Rozdział dziewiąty: To ostre ukłucie zdrady

5.4K 563 1K
                                    

Ręka Harry'ego wystrzeliła do przodu, łapiąc znicza kiedy ten próbował śmignąć koło niego. Flint zagwizdał dwukrotnie, sygnalizując koniec treningu quidditcha.

Harry zawrócił i zapikował w dół. Ledwie pamiętał, by wyhamować w ostatnim momencie. Coś w nim chciało, by nurkował dalej, sprawdził jak nisko może zejść, czy dałby radę dotknąć trawy nim dogonią go pęd i siła ciążenia. Jego krew tętniła, wypełniając jego żyły w ten sam sposób co powietrze wypełniało jego płuca. Miotła, którą dostał od Malfoyów, była rewelacyjna. Harry nie spodziewał się tego jak bardzo inny rodzaj miotły zmieni jego styl lotu, ale było to nieuniknione przy dodatkowej lekkości przy skrętach i jeszcze szybszej reakcji na jego ruchy.

Tuż przed lądowaniem zrobił jeszcze obrót wokół siebie, po czym zeskoczył z miotły. Obrócił się i zobaczył, że cała drużyna się na niego patrzy. Harry zawahał się na chwilę. Nie byli z niego zadowoleni, zwłaszcza Flint, kiedy Harry wreszcie przyznał się tydzień wcześniej na pierwszym treningu quidditcha, że ma Nimbusa 2001, tylko się jeszcze nikomu tym nie pochwalił. Szybko przeszli z tym do porządku dziennego, ale patrząc na ich miny Harry zastanawiał się, czy wciąż nie mają mu tego za złe.

Wreszcie Flint uśmiechnął się szeroko - mina, która sprawiała, że stawał się podobny do buldoga.

- W następną sobotę zmiażdżymy Gryfonów. - Spojrzał po reszcie drużyny. - Mamy najsilniejszych pałkarzy, najszybszych ścigających, najgroźniejszego - rzecz jasna - obrońcę i najlepszego szukającego. - Tu znowu spojrzał na Harry'ego. - Prawda, Potter?

Harry spojrzał mu ze spokojem w oczy. Nie wiedział jeszcze jak odda następny mecz Connorowi, ale nie miał wątpliwości, że to zrobi. Connor pięknie latał. Harry wiedział, że nie będzie musiał się bardzo napracować, żeby ludzie uwierzyli, że wygrał dzięki swoim własnym umiejętnościom.

Fint pochylił się ku niemu.

- Nawet tego nie ukrywaj - warknął. - Teraz to jest jasne, że podczas pierwszej gry w zeszłym roku się ograniczałeś. Wiem, że nie robiłeś tego w pozostałych meczach, Potter, ale w tym roku dasz z siebie we wszystkich. Slytherin gra, żeby wygrać.

Harry doszedł do wniosku, że teraz najlepiej będzie spuścić wzrok. Pochylił głowę, zupełnie jakby dał się przekonać Flintowi.

- Oczywiście - wymamrotał.

Flint odsunął się od niego, usatysfakcjonowany, po czym ruszył w stronę pryszniców. Powiedział coś do Adriana Puceya, co sprawiło, że ten się roześmiał głośno, a reszta drużyny stłoczyła wokół nich, dzięki czemu Harry został nieco w tyle, sam. Co było mu właściwie na rękę. Widział nieśmiałą postać czającą się na brzegu boiska quidditcha i Harry od dłuższego czasu miał nadzieję z nią porozmawiać.

- Harry - powiedział głos, którego Harry spodziewał się usłyszeć.

- Connor - powiedział Harry, obracając się i uśmiechając do swojego brata. - Przyszedłeś na przeszpiegi? - Uśmiechnął się jeszcze szerzej, żeby pokazać, że to był żart.

Connor drgnął, ale nie pozwolił droczeniu sie rozproszyć. Patrzył na miotłę w rękach Harry'ego.

- Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć, że masz Nimbusa 2001?

Harry westchnął.

- W dzień meczu Gryffindora ze Slytherinem, jeśli tylko byłbym w stanie.

- Czemu? - Connor podniósł głowę i spojrzał Harry'emu w oczy. - Wydawało mi się, że obiecywałeś mi więcej o niczym nie kłamać.

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz