Moi rodzice wyjechali do sanatorium nad morze. Z ojcem było źle i potrzebował takiego wyjazdu. Patryk z rodziną jeszcze wczoraj wrócili do Norwegii. Zostałam sama w wielkim mieście.
Dzisiejszego ranka wyjątkowo dłużej spałam. Podejrzewam , że przez tą zmianę klimatyczną. Co prawda tutaj również świeci piękne słońce , ale to w Buenos Aires idzie się roztopić. Po śniadaniu ubrałam się i wyszłam na miasto. Warszawa nic się nie zmieniła. Zawsze zatłoczone miejsce już takie pozostały. Niczym nie odróżniałam się od innych kobiet chodzących po mieście , a i tak zostałam zaatakowana przez stado dziewczyn. Kiedy przechodziłam przez park zadzwonił mój telefon. Był to Łukasz. Był wyjątkowo wesoły , a w tle momentami słyszałam tłumione śmiechy. Faceci mają prawie trzydzieści lat , a zachowują się jak dzieci. Pod koniec naszej rozmowy usłyszałam damskie śmiechy. Ewidentnie słyszałam tam Marinę , ale kiedy o to zapytałam Łukasz zaprzeczył i pod pretekstem treningu pożegnał się ze mną i rozłączył. Nie zaprzątałam sobie tym głowy , bo mu wierzyłam. Być może przez te wszystkie wydarzenia słyszę rzeczy , których nie ma.
Chodząc po centrum handlowym trafiłam na sklep ślubny. Weszłam do niego z czystej ciekawości. Przyglądałam się wszystkim sukienką , ale jedna szczególnie mi się spodobała. Miała czysto biały kolor. Gorset zdobiły koronkowe kwiatuszki i srebrne diamenciki , podobnie jak ramiączka. Była lekko rozkloszowana co dodawało jej większego uroku. Dół sukni zdobiła koronka.
- Przepraszam , w czymś mogę pomóc ? – spytała jedna z ekspedientek.
- Nie , dziękuję. – odrzekłam z uśmiechem.
Ostatni raz spojrzałam na suknię i wyszłam. Kurczę , chciałabym kiedyś ją założyć. Późnym popołudniem wróciłam do domu. Rzeczy , które dziś kupiłam schowałam do szafy i właściwie nie miałam planu na dalszą część dnia. W pewnym momencie kiedy leżałam beztrosko na kanapie postanowiłam przeszukać mieszkanie Piszczka. Nie powinnam tego robić , ale zmartwiło mnie to , że nie ma tutaj żadnych zdjęć. W Dortmundzie przed rokiem było ich mnóstwo. Chodziłam od pokoju do pokoju i nie znalazłam nic. Na piętrze ostatni pokój był zamknięty i podejrzewałam , że tam może być coś ciekawego. Wyjęłam wsuwkę z włosów i zaczęłam majstrować w zamku. Po chwili usłyszałam charakterystyczny trzask. Wchodząc do środka zobaczyłam pusty pokój. Prócz kilku mebli nie było tutaj nic. Na szafkach były wszystkie nasze zdjęcia. Jedne potłuczone , a drugie bez ramek. To były te zdjęcia , które najbardziej mi się podobały. Postanowiłam zrobić Łukaszowi mały prezent. Wsiadłam w samochód i pojechałam do pierwszego lepszego sklepu , gdzie mogłam kupić ramki na zdjęcia. Wybrałam różnokolorowe , ponieważ takie było mieszkanie Łukasza.
Wieczorem wszystko było już gotowe. Przyglądając się fotografią przypominałam sobie te wszystkie chwile , które spędziliśmy razem. Naprawdę było pięknie... W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza i już po chwili zobaczyłam uśmiechniętego Łukasza w koszulce reprezentacyjnej.
- Łukasz! – pisnęłam podbiegając do niego i całując w usta.
- Ja wiem , że mnie bardzo kochasz i nie możesz beze mnie żyć ale mamy mało czasu i proszę idź się pakuj. – zaśmiał się.
- Pakuj ? Przecież ty masz zgrupowanie.
- Mam cię spakować ?
Choć nie wiedziałam o co chodzi , pobiegłam do garderoby i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Nie mogłam pozwolić , aby mój ukochany dobrał się do moich rzeczy. To by się źle skończyło.
CZYTASZ
Linda | Ł.Piszczek
Fanfiction2017© Jesteś wszystkim o czym marzyłem. Jesteś piękna. Daj mi miłość. Tylko miłość.