Rozdział szesnasty: Plan bitwy

4.9K 547 634
                                    

Harry zapukał do gabinetu Snape'a w wyjątkowo dobrym humorze i poczuł, jak mężczyzna w środku spina się podejrzliwie. Harry nigdy nie był w dobrym nastroju jak przychodził na jego lekcje. Albo był zestresowany po całym dniu użerania się z kłębiącymi emocjami i innymi uczniami, albo był po prostu ponury i zdeterminowany by opanować nowe techniki oklumencji tak szybko jak to możliwe.

- Proszę - powiedział Snape po chwili i Harry wszedł do środka, rozejrzał się szybko, upewniając się, że nikogo poza nimi nie ma, i szybko zamknął drzwi za sobą.

- Panie profesorze Snape - powiedział, czując jak rzadko używane emocje podniecenia i nadziei unoszą się na powierzchni jego umysłu. Snape pochylił się do przodu, przyglądając mu się uważnie. Harry podejrzewał, że zaraz znowu dostanie kazanie o tym, że oklumencja to sztuka ruchu i że powinien być w stanie odciąć się od szczęścia równie bezproblemowo jak teraz uczył się odsyłania złości i żalu. - Mam wrażenie, że wiem jak pokonać Toma Riddle'a.

Pudełko zatrzęsło się w jego umyśle i Sylarana syknęła na niego. Czy nie mógłbyś unikać używania jego imienia w miarę możliwości? Wiesz, jaki on jest.

Wiem, odpowiedział jej Harry i pogłaskał jej grzbiet. A ty jesteś wspaniałym wężem, nadzwyczajnym wężem, skoro mimo wszystko potrafisz go utrzymać w zamknięciu.

Sylarana syknęła podejrzliwie pod nosem, ale przyjęła pochwały i głaskanie. Harry spojrzał z powrotem na Snape'a, który przechylił głowę i już zdążył wstać zza swojego biurka.

- Wydaje się panu, że pan wie, panie Potter - szepnął. - A czy będzie pan w stanie dalej o tym myśleć jak zaatakuję? Legilimens!

Harry wywrócił oczami i uskoczył w swoim umyśle, kiedy Snape zaczął nacierać. Ich treningi ostatnio stale tak wyglądały. Snape celowo wywoływał w Harrym gniew i frustrację, a potem kazał je trzymać w ukryciu albo przynajmniej na wodzy, kiedy przeszukiwał myśli Harry'ego. Harry rozumiał w jaki sposób taki trening może się przydać, ale Snape zaczynał się stawać przewidywalny w swoich manewrach.

Nie powinien być przewidywalny. To może się źle skończyć zarówno dla Connora jak i dla mnie. Snape jest jedynym wytrenowanym oklumentą, jakiego mogę przekonać, zdecydowanie jedynym, którego posłucha Dumbledore czy inni dorośli. Muszę się upewnić, że nadrobi też własny trening.

Z całej siły cisnął swoim planem prosto w twarz Snape'a. Snape odetchnął z zaskoczeniem i odsunął się od niego, a Harry mógł wreszcie zobaczyć coś więcej poza ciemnością poprzeplataną kolorami. Snape usiadł ciężko w swoim fotelu i zamrugał na Harry'ego, po czym potrząsnął głową.

- To było... imponujące, panie Potter - powiedział głosem kompletnie wypranym z emocji.

Harry po raz kolejny wywrócił oczami.

- Dziękuję. Ale co pan myśli o planie? Czy może to był zarówno o planie jak i o moim sposobie wyrzucenia pana z moich myśli?

- Musiałbyś mnie po czymś takim zabić, oczywiście, gdybym był twoim prawdziwym wrogiem, albo przynajmniej obezwładnić - kontynuował Snape, opierając się wygodnie i splatając dłonie. - Ostatecznie nie byłbyś zadowolony, gdybym zdołał uciec, znając twój plan.

Harry kiwnął głową.

- A co pan myśli o moim planie?

Snape zacisnął pięści.

- Myślę, że jest niesłychanie niebezpieczny - powiedział - Spodziewałbym się wymyślenia czegoś tak ryzykownego po Gryfonie. Złożonego ciężką gorączką.

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz