43

385 32 1
                                    

Czułam się jak śmieć. Zgnieciony i wyrzucony do kosza. Czułam się jak rzecz. Zużyta i pozostawiona. Łukasz zataił przede mną bardzo ważną informację , i gdybym tam nie poszła to pewnie jeszcze długo bym w żyła w świadomości , że wszystko jest idealnie. Nie , nie jest. Dziecko nie jest niczemu winne , namieszało w naszym życiu i skazało mnie na bardzo trudny wybór. Właściwie to odpowiedź jest tylko jedna.

Obiecałam wczoraj Łukaszowi , że się odezwę gdy się namyśle. Już postanowiłam co zrobię i umówiłam się z nim dziś w parku. Równie dobrze moglibyśmy się spotkać u mnie , ale nie chcę pokazywać bałaganu , który zrobiłam przez te kilka dni. Tuż przed spotkaniem , założyłam rolki i z poważną miną przemierzałam ulice Dortmundu. Już z daleka widziałam dobrze zbudowaną , męską postać siedzącą na ławce w parku i podpierającą swoją głowę rękami. Przez moment pomyślałam , że wszystko mogłoby inaczej wyglądać. Moje całe życie mogłoby wyglądać inaczej.

- Cześć. – burknęłam podjeżdżając do blondyna. Chciał mnie przytulić , ale dobitnie swoją miną dałam mu do zrozumienia , żeby się do mnie nie zbliżał.

- A więc ? Co dalej z nami ? – spytał ponownie siadając na ławce. Nie patrzył mi prosto w oczy. Zawsze tak robił , kiedy było mu smutno. Nie miał odwagi pokazywać swoich słabości.

- Nami ? – zapytałam udając zdziwienie. Blondyn już otworzył usta , ale to ja dalej mówiłam. – Powiem ci co z nami. Ja ułożę sobie życie na nowo , a ty zajmiesz się swoim dzieckiem. I nie chcę słyszeć , że mnie kochasz bo oboje wiemy , że to nie prawda. Nie można kogoś kochać , znając go kilka tygodni. Przepraszam , jeżeli cię uraziłam ale to prawda. Po tej nocy , podjęliśmy zbyt pochopną decyzję. Mogliśmy zapomnieć Łukasz.

Pierwszy raz od dawna skłamałam. Miłość to nie jakieś tam uczucie. To twoja przyszłość. Kocham go i pomimo ,że sprawy potoczyły się inaczej niż bym chciała to nadal będzie on w moim sercu. Jest wyjątkowy.

- Ale Justyna... - zaczął , ale szybko go uciszyłam. Nie chciałam aby doszedł do głosu. Powiedziałby coś , co by mnie podłamało a nie potrzebowałam tego. Chciałam sprawiać wrażenie twardej i nieugiętej. Pożegnałam się z blondynem i odjechałam z trudem powstrzymując łzy. Podjeżdżając pod dom Melissy i Marc'a przetarłam delikatnie oczy i jak gdyby nic zapukałam. Brunetka otwierając drzwi , wiedziała , że coś jest nie tak. Była moją przyjaciółką i mogłam się jej zwierzyć.

- Wyjeżdżam. – przyznałam , gdy zasypała mnie lawina pytań ze strony mamy małej Gali.

- Jak to ?! – spytała zaskoczona. – Co się stało ?

Przyznałam jej się do wszystkiego. Nie widziałam powodu aby cokolwiek przed nią zataić. Lepiej ażeby dowiedziała się wszystkiego ode mnie niż z gazet. Była zaskoczona i wściekła jednocześnie. Była zła na Łukasza , ale to nie jego wina. Nie mógł przewidzieć , że akurat jego była zajdzie w ciąże.

- Proszę cię o jedno. – powiedziałam ściskając jej rękę. – Nie podawaj nikomu mojego adresu. Najlepiej niech wszyscy o mnie zapomną.

- Justyna , ale co ty wyprawiasz ?

- Proszę... - szepnęłam , a łzy , które próbowałam powstrzymać wypłynęły z moich oczu.

***

Oczekując na lot do Argentyny czułam dziwną pustkę , która pochłaniała moje serce. Najważniejsze osoby w moim życiu po prostu mnie zawiodły. Odeszły , zostawiając w moim sercu złe wspomnienia.

- Lot do Buenos Aires za dwie minuty! – usłyszałam komunikat. Zerwałam się z krzeseł i ruszyłam przed siebie. W ostatniej chwili wręczyłam stewardessie bilet i weszłam na pokład. Trafiłam na miejsce , z którym nie musiałam się z nikim dzielić. Usiadłam obok okna i swój wzrok wbiłam w krajobraz , który rozciągał się na linii nieba. Byliśmy już w powietrzu.

To wszystko to beznadziejna bajka w , której ty i ja straciliśmy NAS.


To tak jakby epilog , ale nie przejmujcie się bo jeszcze się tak łatwo mnie nie pozbędziecie!  Lubię pisać Lindę i kolejna część pojawi się szybko , bardzo szybko.

Linda | Ł.PiszczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz