Rozdział ósmy: Cóż za poplątaną sieć pleciemy

5.5K 584 319
                                    

- Ktoś idzie - szepnął zachrypnięty, pełen napięcia głos gdzieś z przodu.

- O cholera, to on - powiedział ktoś inny, a potem rozległy się odgłosy szybko oddalających się kroków. Harry wyszedł zza zakrętu akurat w porę, by zobaczyć jak dwóch wyższych od niego uczniów ucieka w przeciwnym kierunku, czasem oglądając się za siebie i rzucając mu nieufne spojrzenia. Harry'ego to bawiło póki nie spojrzał w bok i nie zobaczył Luny Lovegood przyczepionej do ściany czymś w rodzaju sieci zrobionej z czegoś, co wyglądało jak guma do żucia. Różowe strzępki były przyczepione do jej włosów, jej twarzy i jej szat, i kompletnie zakleiły jej usta.

- Harry! - oburzył się Draco, kiedy Harry ruszył w jej stronę. - Co ty wyprawiasz? Spóźnimy się na eliksiry...

Harry rzucił mu spojrzenie, które sprawiło, że chłopak momentalnie się zamknął. Harry odwrócił się z powrotem i wyciągnął różdżkę.

-Finite Incantatem - wymamrotał.

Sieć zniknęła. Luna opadła na podłogę, potrząsnęła głową i wstała. Wciąż miała różdżkę zatkniętą za lewym uchem, jak zauważył Harry, i tylko jej długie włosy utrzymywały ją na miejscu. Luna spojrzała na niego z powagą.

- Dziękuję - powiedziała. - Ale nie musiałeś tego robić, wiesz? Byli pod kontrolą gnębiwtrysków.

- Zrobili ci krzywdę? - zapytał Harry. Nie sądził, żeby mogli się do tego posunąć, ale jeszcze nigdy nie widział tej konkretnej klątwy i usuwając ją mógł ją szarpnąć za włosy czy za skórę twarzy.

- Nie - powiedziała Luna. - Myślę, że prawda jest taka, że chcieli przede wszystkim mnie upokorzyć. Gnębiwtryski lubią mieszać ludziom w głowach, ale nie mogą ich zmienić. Nie skrzywdziliby mnie, bo nie chcieli tego zrobić zanim zostali opętani przez gnębiwtryski.

Harry nie był tego taki pewien, ale odpuścił. Ignorując zniecierpliwione wiercenie się Dracona, podszedł do Luny i przyglądał jej się przez chwilę. Ona w odpowiedzi odchyliła głowę, jakby też chciała się mu lepiej przyjrzeć; była naprawdę niska, nawet jak na pierwszoroczną. Tego ranka miała na sobie naszyjnik zrobiony z kapsli po butelkach. Jej twarz była kompletnie opanowana i poważna. Harry nie miał pojęcia, co może sobie myśleć.

- Jeśli znowu ktoś spróbuje cię tak skrzywdzić - powiedział - a mnie nie będzie w pobliżu, to chcę, żebyś znalazła najbliższego Ślizgona jak tylko się uwolnisz. Powiedz mu albo jej, że masz wiadomość dla Harry'ego Pottera, a potem opisz, jak wyglądali ludzie, którzy cię zaatakowali.

Luna skinęła głową.

- Ale po co? - zapytała.

- Jak to, po co? - Harry spojrzał w kierunku, w którym zniknęło tamtych dwóch starszych uczniów. To nie byli Gorgon z Jonesem, tego był pewien. Ci aż tak bardzo się go nie bali. Ale był niemal pewien, że to byli Krukoni. - Nie chcę, żeby robili ci krzywdę.

- Chcieli mnie upokorzyć - poprawiła go łagodnie Luna - a nie skrzywdzić. Już ci to powiedziałam.

Harry wziął głęboki oddech.

- W takim razie może ja też chcę ich upokorzyć - powiedział.

Draco wciągnął powietrze obok niego, ale jak Harry zerknął w jego stronę, chłopak zamknął usta i przełknął to, co chciał powiedzieć. Zamiast tego rzucił mu bardzo wymowne spojrzenie. Zaraz spóźnimy się na eliksiry, mówił jego wzrok. A ty i tak nie powinieneś tego robić, dopiero co się wydostałeś ze skrzydła szpitalnego. Harry po raz kolejny go zignorował.

- Czy ty też masz w swojej głowie gnębiwtryska? - zapytała Luna.

- Być może - powiedział Harry. - Sam nie wiem. A jakie to uczucie, kiedy się go ma w głowie?

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz