XIX : Przedwakacyjne szaleństwo

1.7K 160 86
                                    

  Zdjął buty i kopnął je pod szafkę przeznaczoną do ich chowania. Następnie pozbył się mokrej od deszczu kurtki, rzucając ją na podłogę i wszedł do środka. Zatopił palce w swojej lekko wilgotnej, czarnej grzywce i przeczesał ją. Skołtuniła się jeszcze bardziej.

- Mówiłem ci już, że strasznie uroczo wyglądasz w mundurku? – zapytał z uśmiechem Taehyung, kładący właśnie na stole garnek z galbi.

- Och, daj spokój. To tak jakbym ja ci powiedział, że do twarzy ci z siniakiem, którego ci zaraz nabiję. To jakaś żenada, w Ameryce wszyscy mogą sobie chodzić jak chcą. – Jungkook z frustracją poluzował krawat.

- Nie wiem, co ci tak przeszkadza w tym mundurku.

Chłopiec podszedł do stołu i usiadł.

- Fakt istnienia.

Naprzeciwko usiadł Taehyung.

- No to... Jak tam ostatnie dni liceum mijają?

  Źle? Okropnie? Dno? Jungkook nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że egzaminami ma naprawdę małe szanse poprawić swoje zagrożenia. Po prostu jak zwykle wszystko olewał.

- Jak zawsze. Tak strasznie chcę już wakacje i święty spokój.

- Ach, właśnie! À propos wakacji... Pomyślałem sobie... Miałem zamiar na początku lipca wziąć urlop... Myślisz, że mama pozwoliłaby ci pojechać ze mną na tydzień do Daegu, do mojego ojca, a potem na tydzień do Busan nad morze?

  Jungkook wyglądał dziwnie. Wytrzeszczał swoje ciemne oczy, a górne jedynki wychodziły mu na dolną wargę. Nie ruszał się, ani nawet nie mrugał. Taehyung wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia.

- Poważnie, hyung?

- Raczej poważnie – odparł z buzią pełną ryżu.

- Co, co, co? Ojejku, mam gdzieś czy by mi pozwoliła, w tym roku już będę pełnoletni. Nie wierzę, naprawdę chcesz mnie zabrać na wakacje?

- To dziwne? Znamy się całkiem długo, a jeszcze nigdy nigdzie razem nie byliśmy.

- Boże, dziękuję!

  Podskoczył na krześle, zakrywając twarz rękoma, opanowany szaleńczym śmiechem. Taehyungowi przeszła przez umysł myśl, że jest niesamowicie uroczy. Uśmiechnął się szerzej.

~*~

  Po raz pierwszy "bezkarnie" gładził go po policzku, leżąc w niewielkiej odległości, w intymny sposób. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, kiedy czuł pod swoją koszulką chłodne dłonie Jungkooka. Był naprawdę szczęśliwy, mając go przy sobie tak, jak od dawna chciał. Słodki zapach jego szamponu, zmieszany ze świeżymi, chłopięcymi perfumami całkowicie omamił zmysły Taehyunga, który jak zahipnotyzowany wpatrywał się w niego i ostrożnie dotykał, tak jakby Jungkook mógł rozpłynąć się od zbyt mocnego muśnięcia.

  Jego chłopiec dawał się głaskać, opierał się czołem o ramię Taehyunga i powoli, sennie mrugał, czasami poruszając kciukami na brzuchu tamtego. Podobało mu się odpoczywanie w czyichś objęciach. Podobało mu się bycie pięknym pod palcami osoby, która widzi w nim obiekt swoich głębszych uczuć. Uwielbiał wręcz głuche dudnienie swojego serca, wyrywającego się w stronę leżącego obok chłopaka.

  Wprawdzie nie znał rzeczywistego znaczenia ani przyczyny swojego podekscytowania delikatnością i niewinnością, jaka łączyła się z pieszczotami Taehyunga, lecz lubił to wszystko. Było inaczej, niż przy ekscytacji dużą, szorstką dłonią na swoich plecach, kiedy był prowadzony do odpowiedniego pokoju. Tutaj nie musiał i nie był w stanie skupiać się na czymś takim jak to, czy nie ma głupio zgniecionych policzków, albo czy rozpłaszczone uda wyglądają szczupło. Było... Lepiej...

tokki. expensive bedbunny || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz