Harry odwrócił się, jak usłyszał zbliżające się kroki. Wiedział, kto to będzie. Uczta halloweenowa musiała się już kończyć, a ta łazienka była po drodze do dormitoriów Gryffindoru.
Percy Weasley jako pierwszy wyszedł zza zakrętu. Zatrzymał się gwałtownie na widok Harry'ego i zamarł, próbując przetrawić to, co widzi. Harry patrzył na niego spokojnie, po czym spuścił głowę. Mógł wskoczyć do łazienki i się ukryć, ale to by tylko pogorszyło sprawę. I tak wszyscy by go podejrzewali, zwłaszcza, że ostatnio ogłosił, że ma mroczny dar i do tego często pojawiał się w pobliżu Luny. Biorąc pod uwagę okoliczności, pozostanie na widoku było prawdopodobnie mniej podejrzane niż próba ucieczki.
Harry zastanawiał się, czy nie powinien czuć obrzydzenia do samego siebie za to, że nawet pod wpływem szoku kombinuje jak Ślizgon i stara się przewidzieć, co się dalej stanie i jak uniknąć co większych szkód. Uznał, że ten sposób myślenia nie jest taki zły. Przynajmniej pozwalał mu być choćby po części racjonalny bez względu na okoliczności. To dar. Harry nie był pewien, czy byłby w stanie być równie spokojny i opanowany gdyby to Connor tam leżał.
To znaczy, że jesteś inteligentny, a nie obrzydliwy, powiedziała Sylarana. Chociaż odsunięcie się od tego wszystkiego na pewno by ci nie zaszkodziło.
Harry zobaczył, jak oczy Percy'ego się powiększają i musiał się z nią zgodzić.
Prefekt Gryffindoru potrząsnął głową, po czym odwrócił się i zaczął krzyczeć do młodszych uczniów, którzy właśnie zaczęli się wylewać z korytarza za nim.
- Nie podchodźcie! Mamy tutaj ranną uczennicę i ślady użycia mrocznej magii! - To mówiąc, wyciągnął różdżkę.
Harry był wdzięczny za jego słowa, zwłaszcza, że zakładały, że Luna jest tylko ranna a nie martwa, ale wiedział, że to nic nie da. Percy przyprowadził tu grupę Gryfonów a nie Puchonów. Zza zakrętu wyjrzała jedna głowa, potem kilka kolejnych, a potem ktoś krzyknął i Harry usłyszał szept, który zaczął się rozchodzić wśród uczniów.
Wiedział, co się dalej stanie. Patrzył zobojętniałym od szoku wzrokiem jak Percy klęka obok Luny i rzuca proste zaklęcie wyczuwania życia. Następnie zamknął oczy i westchnął.
- Została spetryfikowana - powiedział. - Żyje. Finite Incantatem!
Zaklęcie nie podziałało, Luna dalej tam leżała. Harry kiwnął głową. Zanikające ślady mrocznej magii sugerowały, że to nie było zwykłe zaklęcie paraliżujące i nie da się go usunąć zwykłym machnięciem różdżki. Ale powinien był sam spróbować. Powinien był o tym pomyśleć.
Ty się zawsze tak o wszystko obwiniasz, czy dzisiaj jest jakaś specjalna okazja? zapytała Sylarana.
Znasz mnie dopiero cztery miesiące, powiedział jej Harry, czekając na nieuniknioną konfrontację. Jeszcze nie widziałaś wszystkich moich nastrojów.
Widziałam dość. Harry...
Nie dowiedział się, co chciała wtedy powiedzieć, bo Connor i Ron, z bliźniakami Weasley na ogonach, akurat wtedy wyszli zza zakrętu. Connor zatrzymał się, spojrzał na wodę, a następnie na krwawy napis.
Wreszcie jego wzrok spoczął na twarzy Harry'ego i z Harry'ego kompletnie zeszło powietrze. Jeśli wydawało mu się, że Connor wcześniej poczuł się zraniony, kiedy Harry postanowił pokazać mu swoją ślizgońską naturę, to nie miał pojęcia o bólu, jaki spotkał go teraz. W oczach Connora było oskarżenie o zdradę i nawet gorzej, zgroza do szpiku kości, którą Connor czuł tylko wtedy, kiedy ktoś w jego pobliżu zrobił coś absolutnie odrażającego. Ale tym razem zrobił to jego własny brat.
CZYTASZ
Żadne usta poza wężowymi
FanfictionDrugi tom Sagi Poświęcenia AU KT, Ślizgoński!Harry. Harry wraca do Hogwartu, zdeterminowany do dalszego chronienia swojego brata, Connora, który jest Chłopcem, Który Przeżył, przy jednoczesnym nie wychylaniu się z cienia. W zeszłym roku jednak dwóch...