XI : Wszystkim jest mokro

2.2K 228 28
                                    

  Taehyung zsunął z wózka kolejną skrzynkę z niezwykle wonną porcją makreli obłożonej topiącym się jak na złość lodem. Ryby zdawały się uporczywie w niego wpatrywać, jakby z wyrzutem chciały zmusić go, by wreszcie podszedł do Jisoo. Dziewczyna zdziwiona była odrobinę dziwnym, w stosunku do poprzednich razów, zachowaniem Tae, na które dnia dzisiejszego złożyło się tylko sztywne przywitanie na wejściu, ale nie naciskała na niego. Tylko czasem rzucała okiem w jego kierunku. Tylko czasem.

  Chłopak starał się myśleć racjonalnie, przezwyciężać ból głowy i senność, a także pomiędzy tym wszystkim przetworzyć swoje pijańcze wizje o koleżance. Miał jakieś takie cichutkie wrażenie, że robi wbrew Jungkookowi i swoim uczuciom, i że w ogóle rozważa to, by po prostu oderwać się od porażki w jego kwestii. Nie mógłby być z Jisoo, nie oszukując przy tym jej i samego siebie. Jeon Jungkook cały czas siedział w jego głowie. Siedział, rumienił się, patrzył błyszczącymi ślepkami i był samo śliczny i onieśmielający jak zawsze. Istne piekło.

- Wszystko w porządku, Taehyung-ah? – donśny głos Jisoo rozbrzmiał tuż za plecami chłopaka, sprawiając, że ten podskoczył zaskoczony i poślizgnął na wodzie ze stopionego lodu. Podłoga była twarda i zimna. – O matko, przepraszam! Przepraszam!

Brunetka mimo niefortunnego wypadku kolegi rechotała, zakrywając drobna dłonią usta.

- Jisooooo – jęknął Taehyung. – Nikt ci jeszcze nie mówił, żeby nie wrzeszczeć ludziom za plecami z zaskoczenia?

- Cóż, hm, nie, bo raczej nikt nie jest kosmitowatym Kim Taehyungiem i nikt się jeszcze od tego nie przewrócił... Na wodzie... Z makreli...

  Taehyung jedynie wywrócił oczami i podniósł się z wilgotnej posadzki. I westchnął, widząc, że dziewczyna dusi się ze śmiechu.

- Twój fartuch... Wygląda przednio – zachichotała. – Wreszcie widać, że pracujesz.

- Chyba raczej wreszcie się wydało, że się nade mną znęcasz.

  Brunet postawił skrzynkę z rybami na swoim miejscu. Może trochę zbyt mocno, ale mokre ubranie chyba go usprawiedliwiało. Śmiałby się, gdyby nie głupi Jungkook.

Ech, dlaczego ciągle o nim mowa?!

- Taehyung-aaah... Wszystko w porządku?

- Nie. Tak. Nie wiem – zmieszał się Tae, patrząc w oczy jednej rybie. – Chcesz gdzieś wyjść wieczorem? Nie? Okej i tak dzisiaj o dziewiątej leci mój serial. Wybacz, ale muszę to szybko ustawić, bo naturalne dwa stopnie mniej w mosznie całkowicie mi wystarczają, a mokre spodnie zbytnio nie ułatwiają zadania – powiedział jakby jednym zdaniem.

  Prędko postawił dwie ostatnie skrzynki, zanim oniemiała Jisoo wróciła do rzeczywistości. I od razu odszedł w stronę przejścia dla męskiej części personelu.

- Taehyung-ah? Co...

                                                                           ~*~

Co z tego, że Jisoo chciała wyjść wieczorem?

  Nie wiedzieć czemu Taehyung czuł się tak, jakby choćby głupią rozmową zdradzał tego przeklętego Jungkooka. Który z kolei po tym jak wszystko się wydało, chyba odpuścił sobie to całe zwodzenie i samego Taehyunga. No cóż, może i on powinien sobie znaleźć jakiegoś bogacza w drogim aucie z szoferem? W takim razie nawet nie mruknie, gdyby takowy się napatoczył zza rogu. Ale póki co kanapa, miska krabowych chrupek i Park Hyungsik na ekranie telewizora, zupełnie go satysfakcjonowało.

tokki. expensive bedbunny || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz