20

436 37 0
                                    

Pov.Justyna.

Ostatni dzień naszych wakacji postanowiliśmy spędzić we dwójkę. Całe południe spędziliśmy na mieście , a wieczorem Łukasz zaprosił mnie na 'romantyczną' kolację. Nie powiem , bardzo spodobał mi się ten pomysł , szczególnie , że wyszedł on właśnie od Łukasza. Dobrze , że gdy się pakowałam pomyślałam o sukience i szpilkach...

Piszczek zapewniał mnie , że dla niego mogę iść w spodniach , adidasach i koszulce , ale jednak słowo 'romantyczna' do czegoś zobowiązuje. W godzinę zdążyłam się wyszykować. Mój towarzysz był zachwycony moim wyglądem , a przynajmniej jego mina na to wskazuje.

- Możemy już iść. – powiedziałam ostatni raz przeglądając się w łazienkowym lustrze.

♥♥♥

Siedząc już w restauracji czułam się niekomfortowo. Niby siedzieliśmy na uboczu , ale i tak czułam na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Piszczek nie był przejęty całym tym zajściem , a wręcz się z tego śmiał.

- Daj spokój Justyna. – powiedział dotykając mojej ręki. – Niech się patrzą.

Blondyn w żaden sposób mnie nie uspokoił , ale postanowiłam nie zwracać na tych ludzi uwagi , szczególnie , że to ostatni wieczór tutaj w Rzymie. Po pewnym czasie zupełnie zapomniałam już o tych wszystkich ludziach. Skupiłam się tylko na Łukaszu. Byłam bardzo ciekawa , jak zaczęła się jego 'historia'. W przeciwieństwie do mojej była bardzo barwna. Spodziewalibyście się , że taki milutki , spokojniutki chłopczyk prawie trafił do więzienia ? No ja też nie.

- Twoi rodzice nie mieli nic przeciwko temu wyjazdowi do Argentyny ? – spytał. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie wiedziałam co powiedzieć.- Wszystko w porządku ?

- Tak , jasne. Bo wiesz... Moja rodzina nie wie gdzie jestem , co robię. – odparłam po chwili zastanowienia.

- Jak to ?

- Jeśli ci to nic nie mówi to powiem tak... Uciekłam. Teraz rozumiesz ?

- No tak , ale , że aż do Argentyny ? Dlaczego ? – zapytał ponownie. Czy on musi zadawać tak trudne pytania? 

- Wiedz , że ci bardzo ufam i to co teraz powiem ma zostać między nami , zrozumiano ?

- Obiecuję. – powiedział łagodnie. Już dawno zjedliśmy posiłek i postanowiłam , że opowiem mu wszystko gdy będziemy całkiem sami. Kiedy mieliśmy wychodzić podszedł do nas kelner z rachunkiem. Chciałam zapłacić za siebie ale wyprzedził mnie Piszczek. Byłam na niego zła , ale na niego nie da się obrażać. Obydwoje doszliśmy do wniosku , że najlepiej będzie jak wrócimy taksówką do hotelu. Nawet nie czekaliśmy na nią trzy minuty.

Kiedy byliśmy już w hotelu , zdążyłam się tylko umyć i przebrać. Łukasz od razu zaczął ten sam drażliwy temat.

- To nie było tak , że byłam trudnym dzieckiem i miałam swoje widzimisie. – zaczęłam. – Rodzice wymagali ode mnie... Od nas zbyt wiele. Mam brata bliźniaka i on również wyniósł się z domu. Rodzice zaliczyli wpadkę w wieku szesnastu lat , więc możesz sobie pomyśleć jakie myśli chodziły im po głowie. Dziękowałam im za to , że dali nam życie , ale nienawidziłam ich za to , że ciągle nam to wypominali. Zawsze powtarzali , że jesteśmy beznadziejni , że nic nie potrafimy. Później nastawiali nas przeciwko sobie aż w końcu wszystko się skończyło. Ja wyjechałam do Argentyny , a z tego co wiem Maciek pojechał do Norwegii. Nie utrzymujemy ze sobą kontaktu , jedyną rzeczą jest kartka świąteczna , którą przysyła mi co roku.

Łukasz siedział chwilę nieruchomo i tępo wpatrywał się w ścianę za mną. Myślał , intensywnie myślał.

- Przepraszam , jeżeli wyrządziłem ci tym pytaniem jakąś krzywdę. – odezwał się przytulając mnie.

Linda | Ł.PiszczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz