Oczekiwanie na mecz to zdecydowanie najgorsza rzecz. Nie dość , że siedziałyśmy w sektorze Hiszpanów , to na dodatek przed meczem miała odbyć się część artystyczna przygotowana przez obie reprezentacje na cześć wydarzenia , o którym zdążyłam już zapomnieć.
- Gratulację Marina. – mruknęłam krzyżując ręce na dekolcie.
- Jejku przepraszam! – pisnęła. – Pomyliłam się.
Wyglądałyśmy tak jak dwie idiotki , które pomyliły sektory. Kiedy wyszły oby dwie reprezentacje , zauważyłam , że jeden hiszpańskich piłkarzy kieruje się właśnie do naszego sektora. Siedziałyśmy dosyć wysoko i nie mogłam zobaczyć do kogo idzie. Piłkarz wszedł do sektora i wspinał się na górę , aż dotarł do naszych miejsc.
- Cześć Linda. Witaj Marina. – przywitał się Marc uśmiechając się jak głupi. Serio ? Przyszedł tylko po to aby się przywitać ? Bartra oczywiście , że nie przyszedł się przywitać. Pomógł nam zejść na dół i wejść na murawę , po czym dał nam kartki na których był tekst jakieś piosenki. Spojrzałam na Marinę i lekko się uśmiechnęłam. Pewnie w oczach Polskich kibiców wyglądałyśmy jak zdrajczynie. Nagle po stadionie rozniosła się energiczna piosenka , która szybko wpadła mi w ucho. Z rzędu Hiszpanów wysunął się Sergio Ramos , który rozpoczął piosenkę. Śpiewał on solo i jak na faceta szło mu świetnie. Marc w trakcie refrenu gestem ręki pokazał nam abyśmy się dołączyły. Słowa nie były trudne i szybko je zapamiętałam. Drugą zwrotkę śpiewałam sama , bo Marina nie zdołała odszyfrować tekstu. Czułam się jak na koncercie. Śpiewasz , a za tobą podążają setki ludzi. Czułam na sobie ich wzrok. Roberta , Wojtka... Ich wszystkich. Patrzyli na mnie i nie mogli uwierzyć , że przyleciałam. Albo po prostu patrzyli na idiotkę , która śpiewa hymn obcej reprezentacji.
Polacy napisali własną piosenkę , a właściwie rap połączony z pop'em. Podobało mi się to. W jednej piosence opowiedzieli całą swoją historię. Gdy skończyli , miał od razu rozpocząć się mecz. Obie z Mariną chciałyśmy wrócić na swoje miejsca , ale zostałyśmy pociągnięte przez facetów ze sztabu szkoleniowego i posadzone na miejscach dla vip'ów. Obok mnie siedziała uśmiechnięta Anka z małą Klarą , a obok Mariny miejsce zajmowała narzeczona Arka Milika – Jessica. Nie znałam jej osobiście , ale z opowieści Mariny , Anki i Celi była fajną kobietą.
Mecz rozpoczął się punktualnie o 21:00. Przy piłce byli Polacy , przez co na stadionie można było słyszeć polskich kibiców. Piłkarze jak zahipnotyzowani biegali za piłką , nie widząc po za nią świata. Najbardziej poszkodowany był w tym wszystkim Thiago i Piszczek. Przy każdej okazji ci dwaj panowie nie szczędzili sobie fauli. Irytowało mnie zachowanie sędziego , bo nic sobie z tego nie robił.
- Przestań idioto. – mówiłam do siebie , kiedy znów Łukasz leżał na murawie. Być może miał gorszy dzień , ale to przesada. Razem z Thiago powinni dostać czerwoną kartkę.
Gdy piłkarze schodzili na przerwę widziałam i nawet słyszałam krzyki trenera , który wrzeszczał na Łukasza. Kierował do niego obelgi , co było dla niego jak zimna woda .Było mi go nawet szkoda , bo widocznie coś go trapiło , jednakże jako profesjonalista powinien umieć oddzielić pracę od rodziny.
- Czemu do niego nie pójdziesz ? – spytała Anka.
- Słucham ?
- Idź do niego. Wpuszczą cie.
Wstałam i poszłam , choć w cale tego nie chciałam. Ochroniarz bez problemu wpuścił mnie do tunelu. Idąc nim słyszałam różne dźwięki , lecz najbardziej słychać było Polaków. Po głosach odnalazłam ich szatnie i weszłam do środka. Wszyscy , w tym samym momencie spojrzeli na mnie.
- Um... Ja... Do... Ja do Łukasza. – wydukałam bawiąc się palcami. Zawsze w takich chwilach nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie ma go tu. – odezwał się trener. Nagle wszyscy spojrzeli za mnie, a ja poczułam gorący oddech na mojej szyi i te perfumy , w których się zakochałam. Obróciłam się i natychmiast wtuliłam się w umięśniony tors blondyna.
CZYTASZ
Linda | Ł.Piszczek
Fanfiction2017© Jesteś wszystkim o czym marzyłem. Jesteś piękna. Daj mi miłość. Tylko miłość.