Taehyung przyjrzał się zawartości swojej miski i wpierw się zmarszczył, a później, jakby od niechcenia, pomieszał jednorazowymi pałeczkami wśród długich klusek. Po raz pierwszy zapach sosu z czerwonej fasoli tak go drażnił, tak samo jak drażniła go postawa radosnego nastolatka, który jak gdyby nigdy nic pochłaniał już drugą porcję kimbap. Osiemnastolatek nie zdawał sobie sprawy z tego, że starszy wiedział o jego wczorajszym kłamstewku nieco więcej niż było zaplanowane, więc cały czas grał optymistycznego dzieciaka, który jak wariat cieszy się z trójki z arytmetyki. W rzeczywistości owszem, był zadowolony z – jak na niego – dobrej oceny, ale dużo więcej radości sprawiał mu wczorajszy zastrzyk gotówki, dzięki czemu mógł na przykład postawić dzisiaj Taehyungowi umówiony jjajangmyeon. Nie zauważył tej nuty zniesmaczenia w zachowaniu przyjaciela, jaka pojawiła się nie tylko wtedy, kiedy sam, bez marudzenia i wymówek o braku pieniędzy kupił mu jedzenie, ale jaka była wciąż obecna i towarzyszyła im podczas koleżeńskiego, codziennego posiłku.
- No i – burknął Taehyung. – Co tym razem wymyśliła twoja matka? Bo chyba nie kupno nowego samochodu...
Jungkook niemalże kaszlnął, zdolny udawać, że to przez suszone wodorosty, które tak podle przyklejały się do przełyku.
- Co? – wydusił jedynie.
- No... Do tej pory jeździła tą małą kią, taką czerwoną, z misiową poduszką podróżną na każdym z foteli. Tą, którą raz wiozła nas nad morze, tą, którą kilka razy pozwoliła mi cię powozić po wiosce, tą...
- Hyung! – Jungkook odłożył pałeczki obok talerza i wbił spojrzenie w oczy... w czoło Taehyunga. Dłonie pokryły mu się cienką warstwą potu. – O... O czym ty mówisz?
- No, mam nadzieję, że pozwoli mi pojeździć też tym mercedesem. Naprawdę ładny. Musiałeś być zaskoczony, kiedy podjechała po ciebie pod szkołę takim autem. Szalona kobieta...
Taehyung ani trochę nie hamował się z tą rozmową. Był zły na Kooka za wczorajsze kłamstwo. Doskonale widział, jak dzisiaj matka wiozła młodszego do szkoły tą samą kią co zawsze. Nawet misiowe rogale do spania się nie zmieniły; cały czas z przodu były dwie z Rilakkumą, a z tyłu trzy z Korilakkumą. A na ich podjeździe nie było śladu po ciemnym mercedesie. Nie, że Taehyung szpiegował, chciał się po prostu upewnić...
- Jungkook... kto wczoraj naprawdę zabrał cię spod szkoły? – zapytał opanowanym tonem, w myślach dodając odrobinę panicznych błagań o to, by Jungkook nie okazał się skończonym kłamcą.
W głowie chłopca toczyła się zawzięta gonitwa tez, tłumaczących pytania Taehyunga. Wszystko to, co brunet mówił wskazywało na to, że widział go wczoraj po wyjściu ze szkoły. Sytuację mógł jeszcze jako tako naprawić dzięki przyciemnianym szybom samochodu... Ale...
- Hyung, czekałeś?
- Zawsze czekam – odpowiedział Taehyung i trzepnął Kooka po głowie. Lekko. – Ale dalej, pod drzewem, bo było gorąco. I, Jungkook, wszystko widziałem. Więc teraz...
- W porządku, powiem tyle, że to nie była ani moja mama, ani nikt z rodziny. Nie dopytuj, błagam.
Tae zmarszczył brwi i to tak mocno, że chyba dostał tam jakiegoś skurczu. Dlaczego miałby nie dopytywać? Jungkook coś ukrywał i akurat z tym się nie krył. Najprawdopodobniej jest idiotą, no ale prawdziwych przyjaciół, jak rodziców, się nie wybiera.
- Sam powinieneś mi powiedzieć. Bez mojego dopytywania.
~*~
CZYTASZ
tokki. expensive bedbunny || taekook
FanficO Jeon Jungkooku, który chciał uwagi, komplementów, pieniędzy i... miłości... [토끼] tokki (kor.) - króliczek [ang. bunny] #792 w FF - 17.03.2018 #792 w FF - 6.04.2018