Rozdział jedenasty: Groźby i zgrzyty

5.1K 556 971
                                    

Notka od autorki: Kolejne odbicie fabuły - Harry rozmawia ze swoją rodziną i próbuje przegrać w quidditcha.

* * *

Harry nigdy więcej nie chciał przechodzić takiego tygodnia. Im szybciej opanuje Fugitivus Animus tym lepiej.

Poniedziałek zaczął się od fali szeptów, która rozeszła się jak tylko wszedł do Wielkiej Sali. Harry nie miał żadnych wątpliwości, że doszłoby do rzucania klątwami i jedzeniem, gdyby nie grono profesorów siedzących przy stole prezydialnym. Choć Harry usiadł razem z Draconem przy stole Slytherinu i dziedzic Malfoyów wyglądał na gotowego zabić następną osobę, która ośmieliłaby się choćby odetchnąć niewłaściwie w stronę Harry'ego, ten wciąż czuł na sobie spojrzenia ludzi. Zrobiło mu się od nich niedobrze i nie był w stanie złapać tchu, zjadł niewiele i szybko wyszedł. Sylarana zaprotestowała. Harry kazał jej się zamknąć, przez co potem dąsała się przez trzy godziny.

Krukoni, rzecz jasna, uznali, że skoro Harry na dobre hospitalizował osobę z ich domu, to teraz mogą sobie pozwolić na wszelkie groźby w jego kierunku. Harry obserwował ich z dystansem i bez innych emocji poza goryczą. Jakoś nie umieli docenić Luny kiedy jeszcze ją mieli.

- Czy ten twój mały wąż ci ją przytrzymał, kiedy ją petryfikowałeś, Księciu Węży? - zapytał jeden kiedy szli na Zaklęcia. - Dobrze się przy tym bawiłeś?

- To mu nie wystarczyło - powiedział siedmioroczny Krukon z wyższością. - Słyszałem, że zmusił ją najpierw do wypicia trucizny, kiedy wrzeszczała, błagając o litość, a potem jeszcze rzucił na nią Crucio.

- Pewnie sam ją ugryzł - powiedział inny.

Draco zawrócił w miejscu, wyciągając różdżkę. Harry dotknął jego ramienia.

- Przestań - powiedział cicho. - Nie warto.

Draco aż się zapluł z oburzenia i przez resztę dnia protestował przeciw takiemu zachowaniu, co przynajmniej dało Harry'emu czegoś innego do słuchania poza wyzwiskami.

We wtorek Ron podszedł do stołu Slytherinu, tupiąc groźnie. Draco obruszył się. Ron go jednak kompletnie zignorował i zwrócił się do Harry'ego, cedząc przez zęby.

- To jeszcze nie koniec - powiedział. - Wiem, że za tym wszystkim stoi jakaś, jakaś intryga. Nie ma mowy, żeby mój tata stracił pracę i jeszcze tego samego tygodnia brat Connora go zdradził, gdybyście czegoś nie knuli. I my was powstrzymamy, czekaj tylko.

- Och, brawo Weasley - powiedział Draco, pochylając się tak, że niemal czołem się stykał z Ronem. - Nie miałem pojęcia, że znasz słowo intryga. Podłapałeś je od Granger, co?

Ron zrobił się cały czerwony, ale Harry tylko zapytał cicho:

- Czemu zwolnili twojego ojca? Na jakiej podstawie?

- Stary tego palanta powiedział, że skoro mój tata nie był w stanie się kontrolować w księgarni, to w ministerstwie też nie będzie mógł - wycedził Ron. - Wystawili mu niesprawiedliwą opinię i go zwolnili.

- I tak prawda wreszcie wyszła na jaw - powiedział Draco, przeciągając zgłoski. - Twój ojciec powinien był stracić swoje stanowisko już dawno temu, Weasley. Mój ojciec po prostu zrobił przysługę ministerstwu, reszcie czarodziejskiego świata i ludzkości jako takiej.

- Ja cię normalnie zabiję - warknął Ron, sięgając po różdżkę. W tym momencie zza niego wyszła Hermiona i trzasnęła go otwartą dłonią w tył głowy. Harry zagapił się w szoku. Hermiona na krótką chwilę spojrzała mu w oczy i Harry zamrugał, widząc jej wzrok. Był tam żal i zmęczenie, ale jeszcze nie wzgarda, jakby nie uznała go jeszcze za najgorsze zło tego świata.

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz