Rozdział dwudziesty siódmy: Wrócił z górskich kniej myśliwy

4.8K 510 447
                                    

Notka od autorki: To jest pierwszy rozdział z pięciu, które będą kończyły ten tom; od tego rozdziału wszystko będzie miało miejsce tego samego dnia. Napięcie będzie stale rosło, to wam mogę obiecać.

* * *

Wreszcie Harry zamilkł. Usiadł na swoim łóżku i zastanawiał się, co Draconowi chodzi po głowie.

Draco siedział na swoim łóżku ze skrzyżowanymi nogami i nie zmienił pozycji odkąd Harry powiedział mu, że musi z nim porozmawiać. Słuchał uważnie, kiedy Harry recytował wszystkie powody dla których ich przyjaźń powinna się powoli zacząć rozpadać. Był wśród nich status jego ojca i niebezpieczeństwo dla Harry'ego, oczywiście, ale także przyszłe konflikty, które pojawią się pomiędzy stroną Voldemorta i Harry'ego, fakt, że Draco będzie zdecydowanie nieszczęśliwy będąc wiecznie na drugim miejscu po Connorze, fakt, że Draco powinien poświęcić więcej czasu zwyczajom czystokrwistych i nawiązywaniu przyjaźni w domu, które mogą mu pomóc w przyszłej karierze, czy wreszcie niechęć Dracona do Connora, niedoświadczenie Harry'ego w relacjach z ludźmi, nawet we własnym domu i wiele, wiele innych.

Harry spędził cały lot z Doliny Godryka do szkoły na komponowaniu tej listy. Był pewien, że Draco zareaguje chociaż na jeden z argumentów - choćby do ciepła kryjącego się za słowami, jeśli nic innego do niego nie dotrze. Wiedział, że Harry nie martwiłby się o niego, gdyby mu na nim nie zależało. Zgodzi się, bo co mu innego pozostało?

- Nie, Harry - powiedział spokojnie Draco.

Harry zamrugał. Spodziewał się wybuchu, awantury, łez i wrzasków, pomiędzy którymi mógłby się przemknąć i które spowodowałyby pierwsze kroki do rozluźnienia ich stosunków. Te spokojne słowa wytrąciły go z równowagi.

- Co? - odpowiedział. Krzywy uśmiech Dracona poinformował go, że nie była najbardziej inteligentna rzecz, jaką kiedykolwiek powiedział. Ale uśmieszek zniknął w następnej chwili, kiedy Draco pochylił się w jego kierunku z powagą w oczach.

- Nie, Harry - powtórzył. - Żadna z tych spraw nie ma znaczenia w porównaniu z naszą przyjaźnią.

- Lojalność wobec rodziny musi, Draco - powiedział Harry. - Pamiętaj, dobrze wiem jak dzieci rodzin czystej krwi są wychowywane. - Wzdrygnął się jak mówił te słowa. Podejrzewał, że to przez rozmowę z Jamesem. Odsunął od siebie te myśli. Wciąż drżał, ilekroć myślał o tym, co się stało w Dolinie Godryka.

- Oczywiście, że ona ma znaczenie - powiedział Draco. - Ale póki co, Harry, udało mi się ograniczyć szkody, jakie moja rodzina mogła nam przysporzyć. I póki nie zdarzy się coś, co nas zdecydowanie rozdzieli, zostaję. Chyba, że nie masz zamiaru dać mi wyboru? Chcesz użyć na mnie magii przymuszenia?

Harry wzdrygnął się.

- Oczywiście, że nie! - W jego głosie pojawiła się nutka obrzydzenia i nieznanej mu desperacji. Sylarana zasyczała kojąco na jego ramieniu, a Draco zamrugał, po czym sięgnął w jego kierunku i położył mu rękę na ramieniu.

- W takim razie - powiedział powoli Draco. - Wciąż mam wolną wolę i mogę podejmować decyzje. I moją decyzją jest pozostać przy tobie, Harry. I pozostanę twoim przyjacielem, póki coś się nie stanie, co nas rozdzieli na dobre.

- A co, jak będę musiał cię zdradzić? - szepnął Harry. - Co, jeśli nasza przyjaźń będzie trwać aż do rozpoczęcia wojny, a potem będę musiał cię zostawić, żeby walczyć po stronie Connora?

Draco po prostu go obserwował. Harry nie wiedział, co czuje, bo z premedytacją chował wszystkie uczucia za beznamiętnym wyrazem swoich szarych oczu.

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz