XXII : Zbliżając się do rozdroża

1.4K 134 101
                                    

  Prawie zgniótł papierowy kubek w dłoni, przeciskając się do stolika pod oknem, gdzie przyuważył siedzącego chłopca, chowającego uśmiech za dłońmi. Sam nie miał pojęcia, czy bardziej się cieszy, czy złości, ale jedno było pewne – gdy dotarł, cudem powstrzymał się od wyściskania ukochanego dzieciaka przy i tak zdziwionych ludziach.

  Łzy kręciły mu się w kącikach oczu. Mierzył Jungkooka wzrokiem, starając się doszukać jakichś ran, albo czegoś w tym stylu. Jedyne co, to okropnie spierzchłe usta i obtarte kąciki ust, ale nie zwrócił mu na to żadnej uwagi, bo niby o czym mogły świadczyć suche wargi? Ktoś go napadł i próbował rozerwać mu usta? Jungkook uciekł z domu, żeby pójść do teatru na premierę świetnej komedii i tak się zaśmiewał, że popękały mu wargi? Raczej nikt go nie kneblował, skoro właśnie siedział tu przed nim i leciutko się uśmiechał.

- Hyung?

Taehyung dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że płacze i stoi jak słup z kubkiem ciasteczkowej kawy w ręku.

- Dlaczego płaczesz?

Chłopak delikatnie potrząsnął głową i postawił kawę przed Jungkookiem.

- J-jak... Praw-wie umarłem z-ze strachu...

Spojrzenie Taehyunga stało się trochę nienawistne.

- Hyung, bo ja...

- Nie zdajesz, wiem. – Chłopak otarł łzy wierzchem dłoni. – Ale to nie tłumaczy cię z tego, że uciekłeś z domu i nie dawałeś znaku życia. Twoja mama była bliska omdleniu z płaczu, kiedy ją odwoziłem. Nie spałem całą noc, bo nie wiedziałem gdzie cię szukać. Po za tym, Jungkook-ah, śmierdzisz dosłownie jak pijak. I ja już nie chcę wiedzieć gdzie się wczoraj szlajałeś, bo nigdy w życiu nie zapomniałbym ci tego incydentu. Wracaj do domu, przeproś mamę i się umyj. Albo najlepiej najpierw to zrób, bo wali od ciebie wódką na kilometr. Potem możesz do mnie napisać, jeśli będziesz miał ochotę.

  Kook nic nie mówił. Taehyung nie zapomniałby mu tego, gdyby wiedział, gdzie był. I niby nie miał skąd się tego dowiadywać, ale chłopiec poczuł się tak, jakby wypił właśnie szklankę kwasu. Poczuł się tak, jakby źle zrobił. Banknoty w tylnych kieszeniach parzyły swoją obecnością.

  Nie zdążył wymamrotać głupiego "przepraszam", zanim Taehyung odwrócił się i wrócił za ladę. Jungkook widział jeszcze jak tamten mówi coś do chłopaka, który go obsługiwał w kasie i kieruje się do ekspresu. Kiedy wychodził, ekspres prysnął wrzątkiem i słychać było syknięcie. Tak bardzo chciał przeprosić.

~*~

  Drzwi od domu były zamknięte na klucz. Klucz z kolei leżał na framudze, jak zawsze kiedy mama wychodziła i nie wiedziała, o której wróci Jungkook. To znaczyło, że w domu nikogo nie było, więc chłopiec z ulgą wślizgnął się do środka i popędził schodami na górę do swojego pokoju. Tam uklęknął przed komodą i odsunął najniższą szufladę. Wyjmował pieniądze z kieszeni jakby były brudne i wrzucał do pudełka po nowiutkich timberlandach, jakby były żrące.

  Zaraz potem popędził pod prysznic. Ciepła woda i brzoskwiniowy żel nareszcie zmyły z niego wydarzenia wczorajszej nocy. Spłukiwał właśnie szampon z włosów i nie usłyszał otwierających się na dole drzwi. Nie usłyszał ani tego, ani terkotu kółek walizki, toczących się po panelach w przedpokoju. Wysyłał wtenczas zdjęcie na chat z Kim Namjoonem.

~*~

- Na nic nie zasługujesz, gówniarzu! Nawet na swoją matkę, która doprowadziła do tego, że jesteś takim nieudacznikiem! Wytłumacz mi to! Dlaczego to mnie spotkała taka choroba, jak ty?!

tokki. expensive bedbunny || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz