Mruknął. Głowę rozsadzał mu przeokropny ból. Yugyeom opowiadał o takim bólu w siódmej klasie. Grunt, że mama nie wołała go na dół. Pościel była tak przyjemnie nienagrzana, miękka i pachnąca... Takim jakby miętowym mydłem, perfumami z bluzy Taehyunga, nieznanym dezodorantem i... Jakąś rybą... Ale to się dało wytrzymać. Gdyby jadł w tym momencie chrupki krabowe, byłby pewny, że leży na Taehyungu. Nawet czuł jego oddech na włosach. I jego ciepło. Ha-ha. Zaraz. Co?
Kiedy szeroko otworzył oczy i pokonał światłowstręt, prawie dostał zawału, dostrzegając, że leży wygięty przy jakiejś nagiej klatce piersiowej, obejmując nagi brzuch tego kogoś, samemu będąc nagi... przynajmniej do połowy, bo... Tamtej drugiej połowy nie czuł... z bólu...
Zaklął w myślach. Uniósłby głowę, ale nie chciał budzić tego drugiego. Co to miało znaczyć? Jedyne co pamiętał to...
- M-Min Yoongi – powiedział bezgłośnie, rozwarłszy oczy jeszcze szerzej. Zaraz potem ścisnęło go za serce. – Taehyung!
Przecież Taehyung został pobity... I tyle wiedział, bo gdy próbował wywoływać obrazy późniejsze niż zaaferowany ochroniarz, nic się nie pojawiało, oprócz nasilonego bólu.
Bał się spojrzeć do góry, na twarz swojego "oprawcy". Naprawdę marzył o tym, by udało mu się wygrzebać z tego łóżka bez budzenia go. Póki co, miał pewność, a nawet odczuwał z tego powodu ulgę, że to nie Min Yoongi, ani jego kierowca, czy ktoś taki. W sumie Min Yoongi powiedział mu wczoraj chyba coś takiego... Że się brzydzi, żałuje, czy coś tam... Kto by się przejmował. Szkoda tylko taka, bo to zdaje się znaczyło o zakończeniu ich umowy. A także zdaje się, że olał Park Jimina, skoro nie miał telefonu. I tamten też mógł, delikatnie mówiąc, już dawno kazać Jungkookowi spadać zrywać banany.
Zza drzwi rozległy się jakieś hałasy, przypominające szczęk naczyń. A ciepły ktoś, służący Jungkookowi za poduszkę zaczął się ruszać. Chłopiec zacisnął oczy i zmarszczył nos. Nie ma wyboru.
Raz...
Dwa...
Trzy...
Przełknął i obrócił się tyłem do nieznajomego. Z pełnego rozpędu. I odsunął się jeszcze trochę. Tamten burknął coś zachrypniętym, męskim głosem. Jungkook czuł jego dłoń, która powoli klepała miejsce, gdzie przed chwilą leżał.
- Taeee? – stęknął. Kook nie wytrzymał i kaszlnął z zaskoczenia. – Cooo?
Chłopiec odważył się spojrzeć przez ramię do tyłu. Nieznajomy miał pociągłą twarz, kształtne usta, zamknięte oczy i roztrzepane brązowe włosy. Ale Jungkook nie mógł stwierdzić czy tlenione, czy zafarbowane. Tlenione by chyba tak nie wyglądały...
Widział ruszające się pod jego powiekami źrenice. Zaczął się ostrożnie zsuwać z łóżka. I gdyby nie ten przeklęty sprężynowy materac!
- Hej! Co,co, co... – jąkał się obcy szatyn. – K-kim ty jesteś?! Gdzie jest Taehyung?
- A niby co Taehyung miałby tu robić? – parsknął Jungkook, przewracając się na lewą stronę.
- Na przykład spać... No nie wiem... Wydawało mi się, że tu wchodził w nocy.
Chłopak porwał poduszkę spod uniesionej głowy Jungkooka i przycisnął sobie do piersi.
Cóż, Jungkook wiedział, że Taehyung ma jakiegoś współlokatora (W końcu czy starbucksiarza, który od czasu do czasu poprzekłada ryby w spożywczym, stać by było na własne mieszkanie?), ale jakoś nie miał do tej pory p r z y j e m n o ś c i go poznać. Więc jak on miał na imię... Hansol? Hongseob?
CZYTASZ
tokki. expensive bedbunny || taekook
FanfictionO Jeon Jungkooku, który chciał uwagi, komplementów, pieniędzy i... miłości... [토끼] tokki (kor.) - króliczek [ang. bunny] #792 w FF - 17.03.2018 #792 w FF - 6.04.2018