Rozdział osiemnasty: Powrót do zdrowia

5.1K 556 517
                                    

Harry powoli otworzył oczy. Łóżko w skrzydle szpitalnym nie było niewygodne, ale czuł jak kołdra go ciągnie, kiedy próbował się przewrócić na bok. Odniósł wrażenie, że pani Pomfrey owinęła go tak ciasno jak tylko mogła, ze strachu, że ucieknie. Harry prychnął na tę myśl. Był zmęczony i głowa tętniła mu bólem. Ostatnie, czego teraz chciał, to stąd wyjść.

- Harry. Och, dzięki Merlinowi.

Syriusz wszedł mu pole widzenia na moment, przyglądając mu się, po czym opadł na krzesło obok łóżka i zacisnął palce na dłoni Harry'ego. Przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu tylko zwiesił głowę. Harry poczuł na wierchu dłoni pocałunek i łzy.

- Hej, Syriuszu - powiedział i zamrugał. Nie czuł, jakby potrzebował się napić, ale jego głos był cichy jak drapanie szczura na dnie studni. - Ile spałem?

- Tydzień - szepnął Syriusz. - Dzisiaj jest Boże Narodzenie. - Uśmiechnął się. - I muszę przyznać, że to naprawdę świetny prezent.

Potargał włosy Harry'ego.

Harry powoli kiwnął głową.

- Możesz mi przynieść trochę wody?

Syriusz miał gotowy kielich na stoliku obok, więc go tylko złapał, po czym pomógł Harry'emu się podnieść, żeby ten się nie zakrztusił. Harry był zirytowany, że nie jest w stanie sam się ruszyć, nawet jak próbował. Wiedział, że to był efekt leżenia w łóżku przez tydzień, ale to nie znaczyło, że mu się to podobało. Miał ważne sprawy do załatwienia.

- Czy ktoś mnie odwiedzał? - zapytał Syriusza. Wiele mogło się zmienić przez tydzień, łącznie z jego relacjami z bratem. Musiał to wiedzieć, żeby móc zaplanować, co zrobić w następnej kolejności.

- Och, oczywiście - powiedział Syriusz. - Malfoy przychodził codziennie - chyba naprawdę jest twoim przyjacielem, Harry, chociaż Merlin jeden wie, czemu. Smarkerus czasem zaglądał. - Syriusz skrzywił się, jakby mu się nie podobała ta myśl. - No i Lily z Jamesem zajrzeli wczoraj. Dyrektor przychodził przynajmniej raz dziennie, zapytać o twoje zdrowie. - Uśmiechnął się, ale oczy przeszkliły mu łzy. - Strasznie się martwiliśmy, że już się nie obudzisz, zwłaszcza, kiedy Sm-Snape powiedział nam o szkodach w twoim umyśle.

Harry dotknął swojego czoła.

- Blizna mnie boli, ale co miał na myśli przez szkody?

- Najwyraźniej podczas... walki z Tomem Riddle'em, straciłeś pewne wspomnienia - powiedział ostrożnie Syriusz. - Sm-Snape myślał, że to będą niewielkie przerwy, ale nie mógł mieć pewności. Im dłużej spałeś, tym bardziej był pewny, że zaszły jakieś nieodwracalne zmiany. - Uśmiechnął się i tym razem była to bardziej beztroska mina, którą Harry znał od dawna. - Powiem mu później, jaki ponury z niego łajdak.

Harry uśmiechnął się do niego, po czym zawahał. Naprawdę chciał o coś zapytać, ale po wypowiedzi Syriusza odpowiedź zdawała się być oczywista.

Ostatecznie jednak presja, nadzieja, że Syriusz po prostu zapomniał o tym wspomnieć, przeważyła.

- Czy Connor mnie odwiedził?

Syriusz spuścił wzrok.

- Nie - powiedział cicho. - Przykro mi, Harry.

Harry zrobił głęboki wdech i wydech, wdech, wydech. Utkwił spojrzenie w ścianie.

- Czemu nie? - szepnął. - Wiem, że wstydzi się ze mną zobaczyć, ale przecież mogłem umrzeć.

Skrzywił się. Jęczał. Nie chciał brzmieć jakby jęczał i wiedział, że nie powinien był w ogóle o to pytać.

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz