XXXIV : Z powrotem w raju

1.2K 140 16
                                    

- Hyung, dla-dlaczego pła...

- Ja też bym czegoś chciał, Jungkook - załkał Taehyung ostrym tonem. - Do szaleństwa, do bólu, nie do opisania.

Chłopiec zmienił nieco sposób patrzenia na Tae. Tak sam z siebie. Teraz nie miał pojęcia czego się spodziewać.

- Czego...

Mogło wydarzyć się naprawdę wszystko, ale Kook nigdy by nie postawił na to, co właśnie miało miejsce. Mianowicie Taehyung bez żadnego skradania, czy podchodów bez zawahania umiejscowił gorącą dłoń na jego karku i zatopił się spojrzeniem w oczach Jungkooka tak głęboko, że ten miał wrażenie, że dokopał się już do samej duszy. Dzieliło ich paręnaście centymetrów. Oddechy odbijały się od siebie, wzajemnie czuli temperatury swoich ciał. Pod wpływem jakiejś siły, na której źródle Jungkook nie skupiał uwagi, znalazł się jeszcze bliżej Taehyunga.

- Zawsze... Chciałem być jedynym... - Drugą dłoń Tae, nie trzymającą karku chłopca, powędrowała na jego policzek, skąd kciuk dosięgnął warg. - Który może całować twoje usta... A kiedy miałem pewność, że to się spełniło... Okazało się zupełnie co innego.

W mniemaniu Kooka, po takiej wypowiedzi, jedyne co Tae mógł teraz zrobić, to się odsunąć, pożegnać i pójść w swoją stronę. Ale stał, tam gdzie stał, przemierzał wzrokiem pagórki jego twarzy i gładził opuszkiem kciuka wargi. Sam Jungkook rozpaczliwie chciał przedłużyć tę chwilę. Gdzieś w odmętach umysłu pociągnąć ją dalej i nadać jej głębszego wyrazu. Za sprawą kotłujących się w głowie i sercu uczuć złapał za koszulkę Tae na jego bokach. Teraz ciepło ciała tego chłopaka docierało do niego przez dłonie, to jakby w połowie niebo.

- Ja też tego chcę. - Brzmiał żałośnie. Jak jakiś załamany desperat, którym w gruncie rzeczy w jakimś stopniu był.

- Chyba mnie nie słuchasz. Ja tego   c h c i a ł e m. - Taehyung uniósł niewyraźnie kąciki ust i po paru sekundach oparł czoło o czoło Jungkooka. Ten zaś nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje. Zachowanie Taehyunga nie miało za cholerę wytłumaczenia w stosunku do tego, co mówił. - Teraz chcę tylko... Żeby twoje przeprosiny i zapewnienia, Jungkookie, były szczere.

Nie dał mu odpowiedzieć, przesuwając lekko twarz i łącząc ich usta. Najpierw delikatnie, na parę sekund, lecz otrzymawszy od Kooka odwzajemnienie, powrócił do jego warg namiętnie. Tak, jakby ktoś dał zasmakować mu owocu wiecznego życia. Jungkook czuł wszystko, co Taehyung chciał mu przekazać. Kręciło mu się w głowie, ciało miał jak z kamienia, a kolana z waty. Jedyne na co mógł się zdobyć to powolne oddawanie pocałunku i zatracanie się w pulsującej w brzuchu przyjemności. Gula szczęścia w gardle rosła, a usta wręcz rwały się do uśmiechu. Z kolei z oczu płynęły łzy. Znowu.

~*~

Nigdy jeszcze żaden z nich nie trzymał kogoś za rękę tak długo, jak oni teraz, zmierzając uliczkami do domu Kooka. Szli w całkowitej ciszy, jako porozumienie wystarczyły im delikatne ruchy palców, miło gładzące nawzajem swoje dłonie.

Cisza jednak nie mogła trwać wiecznie. Odezwał się Taehyung, gdy w zasięgu wzroku widać było furtkę od ogrodzenia domu Jungkooka.

- Co powiesz mamie?

Chłopiec popatrzył na niego lekko zbity z tropu.

- W sensie?

- No, po pierwsze obydwoje wyglądamy jakbyśmy sami rozpoczęli i skończyli trzecią wojnę światową, a po drugie skąd wiesz, że nie będzie miała nic przeciwko temu, żebym został na noc?

Taehyung przystanął, zatrzymując tym samym również Jungkooka.

- Cóż... Po pierwsze... Niech się jeszcze cieszy, że męsko i odważnie staję do walki, zanim powiem jej, że będziesz spał w moim pokoju.

tokki. expensive bedbunny || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz