszcze bardziej intensywne, bo początkowy ryk magii był silniejszy. Harry widział wokół siebie świat pulsujący bielą.

- Do pamiętnika, tak myślę - Riddle dumał na głos. - Tak, wrzucę was obu do pamiętnika. Kto pomyśli, żeby was tam szukać? A może po prostu wrzucę tam tylko ciebie? Chcę zostawić sobie twojego bliźniaka z jego własnym ciałem jeszcze na trochę. On jest, ostatecznie, moim najstraszniejszym wrogiem.

Harry nie był w stanie odpowiedzieć nawet, gdyby chciał. Ból w jego głowie był okrutny, nieporównywalny nawet do płomieni i śpiewu feniksa. Czuł jak drżą mu mięśnie, jak jego szczęka rusza się spazmatycznie. Na jego ustach była cienka linia śliny. Cierpiał, jego brat cierpiał, a on nie mógł nic na to poradzić.

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz