XVIII : Dzieci się nie bije. Dzieciom daje się klapsy

1.8K 172 84
                                    

- Zmieniłeś perfumy? – zapytał Taehyung, podając siedzącemu na blacie obok zlewu Jungkookowi kolejną mokrą miskę.

Jungkook zesztywniał na moment.

- Nie. – Jak najbardziej niepostrzeżenie powąchał otaczające go powietrze. Waliło korytarzem domu Kim Namjoona i proszkiem do prania z jego kołdry. – To Yugyeom. Yugyeom zmienił i dzisiaj trochę za bardzo się chwalił.

  Wytarł miskę różową ściereczką i odstawił ją na suszarkę. Taehyung kiwał tylko głową. Domyślał się ściemy? No ale w kwestii głupiego zapachu? Jungkook przyjrzał się przyjacielowi. Miał strasznie rozczochrane włosy, tak, że widać mu było jasne czoło, a jego usta były poobgryzane i czerwone. I błyszczały, kiedy Taehyung je oblizywał. I wyglądały na miękkie. Jungkook odwrócił wzrok.

- Co się tak gapiłeś?

Widział to?

- Nie, nic... Nieważne.

Taehyung przejechał dłonią pod nosem i po podbródku.

- Źle się ogoliłem?

  Może to było idiotyczne, ale... Jungkook złapał go za łokieć i przyciągnął spod zlewu do siebie, rozchylając nogi, by tam właśnie stanął Taehyung. Nachylił się bliziutko jego twarzy, szybko omiótłszy spojrzeniem łuk kupidyna i brodę chłopaka, a potem wlepił je znowu w jego rozchylone wargi.

- Nie, dobrze się ogoliłeś, hyung.

  Popatrzył mu w oczy. W źrenicach Taehyunga szalało zdziwienie. Jungkook cały czas trzymał go za łokieć, więc czuł pod opuszkami szybki puls przyjaciela.

- To... Dobrze – wydusił przez ściśnięte gardło i trochę zbyt gwałtownie odszedł od chłopca. Zdjął gumowe rękawiczki do zmywania, zaciskając zęby i przełykając. – Chcesz coś obejrzeć?

- Zaraz leci serial, który oglądam.

- W porządku. Jesteś pewien, że możesz zostać tak długo? Masz szkołę.

- Przecież wrócę, co za różnica, czy o dziesiątej, czy o dwunastej i tak się nie wyśpię. – Zamilkł na moment, analizując w głowie parę faktów. – A może jesteś zmęczony tą swoją Junghwą i chciałbyś odpocząć, a ja ci się zwaliłem na głowę? A może ona ma tu przyjść i...

- Jungkook. Przestań. Żadnego przychodzenia. Żadnej   J u n g h w y. Ona ma na imię Jisoo i... Ach, nie chcę o tym gadać, podle się czuję.

  Jungkook zeskoczył z blatu kuchennego i podszedł do Taehyunga. Teraz było widać wory pod jego opuchniętymi oczami.

- Płakałeś, hyung? Płakałeś, bo dałeś dziewczynie kosza?

Tae popatrzył się na niego z pogardą.

- Nie płakałem.

- Wyglądasz jakbyś płakał.

- Wyglądam jakby nie spał ostatnią noc i dzisiaj przepracował cały dzień na dwóch pełnych zmianach. Wiesz jakie to jest upierdliwe? "Dzień dobry, co dla ciebie? Małe, duże? Kawa podwójna? Mogę prosić o imię? To będzie pierdyliard won." I tak w kółko, przeplatane obsługą tego śmierdzącego kupą... kawą ekspresu, który pryska mi wrzątkiem na twarz, a ja i tak muszę się uśmiechać, żeby nie wyjść na buca... A potem zawalam przekładać cuchnące ryby, upadam na tyłek w lodowate kałuże i...

- Hyung! – Taehyung podniósł swój zmęczony wzrok. – Idź się umyć i trochę się pousypiasz. Zaparzę ci pigwowca.

- Mam tylko daktyle i morele do parzenia.

tokki. expensive bedbunny || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz