32

423 34 0
                                    

2/3


Pov.Justyna.

Jestem szczęśliwa. Pierwszy raz , od poprzedniego rozstania jestem szczęśliwa. Co prawda wszystko potoczyło się za wcześnie , ale czy na miłość trzeba czekać ? Widząc uśmiechniętego Łukasza już nic mi nie potrzeba.

Dziś , pomimo iż słońce świeciło bardzo intensywnie zdecydowaliśmy się zostać u mnie w domu. Nie było żadnego powodu , po prostu nie mieliśmy ochoty nigdzie iść. Dzień wcześniej kupiłam dwa duże pudła lodów i przez cały dzień je wcinaliśmy. Kiedy kończyliśmy oglądać siódmy film , do mojego domu wpadł Robert a zaraz za nim Anka. Czy oni czasem nie powinni być w Monachium ?

- A co wy tu robicie ? – spytałam zaskoczona.

- My ? Co wy tu razem robicie ? – zapytał Robert dokładnie przyglądając się Piszczkowi , który akurat był bez koszulki. Spojrzeliśmy na siebie i w jednym momencie wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.

- Z czego się śmiejecie ? – tym razem zapytała Ania. Nie mieliśmy siły im powiedzieć , więc po prostu pocałowałam Łukasza. Katem oka widziałam jak Lewy aż kipi ze złości natomiast jego żona dumnie na nas patrzy uśmiechając się.

- Mówiłam ci imbecylu , ż to prawda. – mruknęła uderzając szatyna z otwartej dłoni w tył głowy. Zawsze myślałam , że Lewandowscy to takie perfekcyjne małżeństwo. Kochanie , koteczku , skarbeczku a w rzeczywistości imbecylu , kretynie... Oczywiście Lewandowscy nie przyszli tu bezinteresownie. Byli ostatni dzień w Dormundzie i chcieli abyśmy spędzili ten dzień razem. Jestem leniwa i nie chciało mi się nigdzie iść , ale są moimi przyjaciółmi i nie miałam innego wyjścia. Zamiast w wygodnych dresach , poszłam w szortach , topie i w białych conversach. Kiedy wysiedliśmy pod wesołym miasteczkiem , na nos wsunęłam czarne Ray ban'y. Lubię wesołe miasteczka , ale cholernie boję się tych wszystkich kolejek. Wiem , nawet pięcioletnie dzieci stoją po dwieście razy w kolejce , ale ja jednak wolę nie ryzykować. Tak już mam.

- Przyznaj się Justyna , że boisz się tam iść. – zaśmiał się Robert , widząc moją winę kiedy zbliżaliśmy się do wielkiego 'Tsunami Dropper'. Zajebiście się bałam , ale prócz Lewego nikt nie wiedział o moim lęku i nikt się nie dowie.

- Chodźmy. – powiedziałam stając w kolejce. Do kolejki mieściło się 16 osób więc cudem się załapaliśmy. Wszyscy siedzieliśmy obok siebie , więc jakby co jestem w dobrych rękach. Kiedy tylko kolejka zaczęła unosić się lekko ku górze miałam ochotę zejść. Dotknęłam ręki Łukasza i zamknęłam oczy. Im wyżej znajdował się roller coaster tym bardziej czułam jak żołądek i niestrawione jeszcze lody podchodzą mi do gardła. Anka i inne dziewczyny , które jechały razem ze mną już dawno piszczały jak pojebane. Mówiąc łagodniej. Zdecydowanie te pięć minut były najgorsze w moim życiu.

- Myślałem , że tam zawału dostałaś. – powiedział przerażony blondyn , kiedy opuściliśmy naszą kolejkę. Faktycznie , był taki moment kiedy nie kontaktowałam ale nie było przecież tak źle.

- Idziemy na to ? – spytałam wskazując kolejną kolejkę.

- Kocham cię wariatko. – szepnął Łukasz lekko się uśmiechając. Coś mi się wydaje , że nie tylko ja boję , bałam się roller coasterów.

Linda | Ł.PiszczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz