Notka od autorki: Ee. Jakby to. Ten rozdział to coś nowego. Nie było go w moich planach. Mam nadzieję, że zadziała, bo jest efektem tego, że Harry jest w tej chwili bardziej rozkojarzony niż przewidziałam, że będzie. No dobra. Zobaczymy, jak wyjdzie.
* * *
- Jak mogłeś mu pozwolić tak sobą pogrywać?
Harry pokręcił głową i zamknął oczy, opierając się o ścianę pokoju wspólnego. Było tam dwóch uczniów z siódmego roku, którzy zasnęli na jednej z kanap i teraz ślinili się na siebie nawzajem. Miał nadzieję, że się nie obudzą. Nie miał pojęcia, jakby się wytłumaczył z miotły, którą wciąż trzymał, albo z węża, który zwisał mu z ramienia i ciągle zadawał pytania, czy z coraz większego zdumienia, które kręciło się w jego głowie.
Jakim cudem Snape go przyłapał? Czemu Harry nie znalazł na czas sensownych odpowiedzi, żeby się wykręcić z jego insynuacji?
- Ja wiem - ogłosiła Sylarana, a Harry podskoczył, słysząc jej głos.
- Jak? - zapytał, zerkając po raz kolejny na siedmiorocznych. Nie wyglądało jednak na to, żeby się mieli zaraz obudzić. Harry odprężył się lekko. Wolał z Sylaraną rozmawiać w chwilach, w których nie musiał się martwić, czy mówi po angielsku, czy w wężomowie.
- Nie wysypiasz się.
Harry zamrugał, nie patrząc się na nic konkretnego, po czym pokręcił głową i ruszył w stronę swojej sypialni, mimo że będzie musiał skończyć rozmowę z Sylaraną jak już do niej dotrze. Blaise miał lekki sen, a Draco pewnie zapyta go gdzie był, chyba że znowu się podda z niesmakiem, jak to już miało miejsce od kilku nocy. Harry wiedział, że jego przyjaźń z Malfoyem ulega rozkładowi. Był z tego zadowolony.
Jestem zadowolony, pomyślał. Po prostu nieszczęśliwy. I naprawdę nie chcę o tym rozmawiać z Sylaraną.
- Pomyśl o tym - powiedziała, wystawiając łeb spod jego szaty żeby na niego spojrzeć. Jej oczy lśniły lekko w przytłumionym świetle pokoju wspólnego, co zaniepokoiło Harry'ego. - Zawsze jak śpisz, patrzysz się na te ciemne postacie, które nie robią nic ciekawego, albo rozmawiasz z równie nudnym Tomem Riddle'em. A potem się budzisz i wychodzisz polatać, albo ćwiczysz zaklęcia, albo rozmawiasz ze mną.
- Z przyjemnością przestanę z tobą rozmawiać - wymamrotał Harry, docierając do drzwi. Dotknął je lekko opuszkami palców, jeszcze ich nie otwierając. Chciał jednak powiedzieć następne zdanie na głos, żeby dać mu większej wagi. - I potrzebuję latania. To jedyne, co pozwala mi... stać obiema nogami na ziemi. - Pchnął drzwi, otwierając je na oścież.
Osobliwy dobór słów, powiedziała Sylarana, wtapiając się w jego skórę, przez co jej głos przeniósł się prosto do jego głowy. Wiem, że jesteś szczęśliwy, kiedy latasz. I dlatego właśnie przyłączysz się do załogi quidditcha. Wtedy ty będziesz szczęśliwszy i będziesz lepiej sypiał, a ja nie będę musiała tracić czasu na namawianie cię do odstąpienia od krawędzi urwiska. I będziesz latał. Lubię latanie, ale nie wtedy, kiedy jesteś taki zmęczony jak teraz.
- Nie jestem zmęczony - szepnął Harry, przemykając między łóżkami i ignorując fakt, że może kogoś obudzić. Vince i Greg chrapali głośno i nic nie byłoby w stanie ich teraz obudzić, a kurtyny nad łóżkami Dracona i Blaise'a były zaciągnięte. - Nic mi nie będzie. Pierwsze tygodnie są ciężkie, ale wiedziałem przecież, że takie będą. Muszę tylko dalej próbować, póki...
- Póki co, Harry?
Harry niemal wyskoczył z szat. Kurtyny nad łóżkiem Dracona jednak były otwarte, po prostu jedynie po stronie łóżka Harry'ego, a nie Blaise'a. Draco miał wyciągniętą różdżkę i na jej końcu świeciło stabilne Lumos, a on patrzył się wyzywająco na Harry'ego.
CZYTASZ
Żadne usta poza wężowymi
FanfictionDrugi tom Sagi Poświęcenia AU KT, Ślizgoński!Harry. Harry wraca do Hogwartu, zdeterminowany do dalszego chronienia swojego brata, Connora, który jest Chłopcem, Który Przeżył, przy jednoczesnym nie wychylaniu się z cienia. W zeszłym roku jednak dwóch...