Rozdział piąty: Niczym Gryfon

5.9K 609 986
                                    

Notka od autorki: Ee. Jakby to. Ten rozdział to coś nowego. Nie było go w moich planach. Mam nadzieję, że zadziała, bo jest efektem tego, że Harry jest w tej chwili bardziej rozkojarzony niż przewidziałam, że będzie. No dobra. Zobaczymy, jak wyjdzie.

* * *

- Jak mogłeś mu pozwolić tak sobą pogrywać?

Harry pokręcił głową i zamknął oczy, opierając się o ścianę pokoju wspólnego. Było tam dwóch uczniów z siódmego roku, którzy zasnęli na jednej z kanap i teraz ślinili się na siebie nawzajem. Miał nadzieję, że się nie obudzą. Nie miał pojęcia, jakby się wytłumaczył z miotły, którą wciąż trzymał, albo z węża, który zwisał mu z ramienia i ciągle zadawał pytania, czy z coraz większego zdumienia, które kręciło się w jego głowie.

Jakim cudem Snape go przyłapał? Czemu Harry nie znalazł na czas sensownych odpowiedzi, żeby się wykręcić z jego insynuacji?

- Ja wiem - ogłosiła Sylarana, a Harry podskoczył, słysząc jej głos.

- Jak? - zapytał, zerkając po raz kolejny na siedmiorocznych. Nie wyglądało jednak na to, żeby się mieli zaraz obudzić. Harry odprężył się lekko. Wolał z Sylaraną rozmawiać w chwilach, w których nie musiał się martwić, czy mówi po angielsku, czy w wężomowie.

- Nie wysypiasz się.

Harry zamrugał, nie patrząc się na nic konkretnego, po czym pokręcił głową i ruszył w stronę swojej sypialni, mimo że będzie musiał skończyć rozmowę z Sylaraną jak już do niej dotrze. Blaise miał lekki sen, a Draco pewnie zapyta go gdzie był, chyba że znowu się podda z niesmakiem, jak to już miało miejsce od kilku nocy. Harry wiedział, że jego przyjaźń z Malfoyem ulega rozkładowi. Był z tego zadowolony.

Jestem zadowolony, pomyślał. Po prostu nieszczęśliwy. I naprawdę nie chcę o tym rozmawiać z Sylaraną.

- Pomyśl o tym - powiedziała, wystawiając łeb spod jego szaty żeby na niego spojrzeć. Jej oczy lśniły lekko w przytłumionym świetle pokoju wspólnego, co zaniepokoiło Harry'ego. - Zawsze jak śpisz, patrzysz się na te ciemne postacie, które nie robią nic ciekawego, albo rozmawiasz z równie nudnym Tomem Riddle'em. A potem się budzisz i wychodzisz polatać, albo ćwiczysz zaklęcia, albo rozmawiasz ze mną.

- Z przyjemnością przestanę z tobą rozmawiać - wymamrotał Harry, docierając do drzwi. Dotknął je lekko opuszkami palców, jeszcze ich nie otwierając. Chciał jednak powiedzieć następne zdanie na głos, żeby dać mu większej wagi. - I potrzebuję latania. To jedyne, co pozwala mi... stać obiema nogami na ziemi. - Pchnął drzwi, otwierając je na oścież.

Osobliwy dobór słów, powiedziała Sylarana, wtapiając się w jego skórę, przez co jej głos przeniósł się prosto do jego głowy. Wiem, że jesteś szczęśliwy, kiedy latasz. I dlatego właśnie przyłączysz się do załogi quidditcha. Wtedy ty będziesz szczęśliwszy i będziesz lepiej sypiał, a ja nie będę musiała tracić czasu na namawianie cię do odstąpienia od krawędzi urwiska. I będziesz latał. Lubię latanie, ale nie wtedy, kiedy jesteś taki zmęczony jak teraz.

- Nie jestem zmęczony - szepnął Harry, przemykając między łóżkami i ignorując fakt, że może kogoś obudzić. Vince i Greg chrapali głośno i nic nie byłoby w stanie ich teraz obudzić, a kurtyny nad łóżkami Dracona i Blaise'a były zaciągnięte. - Nic mi nie będzie. Pierwsze tygodnie są ciężkie, ale wiedziałem przecież, że takie będą. Muszę tylko dalej próbować, póki...

- Póki co, Harry?

Harry niemal wyskoczył z szat. Kurtyny nad łóżkiem Dracona jednak były otwarte, po prostu jedynie po stronie łóżka Harry'ego, a nie Blaise'a. Draco miał wyciągniętą różdżkę i na jej końcu świeciło stabilne Lumos, a on patrzył się wyzywająco na Harry'ego.

Żadne usta poza wężowymiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz