Notka od autorki: Och, co za ulga. Wygląda na to, że ostatni rozdział wpisał się ładnie w fabułę. Teraz wracamy na poprzednie tory.
* * *
- Myślisz, że użyje węża, żeby oszukiwać na egzaminach?
- Nie, ale założę się, że chce z jej pomocą pozabijać niewinnych ludzi!
- Nie, założę się, że używa jej, żeby sobie pomóc w... - Harry nie usłyszał ostatniego słowa, bo zdanie zostało zagłuszone wybuchem śmiechu.
Harry patrzył przed siebie i pilnował, żeby się nie zatrzymywać. Wiedział, że tak to będzie jak wszyscy się dowiedzą, że jest wężousty. Wiedział. A i tak to zrobił. Przynajmniej miał wprawę po tym jak przez pierwsze trzy tygodnie ignorował wszystkich z własnego domu.
- Mógłbym ich przekląć - zaproponował Draco cicho, idąc obok niego.
- Wszystkich? - zapytał Harry sucho. Mijali właśnie grupę czwartorocznych Krukonów, którzy głośno zahuczeli i zasalutowali "Wężowemu Księciowi". Harry zwalczył impuls skulenia się. - W takim razie będziesz miał trzy czwarte szkoły w poparzeniach na nosach i związanych razem nogach. I do tego będziemy mieli przez ciebie szlaban.
- My możemy się tym zająć - powiedział głos za nimi.
Harry obejrzał się i popatrzył na Marcusa Flinta. Starszy Ślizgon miał już wyciągniętą różdżkę, a jego oczy płonęły. Jeszcze nie rzucił na nikogo żadnej klątwy, ale z jego miny można było odczytać, że to była tylko kwestia czasu.
Harry nie był pewny, co powinien zrobić z Flintem, czy resztą swojego domu. Irytował ich przez kilka pierwszych tygodni, ignorując ich i nie reagując na ich klątwy. Ale jak tylko okazało się, że jest wężousty, nagle stanęli za nim murem, zdeterminowani by chronić go jako swojego.
Harry'emu się to podobało, choć starał się tego nie okazywać, głównie dlatego, że kompletnie nie rozumiał o co im chodzi. Był jednak przekonany, że to się niebawem skończy, jak tylko ich irytacja przeważy dumę z faktu, że między nimi jest ktoś z talentem Slytherina. Albo kiedy powie Flintowi o Nimbusie 2001. Flint wiedział, że Harry ma zamiar grać w tym roku. Nie wiedział jeszcze o miotle.
Nie było okazji, żeby mu powiedzieć, bronił się Harry.
- Oczywiście, że nie - powiedziała Sylarana. Od jego pokazu w Wielkiej Sali coraz częściej wyglądała spod jego szat i syczała, nie przejmując się, czy ktoś ją słyszy. Draco, jak zwykle, próbował zajrzeć do rękawa Harry'ego, żeby się jej przyjrzeć; z jakiegoś powodu zdawało się do niego nie docierać, że Locusty są równie niebezpieczne, co kompletnie nieprzewidywalne. - Mów tak sobie dalej, jeśli czujesz się od tego lepiej.
Harry nie odpowiedział. Nie miał ochoty się kłócić we własnej głowie, a było mu głupio rozmawiać z Sylaraną w wężomowie po środku korytarza. Pozostali Ślizgoni zapewnili Harry'ego, że im to nie przeszkadza. To tylko sprawiło, że Harry'emu przeszkadzało jeszcze bardziej.
Minęli dwóch starszych Krukonów, którzy zerknęli tylko na Harry'ego i uśmiechnęli się złośliwie.
- Może trzyma węża na poduszce - szepnął jeden z nich, niskim i zawziętym głosem. - Pewnie sobie mówią słodkie słówka przed snem.
- On jest porąbany - powiedział drugi i prychnął. - Skąd mu do głowy przyszło, że ma jakąkolwiek kontrolę nad tą bestią? Założę się, że ten wąż tylko czeka na odpowiednią chwilę i pożre wszystkich w zamku.
Śmiech w odpowiedzi miał okrutny wydźwięk, który poważnie zmartwił Harry'ego. Żarty na jego temat to inna sprawa. Ale rozsiewanie plotek, że Sylarana chce skrzywdzić uczniów może doprowadzić do tego, że ktoś spróbuje ich rozdzielić na siłę i wtedy na pewno posypią się trupy.
CZYTASZ
Żadne usta poza wężowymi
FanfictionDrugi tom Sagi Poświęcenia AU KT, Ślizgoński!Harry. Harry wraca do Hogwartu, zdeterminowany do dalszego chronienia swojego brata, Connora, który jest Chłopcem, Który Przeżył, przy jednoczesnym nie wychylaniu się z cienia. W zeszłym roku jednak dwóch...