31

413 36 1
                                    

1/3


Ostatnie tygodnie były dla mnie trudne. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Z dnia na dzień stałam się aspołeczna. Odcięłam się od świata. Chciałam się pobyć tych wszystkich myśli więc postanowiłam na kilka dni wyjechać za miasto. Musiałam od tego wszystkiego odpocząć. To co wydarzyło się między mną a Łukaszem utwierdziło mnie w przekonaniu , że jednak czuję coś więcej niż tylko przyjaźń.

Do plecaka spakowałam kilka swoich rzeczy i późnym wieczorem ruszyłam w podróż. Drogi były zupełnie puste więc migiem znalazłam się poza zasięgiem wielkiego Dortmundu. Jadąc drogą ekspresową nagle skręciłam w prawo i jechałam kamienistą drogą. Nie wiedziałam dokąd prowadziła , ale poczułam , że muszę tam skręcić. Po kwadransie dojechałam na wzgórze z którego było widać mniejszą część miasta. Było tutaj przepięknie. Niczym z tej bajki dla dzieci , w której piątka przyjaciół siedziała na swoim samochodzie i podziwiała swoje miasto – Crystal Cove. Zostawiłam swój plecak w samochodzie , a sama wspięłam się na dach samochodu i podziwiałam widok oświetlonego miasta. Z czasem małe świecące kropeczki zaczęły znikać , a może po dwóch godzinach było widać tylko dosłownie kilka kropek. Nie chciałam nigdzie jechać , tym bardziej , że tu mi się podoba. Wiedziałam , że samochód nie jest najwygodniejszą sypialnią ale mam pewność , że nikt przypadkiem mnie nie znajdzie. Miałam ze sobą koc więc w nocy nie było mi zimno.

***

Obudziłam się z niewielkim bólem pleców , ale przynajmniej dziś nie śnił mi się Piszczek. Podnosząc się do pozycji siedzącej , za szybą zauważyłam ten sam samochód , a na dodatek z kierowcą w środku , który nerwowo stukał palcami o kierownicę. Czy naprawdę wszyscy muszą mnie prześladować ? Próbowałam dyskretnie wejść na miejsce kierowcy i odjechać ale niestety blondyn mnie zauważył i już po chwili siedział na miejscu pasażera obok mnie.

- Martwiliśmy się o ciebie. – zaczął lekko zdenerwowanym głosem.

- Niepotrzebnie. – mruknęłam. Wciąż miałam przed oczami , moment kiedy obudziłam się obok niego po imprezie.

- Co się z tobą dzieje ? To przeze mnie ? Przez tą imprezę ? – spytał. Dopiero teraz na mnie spojrzał. Jego oczy były przekrwione co oznaczało , że spał bardzo krótko albo i w ogóle.

Tak , to przez ciebie , ale nie powiem ci tego bo to co między nami się wydarzyło jeszcze bardziej mnie do ciebie pociągnęło.

- Nie. Po prostu potrzebowałam trochę odpoczynku. – odpowiedziałam odwracając swoja głowę w kierunku szyby.

- Śpiąc w samochodzie ? – zaśmiał się nerwowo.

- Lepsze to niż słuchanie jęków Lewego. – skomentowałam. Już miałam przed oczami nawet tą scenę.

- Wy kobiety jesteście jednak bardzo skomplikowane.

- Dlaczego ?

- Ponieważ nie zauważacie najważniejszych szczegółów. – wytłumaczył. Blondyn miał już wychodzić , ale złapałam go za nadgarstek.

- Na przykład jakich ? – zapytałam zaciekawiona.

- Na przykład takich , że cię kocham. – odparł wychodząc. Nie mogłam za nim iść. Nie teraz. Nie po tym co mi powiedział. Otrząsnęłam się dopiero wtedy kiedy jego samochód zniknął. Koniec tych głupich podchodów. Koniec zachowywania się jak księżniczka. Włożyłam do buzi dwa listki miętowej gumy i również odjechałam. Odechciało mi się jakichkolwiek odpoczynków. Teraz muszę wszystko naprawić. Pędziłam jak szalona nie zważając na ograniczenie do 120 km/h. W między czasie zadzwoniła Marina. Ostatni raz rozmawiałyśmy po felernej imprezie i wtedy nie za wiele jej powiedziałam. Była moją przyjaciółką i należały się jej wyjaśnienia. Opowiedziałam jej o wszystkim. O tym co się wydarzyło. Kiedy skończyłam , Szczęsna wręcz piszczała do słuchawki. Jednak , jak prawdziwa przyjaciółka powiedziała mi co mam robić. Szczerze to , to miałam w zamiarze ale miło jest usłyszeć takie słowa.

Gdy podjechałam na posesję Piszczka , wyskoczyłam z samochodu i wparowałam do jego domu jak tornado. Akurat blondyn stawiał pierwsze kroki na schodach prowadzących na górę. Uśmiechnęłam się i rzuciłam się na niego niczym lew na swoją ofiarę. Tyle , że ja go nie zjadłam a pocałowałam. Był zaskoczony i chwilę stał w osłupieniu ale po chwili zaczął oddawać pocałunki. Były zachłanne , ale podobało mi się to.

- Kocham cię wielkoludzie. – szepnęłam kładąc swoją głowę na jego ramieniu.

- Ja ciebie też Linda. – odparł uśmiechając się. Czułam to.

- Scena niczym z dobrego pornosa. – usłyszeliśmy. Szybko się od siebie odsunęliśmy aby zobaczyć kto przerywa nam tą 'romantyczną' chwilę. Tym kimś był Marco i Marc , którzy akurat przybijali sobie piątki. Kiedy ich zobaczyłam naprawdę przywaliłam sobie z otwartej dłoni w czoło.

Linda | Ł.PiszczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz