Notka od autorki: Dla mnie ten rozdział jest po prostu uroczy. Nie jest szczególnie szczęśliwy, ale przynajmniej Harry jest w nim szczęśliwy.
* * *
Harry zerknął w górę i pochwycił spojrzenie Lockharta na moment przed tym jak strącił z ławki swoje książki i atrament. Atrament odbił się od podłogi i rozprysnął we wszystkich kierunkach, zalewając jego książki i szaty okolicznych Ślizgonów, nim wreszcie opadł na ziemię i znieruchomiał. Harry ukrył uśmiech. Powinien wyglądać na przerażonego, tak jak wszyscy inni. Nikt i tak nie zrozumiałby, że byłby to uśmiech dumy z niewerbalnego zaklęcia lewitacji, jakie Harry rzucił zarówno na butelkę jak i na atrament, żeby się upewnić, że poleci gdzie trzeba.
- Panie Potter! - wykrzyknął Lockhart z oburzeniem, idąc w jego kierunku. - Narobił pan okropnego bałaganu! Co ma pan na swoje usprawiedliwienie?
- Odwal się, profesorze od siedmiu boleści - powiedział Harry uprzejmie, po czym schylił się, żeby podnieść książki.
Przez chwilę trwała cisza, jeśli nie liczyć gwałtownie stłumionego chichotu Milicenty. Harry niemal czuł myśli Lockharta, wiedział, że ten się zastanawia, czy Harry po prostu wykorzystuje okazję, żeby go krytykować, akurat kiedy Lockhart nie może mu nic zrobić poza tym, co już ustalili.
Też mi powód do rozmyślań, pomyślał Harry, prostując się i uśmiechając do zszokowanego Lockharta. Oczywiście, że skorzystam z okazji.
- Panie Potter - wykrztusił z siebie wreszcie Lockhart. - Jestem zaskoczony pana zachowaniem! Żeby okazywać taki brak szacunku nauczycielowi i to takiemu, który osiągnął znacznie więcej od pana! Pański brat może ze mną przynajmniej rywalizować, gdyby chociaż trochę zadbał o siebie, ale pan?!
Harry nie był w stanie się powstrzymać. Spojrzał Lockhartowi w oczy i podniósł brwi. Obaj wiedzieli, ile warte są jego "osiągnięcia". Harry po prostu nie mógł uwierzyć, że Lockhart mimo wszystko to powiedział.
Lockhart pogroził mu palcem.
- Szlaban, młody człowieku! - powiedział. - Pojawi się pan w moim gabinecie w niedzielę w południe. Zostanie pan, póki nie odpiszę na wszystkie moje listy od fanów.
- Oczywiście, proszę pana - powiedział Harry i oparł się wygodniej na krześle, ignorując atrament, który pokrył nogi od ławki. Niech Lockhart to posprząta. Niech rzuci jakieś użyteczne zaklęcie raz od wielkiego dzwonu.
Opanował chęć wyszczerzenia się w chwili, w której Lockhart się odwrócił. Robił to tylko przez wzgląd na Connora. Tylko dlatego zachowywał się jak Ślizgon. Musiał o tym pamiętać, inaczej zbyt łatwo przyjdzie mu się zacząć tak zachowywać z samolubnych powodów.
- Nieźle, Potter.
Harry obrócił się i spojrzał na Milicentę z zaciekawieniem.
- O co ci chodzi, Bulstrode?
- Nie mam pojęcia, czemu chciałeś dostać szlaban z tym wyszczerzonym durniem - powiedziała Milicenta, wracając do testu, który zawierał wyłącznie pytania na temat przygody Lockharta z Banshee z Baden, - ale wygląda na to, że dostałeś to, czego chciałeś.
Harry patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Milicenta, uznał wreszcie, jest podświadomie wścibska.
- O czym ona mówi? - zapytał Draco szeptem. - Czemu chciałeś dostać z nim szlaban?
Harry, aż zanadto świadom pary ciekawskich uszu, tylko pokręcił głową.
- Później ci powiem - powiedział.
CZYTASZ
Żadne usta poza wężowymi
FanfictionDrugi tom Sagi Poświęcenia AU KT, Ślizgoński!Harry. Harry wraca do Hogwartu, zdeterminowany do dalszego chronienia swojego brata, Connora, który jest Chłopcem, Który Przeżył, przy jednoczesnym nie wychylaniu się z cienia. W zeszłym roku jednak dwóch...